niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 5

            Sakura miała wrażenie, że na ułamek sekundy świat się zatrzymał. Nie słyszała pohukiwania sowy, które towarzyszyło jej wcześniej ani szumu liści na delikatnym, nocnym wietrze. Zapach błota przestał docierać do jej nozdrzy a, mimo tego, że alkohol momentalnie przestał oddziaływać na jej organizm, nogi zdawały się lewitować kilkanaście centymetrów nad ziemią, uniemożliwiając jej kontakt ze stałym lądem. Wszystko co zajmowało jej uwagę sprowadzało się do jednej osoby – Sasuke. Wręcz połykała wzrokiem jego sylwetkę, z uwagą dostrzegając zmiany, jakie w nim zaszły: włosy, które urosły i opadały na jego twarz, męską, zdecydowanie lepiej zarysowaną sylwetkę i przede wszystkim intensywnie czerwone oczy, które zdawały się przedzierać ją na wylot.
            Zorientowała się, że wpatrywanie się w aktywowanego sharingana należy zaliczyć do najgłupszych błędów, jakie kiedykolwiek popełniła, jednak mimo to przerwanie kontaktu wzrokowego przyszło jej z najwyższym trudem. Gdzieś w głębi niej pozostała obawa, że mężczyzna przed nią to nic innego jak wytwór jej wyobraźni, spragnionej wrażeń i przepełnionej tęsknotą za kimś, kogo mogłaby nazwać przyjacielem. Przyjacielem?!
            Przełknęła głośno ślinę, próbując się otrząsnąć. Dotarło do niej, że Sasuke nie zamierza przerywać ciszy między nimi. Stał dumnie, z ramionami splecionymi na piersi, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, zupełnie jakby fakt spotkania jej i stania w samym środku wioski do tego w „towarzystwie” trupa nie robił na nim żadnego wrażenia. Sakura szybko wyśmiała swoją głupią myśl, jakoby jej obecność, tudzież obecność straży w wiosce miała zrobić wrażenie na jednym z kilku najsilniejszych shinobi na ziemi. Bijąca od niego pewność siebie, zahaczająca o arogancję, była niemal namacalna.
 - Co ty tu robisz? – powtórzyła swoje wcześniejsze pytanie, starając się nie rozglądać na boki. Wiedziała, że znowu wychodzi na słabą i przerażoną i na tle jego niewzruszonej postury musi wyglądać jak mała dziewczynka bawiąca się w dzielną kunoichi.
  - Chciałem zobaczyć starą znajomą – odpowiedział. Sakura zastanawiała się jak to możliwe, że jego głos, chociaż niewiele głośniejszy niż jej szept, brzmiał tak pewnie i tak wyraźnie. Mężczyzna zbliżył się do niej nieznacznie, dezaktywując sharingana.  – I porozmawiać.
 - Teraz zebrało ci się na rozmowy?  – spytała głośniej, zaciskając nieznacznie pięści. Nie wiedziała, czy to spojrzenie w jego czarne oczy dodało jej pewności czy też długo duszony gniew próbował znaleźć swoje ujście spoza strachu. Ku jej narastającej irytacji, Sasuke uśmiechnął się ironicznie.
 - Wcześniej nie było o czym – odparł lekko, wzruszając ramionami. Sakura robiła wszystko, żeby nie zwracać uwagi na jego idealne rysy, które chociaż wyostrzyły się, wciąż  przywoływały wspomnienia. To, jak jako dziecko zrezygnowała dla niego z przyjaźni, chociaż w ogóle go nie znała, jak została jego bezużyteczną kompanką, który na jej wielkie wyznanie zareagował jednym, nic nie znaczącym słowem, to jak próbował ją zabić, co pewnie by uczynił, gdyby nie ich sensei... O tych dobrych chwilach, ani o tym, że w gruncie rzeczy gdyby nie on, świata jakiego znają już by nie było, wolała nie pamiętać, pozwalając sobie na taplanie się w swojej złości.
 - A teraz niby jest?!  - warknęła, czując, że gdyby nie strach i wszystkie okoliczności towarzyszące, po prostu by go uderzyła, starając się, aby jego sylwetka zostawiła pokaźną dziurę w ścianie. Chwilowo wolała się nie zastanawiać, czy jej nagły przypływ odwagi był wynikiem tego, że dojrzała i nawet jemu nie pozwoli na zabawę sobą czy po prostu alkohol jednak niezupełnie opuścił jej organizm.
 - Jest – odpowiedział wolno i z ociąganiem dodał – Jestem tu z tego samego powodu co ty.
 - Żartujesz sobie ze mnie?
 - Nie.
Sakura zaklęła cicho, starając się przetworzyć to co właśnie usłyszała. Sasuke mógł blefować i tylko się z nią drażnić, jednak wątpiła w to. Chociaż lubiła wmawiać sobie, że jest inaczej nigdy nie była obiektem szczególnego zainteresowania Uchihy, gdyby chodziło mu o rozrywkę z pewnością był w stanie znaleźć lepsze towarzystwo. Wątpiła zresztą, żeby ludzie jako tacy byli w stanie rozbudzić jego ciekawość. Cholera, zachowujesz się,  jakbyś go znała. Spróbowała odrzucić od siebie gorzkie myśli i wrócić do drugiej, znacznie bardziej prawdopodobnej opcji: on też wiedział o tych morderstwach. Mógł przechwycić informacje wysyłane przez Tsunde, jednak było to mało prawdopodobne. Zakładała, że po prostu przypadkiem znalazł się w centrum wydarzeń i postanowił powęszyć. Pech chciał, że trafił na wyjątkowo podatną ofiarę.
 - Już zdecydowałaś, czy mi ufasz?
 - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo, Uchiha – sparowała bez namysłu, zagryzając wargę.
 - Doprawdy? – zdziwił się, unosząc nieznacznie brwi. – A co jeśli wiem więcej od ciebie?
Dziewczyna przypilnowała się, żeby ponownie nie zakląć. Nie chciała brać udziału w jego grach, nie chciała wiedzieć do czego był zdolny po latach.
 - To nic nie zmieni. Zabiłeś niewinnego człowieka. Powinnam cię zabrać do Konohy – rzekła w końcu. Spodziewała się, że Sasuke znowu spojrzy na nią z politowaniem, ale on nawet się nie poruszył.
 - Sakura – zaczął tonem, jakim rodzic zwraca się do niesfornego dziecka – Jesteśmy dorośli więc bądźmy poważni.  – Obrzucił wzrokiem leżące za nią zwłoki.
 - Uważasz, że zabijanie przy mnie ujdzie ci na sucho?
 - On i tak musiałby zginąć. Jego paplanie na około tylko by nam przeszkodziło. Pewnie za miesiąc i tak byście kogoś przysłali, nie wiadomo tylko ilu pierwszym lepszym dziewczynom zdążyłby się do tego czasu wygadać. I która by z tego skorzystała.  – Sakura przypatrywała się mu, próbując – nieudolnie – ukryć, że „pierwsza lepsza” w odniesieniu do jej osoby  ją dotknęło. Zabawne, że nawet po trzech latach nieobecności w jej życiu, był w stanie obniżyć jej samoocenę w ciągu zaledwie kilkunastu minut.
 - Nam? – powtórzyła wyraźnie, tym razem sama zdobywając się na pobłażliwy uśmiech.
 - Zaryzykujesz dobro wioski odmawiając mi?  - Ta rozmowa, składająca się z samych pytań zaczęła ją nużyć. Każda minuta dłużyła jej się tak bardzo, że wręcz widziała jak ich konwersacja jest przerywana przez pianie koguta lub duszący odór rozkładającego się ciała docierający do ich nozdrzy. Zastanawiała się co będzie jeśli któryś z tłumu w barze wybierze akurat tę alejkę, w której stali. Sasuke z pewnością by uciekł, a ona, nawet jeśli by za nim podążyła to i tak zostanie rozpoznana i zawali misję już na starcie.
 - Tak – odpowiedziała mu w końcu pewnie – W końcu nikt nie ma w dupie wioski tak bardzo jak ty!
 - Z pewnością – odrzekł, przewracając oczami. Najwyraźniej równie zmęczony tą wymianą zdań jak ona, wyciągnął z kieszeni  niewielki zwój i podał jej. Spojrzała na niego podejrzliwie, jednak rozwinęła papier. Coś, co podejrzewała o bycie listem, okazało się być małą, schematyczną mapą świata z ledwie zaznaczonymi konturami poszczególnych krajów. Jedynymi charakterystycznymi znakami były czarne, nieregularne punkty, na tyle małe, że w pierwszej chwili Sakura wzięła je za stałe części mapy. Dopiero potem zorientowała się, że różnią się wielkością i, niektóre z nich, kształtem. Sasuke nie zrobił legendy, za pewne nie zakładając, że będzie się z kimś dzielił, przez co Sakurze jej odczytanie zajęło dobrą chwilę.
 - Kwadraty oznaczają zniknięcia, a koła ciała. Ich wielkość zależy od liczby osób – powiedziała na głos, chcąc się upewnić. Jej towarzysz nie zaprzeczył, więc założyła, że ma rację.  – Od kiedy o tym wiesz?
 - Od roku. – Sakura pokiwała głową, wciąż zdezorientowana. Jego wiedza naprawdę przekraczała tę, którą zaoferowała jej Tsunade.
 - Wiesz coś o ludziach, którzy to robią? – zapytała, zupełnie odrywając się myślami od otoczenia.
 - Niewiele. Nie chcą być zauważeni.
 - O co im chodzi? – Pytanie było bardziej skierowane do niej samej niż do niego, a on zdawał się to rozumieć bo nie odezwał się. Zresztą, gdyby znał odpowiedź, nie stałby teraz na przeciwko niej. Sakura uświadomiła sobie, że jeśli jest coś, co wyniósł z Konohy, to właśnie nawyk pracy zespołowej, który zresztą, sądząc bo po jego minie, wyjątkowo mu ciążył.
 - Dlaczego ci na tym zależy? Wątpię, żebyś się bał o swój tyłek – zakpiła, unikając jego wzroku. Zgrywanie zupełnie nieskrępowanej jego obecnością, profesjonalnej kunoichi było dużo łatwiejsze, kiedy nie musiała na niego patrzeć.
 - Nudzi mi się. – Nie było to zdanie, którego się spodziewała. Właściwie, dopiero kiedy padło zaczęła się zastanawiać co on robił przez ostatnie lata, pierwszy raz pozbawiony konkretnego celu w życiu. W końcu był mścicielem. A z tego się nie wyrasta...
 - I to jest powód, żeby pomagać ludziom, których się nienawidzi – stwierdziła sarkastycznie, mając ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy z bezsilności. To ona powinna prowadzić tę rozmowę, nie on!
 - To ty chcesz komuś pomóc  – odparł wyjątkowo ostro. Jakby wielki Uchiha poczuł odrazę na samą sugestię, jakoby istniało coś, co obchodziło by go choć w najmniejszym stopniu.
 - A czego TY chcesz?! 
 - Sakura – odezwał się ponownie karcącym tonem – Nie słuchasz mnie. Potrzebuję zajęcia. A ty sama nie dasz rady.
 - Zamknij się, śmieciu! – krzyknęła, zbliżając się do niego i dźgając palcem w pierś.  – Nie masz prawa zachowywać się, jakbyś mnie znał!
Sasuke zmarszczył brwi, odsuwając się z powrotem na bezpieczną odległość. Sakura mogłaby przysiąc, że w przypływie złości jego oczy przybrały na ułamek sekundy czerwoną barwę. Szybko jednak zapanował nad sobą, co pokazał wykrzywiając na powrót usta w wykpiewczym uśmiechu. Sakura poczuła, jak adrenalina rozlewa się po jej ciele, rozpaczliwie szukając ujścia. Nie miała zamiaru dać sobą znowu pomiatać, pozwolić mu zniweczyć lata wysiłków. Pragnienie udowodnienia mu, że stała się kimś silnym, godnym jego szacunku i uznania odbierało jej rozum, przepełniło do tego stopnia, że zapomniała o wszystkich zasadach wpajanych sobie do poduszki. Poczuła, jak niemal bez udziału świadomości chakra wypełniła jej dłonie, które zacisnęły się kurczowo.
 - Nie chcesz zrobić czegoś, czego będziesz żałować – powiedział ostrzegawczo, ale było już za późno. Sakura ruszyła w jego kierunku, napierając z całą siłą. Uderzyła go w brzuch, z furią w oczach obserwując jak jego ciało odlatuje jak szmaciana lalka, finalnie zatrzymując się na grubym konarze. Z jego ust wydobył się cichy jęk, kiedy uderzył plecami o drewno, a głowa opadła bezwładnie na ramię.
 - Nie mam już dwunastu lat, Sasuke! – krzyknęła nachylając się nad nim i łapiąc za podbródek..
 - Ja też nie – usłyszała tuż przy swoim uchu, w tym samym momencie, kiedy ciepłe ciało w jej rękach zastąpił kawałek drewna.  – A jednak techniki z akademii dalej działają. Kto by pomyślał...
Chciała się odwrócić, ale siła, z jaką jego dłonie zakleszczyły się na jej talii mu to uniemożliwiła. Przyparł ją do drzewa, jedną ręką krępując ramiona, a drugą łapiąc za głowę i zmuszając, żeby na niego spojrzała. Syknęła z bólu, powoli odzyskując trzeźwość myślenia. Miała ochotę się rozpłakać z bezsilności. Właśnie mu udowodniła, że wszystkie jego wyobrażenia są prawdziwe, a ona jest tylko bezwartościowym pionkiem, który chce wykorzystać.
 - O co ci chodzi? – szepnęła, ze świadomością, że zgodzi się na cokolwiek, byle by tylko zostawił ją samą, żeby pozbawiona jego obecności mogła wrócić do dawnej, normalnej, siebie.
 - Będziesz moim łącznikiem, Sakura. – warknął, już nawet nie próbując udawać, że pyta ją o zdanie. Był Uchiha, zawsze dostawał to, czego chciał.
 - Jakim, do cholery, łącznikiem? – zapytała, próbując wymyślić, tym razem racjonalny, sposób, żeby wydostać się z jego uścisku. Fizycznie było to całkiem proste. Sprawę utrudniał fakt, że w tej pozycji była zmuszona do bezustannego wpatrywania się w aktywowanego sharingana.
 - Będziesz mi mówiła o wszystkim, czego się dowiecie. W zamian dostaniesz to samo.
 - I ja mam się na to zgodzić? Jestem pewna, że wszyscy się ucieszą z możliwości pracowania z tak zaufanym shinobi jak ty! – prychnęła, ignorując fakt, że nie była w pozycji do sprzeciwiania mu się.
 - Jeśli komuś powiesz, stracisz na tym najwięcej. – Sakura wyrwała ramiona z jego uścisku. Sądząc po reakcji Sasuke, a raczej jej braku, uznał, że uspokoiła się wystarczająco, aby ją puścić.
 - Nie okłamię Naruto – powiedziała cicho, pilnując, żeby widział jej wzrok, kiedy wypowiedziała te słowa. Jeśli jednak wspomnienie dawnego przyjaciela coś dla niego znaczyło, nie dał tego po sobie poznać.
 - Jeśli ich nie powstrzymamy, nie będzie wioseczki, którą Naruto tak bardzo chce rządzić. Chyba nie zabierzesz mu jego ulubionej zabawki? 
 Przełknęła ślinę, zastanawiając się, na ile Sasuke wyolbrzymia sytuację. Nie dopuszczała do siebie myśli, że to wszystko co się dzieje, było na tyle poważne, aby mogło zagrozić porządkowi wioski. To by oznaczało, że odpowiedzialność, która na niej spoczywa jest duża. Prawdopodobnie za duża. Jedyne co wiedziała to to, że coś się dzieje, i ani ona, ani ludzie znacznie lepsi od niej nie mogli tego rozgryźć.
Zerknęła na Sasuke, przypatrując mu się z uwagą. Domyśliła się, że wie więcej, niż jej wyjawił. Komunikat Tsunade był jasny: nie było niczego, przed czym mogła się cofnąć w celu zdobycia informacji. Wiedziała, że nie ma wyboru i on tez o tym wiedział. Została marionetką w jego rękach, która ma zdradzić wszystkich, którzy obdarzyli ją zaufaniem, bo taki był jego kaprys. Z całego serca pragnęła móc się przed sobą usprawiedliwić, że do wypowiedzenia kolejnego zdania skłoniło ją tylko chęć tego co najlepsze dla misji, ale nie chciała okłamywać samej siebie. Ostatnie dziesięć minut pokazało, że to i tak nie ma sensu.
 - Zgadzam się – rzekła pewnie, starając się ukryć drżenie w głosie. Sasuke uśmiechnął się nieznacznie. Upewniając się, że dziewczyna jest juz pewna swojej decyzji, wyjął mały zwój z kieszeni i podszedł do leżącego wciąż blisko nich ciała Takiego. Sakura skrzywiła się, kiedy uświadomiła sobie, że zupełnie o nim zapomniała. W ciszy obserwowała, jak chłopak niespiesznie pieczętuje ciało i ściera podeszwą buta ślad po nim na ścieżce. Kiedy skończył, na powrót się do niej zbliżył, odgarniając przy tym włosy z twarzy. Przeklęła się w myślach, za to, że nawet w takiej sytuacji nie była w stanie zapomnieć, jak na nią działał. Przełknęła ślinę i pokręciła lekko głową, próbując odrzucić od siebie te myśli. Chciała coś powiedzieć, jednak ją wyprzedził.
 - Będę ci wysyłał informacje o spotkaniu na kilka dni przed nim, lokalizacja zawsze będzie gdzieś w kraju ognia, nie daleko Konohy, żebyś mogła spokojnie zniknąć bez niczyjej wiedzy. Nie próbuj dopatrywać się w tym żadnego schematu, bo go nie będzie.
 - Więc zostajesz w kraju Ognia? – Wykorzystała ten moment, żeby dowiedzieć się czegoś o nim. Wzruszył ramionami.
 - Jestem tu od ponad roku – odparł, a ona poczuła dziwne ukłucie na myśl, że był tak blisko. Wolała swoje, jak widać, mylne wyobrażenie, że jest gdzieś na drugim końcu świata, żyjąc zupełnie innym życiem niż ona.
 - Mam nieregularne dyżury w szpitalu. Nie będę mogła być na każde twoje zawołanie – powiedziała.
 - To nieważne.  – wyjaśnił. Chciała spytać, w jakim sensie jest to nieważne, jednak ponownie odezwał się pierwszy.
 - Chyba polubię spotkania po latach. Widzimy się niedługo. – powiedział, i nawet nie czekając na jej odpowiedź odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku bramy wioski. Kiedy jego katana zalśniła w blasku księżyca, starała się nie myśleć o tym, że na widok jak znowu odchodzi coś ukuło ją w piersi.


           

Temari nie była typem marzyciela, który spędza mnóstwo czasu na snuciu swojej przyszłości. Wiedziała, że z pomocą wyimaginowanego szydełka nie byłaby w stanie utkać sobie bajkowego życia. Nić, którą miała do dyspozycji była za cienka i za mało elastyczna, żeby temu podołać, więc nie warto było się tym trudzić. Nie było to pesymistyczne podejście do życia, tylko suchy realizm, który zakleszczył się na jej dłoni tak dawno temu, iż stał się jej – jak dotąd myślała – nieodłączną częścią. I dopiero tego dnia, kiedy leżąc na gorącym piasku obserwowała zachód słońca, barwiącego niebo na wszystkie odcienie czerwieni, poczuła, jak niewidzialne macki, które towarzyszyły jej przez całe życie zaczęły się odklejać, pozwalając jej myślom odbiegać zdecydowanie zbyt daleko w przyszłość. Wizje, które podsuwał jej umysł, ta upragniona abstrakcja zdawała się być na wyciągnięcie ręki, kusząc swoim ciepłem i zapewnieniem szczęścia. Nieświadomie wstrzymała oddech, czując się jakby stanęła na skraju wyjątkowo stromego klifu.
 - Temari? – Cichy, lekko zaspany głos wyrwał ją z zamyślenia. Przechyliła nieznacznie głowę, od razu natrafiając na nieprzytomne spojrzenie czekoladowych oczu. Uśmiechnęła się delikatnie i wykorzystując jego przebudzenie, poprawiła się na jego ramieniu, umieszczając głowę z zagłębieniu szyi. Pocałował przelotnie jej  czoło i przyciągnął bliżej siebie, pokrywając jednocześnie jej splecione na brzuchu dłonie swoimi. Przymknęła na chwilę oczy, a kiedy je na powrót otworzyła wszystko w promieniu większym niż metr, rozmyło się. W pierwszym odruchu chciała przetrzeć powieki, wiedząc, że pustynna fatamorgana nie była pożądanym zjawiskiem, jednak z tego zrezygnowała, orientując się, że gorąco, który powodowało rumieńce na jej skórze, nie miał nic wspólnego z powietrzem. Ono o tej porze robiło się już chłodne, i chyba jako jedyne wciąż walczyło o utrzymanie temperatury, która byłaby w stanie zwolnić jej zdecydowanie zbyt szybko bijące serce. Miała wrażenie, że jeśli zaraz się nie odsunie od źródła tego wszystkiego, po prostu się roztopi, ale w tamtym momencie jej to nie obchodziło. Wręcz przeciwnie, pragnęła wtulić się w chłopaka jeszcze mocniej, wbić paznokcie w jego szorstkie dłonie i wyczarować nóż, który odkroiłby wszystko, czego w tej chwili nie mogła dostrzec. Tak, żeby to po prostu nie istniało, żeby cały ten nieszczęsny realizm został gdzieś w tyle, odległy i nieistotny. Czuła się, jakby mogła latać bez pomocy żelastwa, które nadawało się w tym momencie do śmieci – razem z całą resztą. Jakby upiła się czymś, co wprawia w stan tak niesamowitej ekstazy, że niemal dusiła się wszystkimi buzującymi w niej emocjami.      
Uniosła się niespiesznie na łokciach. Pustkę, którą wywołała strata jego dotyku, szybko zastąpiła, obrysowując kciukiem kontury jego twarzy. I dopiero kiedy chciała nachylić się, aby go pocałować, dotarło do niej co się dzieje.
Nigdy nie powiedziała, że go kocha. On mówił to za każdym razem, kiedy się widzieli, czasem patrząc jej prosto w oczy, czasem szepcząc do ucha, kiedy zasypiali splątani w pogniecionej pościeli. Ona zawsze mu odpowiadała, że czuję to samo, ale nigdy się nad tym nie zastanawiała. Nie myślała o tym, jak niesamowite poczucie bezpieczeństwa i bliskości jej dawał. Nie analizowała, że wystarczyło jedno jego słowo, lub sugestywne spojrzenie, żeby pożądanie rozpalało ją od środka. Nie zastanawiała się, dlaczego był jedyną osobą na świecie, której ufała w stu procentach. To wszystko, działając wbrew jej woli, sprawiło, że na kilkanaście minut po ostatnim tchnieniu Madary, stała w jego ramionach. Zabawne, że dopiero po dwóch i pół roku to wszystko uderzyło w nią  z pełną mocą.
Nie mogąc dłużej zwlekać, zniwelowała dzielącą ich odległość i złączyła ich usta ze sobą. Z początku chciała jedynie muskać jego wargi, jednak szybko zorientowała się, że w tym stanie wymagałoby to zbyt dużo samokontroli. Nie przerywając pocałunku usiadła na nim okrakiem, dłonie z jego twarzy przenosząc na tors. Kiedy jednak i jej usta zeszły niżej, delikatnie pieszcząc jego szyję, a ciekawskie palce wślizgnęły się pod czarny materiał koszulki, jakby z oddali dotarł do niej jego głos.
 - Temari, przestań.
Z początku myślała, tudzież miała nadzieję, że się przesłyszała. Z niechęcią uniosła głowę.
 - O co chodzi? – spytała, wciąż wodząc opuszkami palców wzdłuż granicy jego spodni.
 - Chciałem z tobą porozmawiać, pamiętasz?
Odetchnęła głęboko i, zupełnie ignorując jego słowa, nachyliła się nad nim ponownie. Kilka kosmyków jej włosów, które wyswobodziły się ze starannie upiętej fryzury, opadało na jego twarz, gdy jej usta znalazły się tuż przy jego uchu.
 - Porozmawiamy później – szepnęła, przygryzając delikatnie płatek.
 - Tem, proszę – powtórzył, łapiąc jej twarz i zmuszając, żeby na niego spojrzała. Jego oddech przyspieszył nieznacznie, a lekko nabrzmiałe usta wręcz błagały o dalsza uwagę, którą z chęcią by im poświęciła, gdyby nie niemy zakaz jego oczu. Przejechał wierzchem dłoni po jej policzku, zakładając przy okazji włosy za ucho. Widząc, że ma zamiar unieść się na łokciach zeszła z niego i usiadła obok. Wpatrując się tępo w swoje splecione dłonie, nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Jeszcze nigdy wcześniej nie poczuła się tak... odtrącona. Nie kiedy cały krąg jej pragnień otwierał się i zamykał w tym samym miejscu – znalezieniu się tak blisko jego ciała jak to tylko fizycznie możliwe i zostaniu w tej pozycji tak długo, aż wszystko inne utraci znaczenie. Nie chciała, jak założyła po tonie jego głosu, poważnych rozmów i wracania myślami do spraw, które zostawiła gdzieś w tyle za sobą. I nie obchodziło jej to, że w gruncie rzeczy ta rozmowa odbyłaby się rano, gdyby nie to, że zbyła go krótkim „później”. Teraz nie było już „później”.
 - Coś się dzieje? – zapytała, jak przynajmniej miała nadzieję, neutralnym tonem. Shikamaru przyglądał jej się uważnie, próbując ukryć zaskoczenie, malujące się na jego twarzy. Odkąd pamiętał, wyciągnięcie jakiejkolwiek emocjonalnej reakcji od Temari wymagało cudu. Była zbyt dobrze wyszkolona, żeby do tego dopuścić – sama przyznała, że od kilku lat już nawet nie musiała się kontrolować. Jeśli okazywała uczucia, były to drobne gesty i na palcach jednej ręki dało się wyliczyć osoby, które potrafiły docenić ich wagę. Był jednym z nich,
Teraz jednak, patrząc jej w oczy, czuł się jakby nagle stał się bohaterem wyjątkowo kiepskiego romansu, gdzie piękna blondynka z lekko zarumienionymi policzkami wpatrywała się z nadzieją w ukochanego, który naruszył jej kruche serduszko. Zapewne parsknąłby na samą myśl, jakoby Temari była zdolna odegrać taką rolę, gdyby nie to, że widok jej w takim stanie, poruszył go do tego stopnia, że był zaledwie o krok od zapomnienia o wszystkim, co chciał powiedzieć.
Tyle, że coś sobie wcześniej obiecał.
  - To upierdliwe – zaczął, wyciągając z kieszeni papierosa. Odpalił go od srebrnej zapalniczki i zaciągnął się głęboko – Chciałbym, żebyś mi ufała.
Po jego słowach nastała nieprzyjemna cisza. Gęste kłęby dymu papierosowego w powietrzu przypominały miniaturki chmur, które tak uwielbiał. Temari wzięła głęboki wdech, próbując na powrót zebrać myśli. Wraz z jego pytaniem, granice rzeczywistości w jej umyśle, zaczęły się gwałtownie rozszerzać, powodując lekkie zawroty głowy.
 - Ufam tobie – odparła pewnie. Nie rozumiała, skąd to nagłe pytanie ani do czego zmierza. Słodka mgiełka wciąż otaczała jej umysł, a ona nie mogła się zdecydować, czy chce się jej pozbyć czy – razem z jej powodem – przyciągnąć bliżej siebie. Shikamaru westchnął, przymykając na chwilę powieki. Temari widziała, że on sam zbierał myśli, nie bardzo wiedząc, jak się do tego zabrać. W przeszłości to nie on był głównym prowokatorem poważnych rozmów.
 - Nie na tyle, żebyś powiedziała mi wszystko – stwierdził w końcu. Temari nieświadomie zacisnęła usta, zaczynając rozumieć o co chodzi. Chciała krzyknąć na niego, żeby nie zaczynał tego tematu teraz, kiedy była o krok od rzucenia całego swojego życia, tylko po to, żeby budzić się i zasypiać koło niego. Żeby nie przeżywać kolejnych kilku miesięcy z obawą, po tym jak dostanie buziaka na dowidzenia.
 - To nie ma nic wspólnego z zaufaniem – niemal warknęła.
 - Więc z czym?
Nie potrafiła udzielić odpowiedzi. Ani jemu, ani samej sobie. Upokorzenie? Smutek? Tak mogłaby się tłumaczyć przed każdym, ale nie przed nim. Wraz z tym, jak gwałtownie przywrócił ją na ziemię, jej ręce zaczęły się nieznacznie trząść; sama już nie wiedziała czy z powodu tej rozmowy czy ze strachu przed tym, że pierwszy raz od kiedy była dzieckiem, nie miała kontroli nad własnym ciałem. Czuła się jak jedna z marionetek Kankuro, kontrolowana przez uczucie znacznie silniejsze od niej samej. I to ją przeraziło. Do tego stopnia, że miała ochotę wstać i uciec w miejsce, które pozwoli jej na powrót przywdziać kostium opanowania.
Strach przed szczęściem. Słodka ironio, co jeszcze zaplanowałaś?
 - Temari – powiedział, widząc, że jej myśli potoczyły się w zupełnie innym kierunku. Nigdy wcześniej nie widział jej tak rozkojarzonej.
 - Ja po prostu – zaczęła, ważąc słowa  - Nie widzę w tym sensu. To nic nie zmieni.
Shikamaru prychnął zirytowany, gasząc papierosa i wyrzucając niedopałek gdzieś w piasek.
 - Mam okrojoną wersję twojego życiorysu kiedy ty wiesz o mnie wszystko. Nie  wydaje ci się to nie w porządku?
 - Nie wiem dlaczego przykładasz taką wagę do przeszłości. Znasz mnie tyle lat, wiesz jaka jestem. Kilka wydarzeń z mojego dzieciństwa nie ma tu wielkiego znaczenia – powiedziała twardo. Shikamaru nie odezwał się, tylko zbliżył do niej nieznacznie. Prawą dłoń położył na jej kolonie, robiąc to, o czym marzyła jeszcze kilkanaście minut  temu – sunął opuszkami powoli  do góry. Nie zamierzała się jednak łudzić, że ta wycieczka zakończy się na jej koronkowej bieliźnie.
 - Skoro tak, to dlaczego mi po prostu nie powiesz? – ponownie zapytał, kiedy jego palce zatrzymały się w końcu na swoim celu. Dziewczyna przełknęła ślinę, kiedy poczuła, jak otacza niespiesznie długą, mocno wyczuwalną bliznę po wewnętrznej stronie uda.
 - Zabierz, proszę, rękę. – Miała ochotę piszczeć, ale udało jej się zapanować nad głosem.
Shikamaru wiedział, że zaczyna stąpać po zbyt cienkim lodzie. Może i był geniuszem, ale nie był w stanie przewidzieć jej reakcji. Dlatego na nią zwrócił uwagę: poza jego ojcem i Asumą, była pierwszą osobą, która stanowiła dla niego zupełną zagadkę, a która potrafiła rozgryźć jego. Teraz jednak nie chodziło o fascynację odkrywaniem tajemnic. Po raz pierwszy te tajemnice zaczęły go irytować.
 - Chcę być dla ciebie oparciem, tak jak ty, dla mnie. Mam dosyć tego, że to zawsze ja jestem tym pocieszanym, a kiedy coś się dzieje z tobą, nigdy nie dajesz mi szansy!
 - Jak w ogóle możesz myśleć, że chcę coś w zamian?! – wrzasnęła zła, zasłaniając z powrotem nogi.
 - Na tym polega związek! – odwarknął, wciąż jednak nie podnosząc głosu. Patrzył jej głęboko w oczy, starając się zwolnić tę rozmowę, zanim padnie o kilka zdań za dużo.
 - Nie potrzebuję żadnego pocieszania!
 - Bo co? – spytał, unosząc do góry ramiona – Honor ci na to nie pozwala?!
 - Nie! – Potrząsnęła energicznie głową. – To nic nie zmieni! Ani ja, ani ty, nie poczujemy się przez to lepiej. Jeśli chcesz mi pomóc, pozwól mi o tym zapomnieć, a nie wygrzebuj przy każdej możliwej okazji!
 - Nie przerabialiśmy już tego? Ty o tym nie zapominasz, Temari. Otaczasz to wszystko szczelnym kokonem, ale go nie wyrzucasz. Za każdym razem, kiedy zaczyna się rozpadać, tracisz mnóstwo czasu i siły na odbudowę. To cię wykańcza!
 - Jestem twoją dziewczyną, a nie pacjentką na fotelu terapeutycznym! – Zacisnęła pięści, uderzając w piasek. Była wściekła na niego, za tę psychoanalizę, ale jeszcze bardziej wściekła na siebie, bo drugi raz tego dnia traci kontrolę.
 - Już nawet nie próbujesz zaprzeczać – zauważył, kładąc jej rękę na ramieniu. Nienawidził widzieć jej w takim stanie. Kiedy walczyła z samą sobą, a on nie mógł jej pomóc, bo sam ustawił się po drugiej stronie siatki. Domyślał się, że gdyby nie on, prawdopodobnie wieczór przed jego powrotem do domu wyglądałby zupełnie inaczej. Mimo tego, nie odczuwał wyrzutów sumienia.
 - Shikamaru, proszę. To po prostu nie ma sensu – szepnęła, patrząc na niego błagalnie. Miała dosyć tej kłótni, marzyła tylko o tym, żeby rzucił ten temat i nie poruszał go nigdy więcej. Obrazy z przeszłości stanęły jej przed oczami, a ona nie mogła ich odtrącić. Położyła sobie ręce na kolanach, próbując skupić na nich swoją uwagę.
 - Nie dam się znowu zbyć, Temari – odparł, walcząc z pokusą zakończenia tematu i przyciągnięcia jej do siebie. Zdawał sobie sprawę, że swoim zachowaniem sprawia jej ból, ale nie zamierzał cofać swoich słów.
 - To naprawdę nie ma sensu – powtórzyła jak mantrę, słysząc, że jej głos w końcu przestaje się trząść. Racjonalizm, który opuścił ją wcześniej, zaczął powoli wlewać się do jej ciała, a ona, wbrew sobie, poczuła ulgę dochodząc do znanej siebie.  
 - Co nie ma sensu? – spytał cicho, marszcząc przy tym brwi.
Nie odpowiedziała od razu, skupiając się na kontrolowaniu oddechu i rozsupłaniu plątaniny, która tworzyły jej myśli. Sama już nie wiedziała, do czego odnosiły się jej słowa:  do ich rozmowy, jej upartości czy jeszcze czegoś innego. Starała się oddychać głęboko, mając nadzieję, że dotleniony mózg zacznie w końcu nadążać za tym wszystkim, przy okazji blokując pracę gruczołów łzowych. Jednak po mimo upływu kilkunastu długich sekund, nic się nie zmieniło. Chaos w jej głowie osiągnął apogeum, sprawiając, że nieświadomie skuliła się, chowając głowę między nogi.
 - Nie potrafię ci odpowiedzieć. – Dotarł do niego jej zduszony głos. Musiał przyznać przed samym sobą, że pierwszy raz w swoim życiu nie wiedział co ma zrobić. Miał wrażenie, że gdzieś w trakcie zaczęli mówić o dwóch różnych rzeczach. Im dłużej to analizował, tym bardziej dochodził do wniosku, że właśnie ucieleśniała wszystko o czym rozmawiali: zamykała się na niego. Chociaż siedziała zaledwie kilka centymetrów od niego, a jego ręka dalej bezwiednie głaskała ją po plecach, zdawała się być bardziej odległa niż kiedy dzieliły ich setki kilometrów.
 - Spróbuj – syknął, zapewne równie zaskoczony swoim tonem co Temari. Zabrał dłoń z ramienia dziewczyny i zaczął przeszukiwać kieszenie spodni w poszukiwaniu paczki papierosów. Kiedy ją jednak znalazł, jak na złość, okazała się być pusta. Zaklął pod nosem.
 - Nie mogę!
 - To nie jest odpowiedzieć. Chcę wiedzieć: co nie ma sensu? Że chcę znać dziewczynę, którą kocham? Że raz przestałaś panować nad sytuacją? A może to cały nasz związek nie ma sensu, co?! – krzyknął, podnosząc się z miejsca. Po jego słowach zaległa zupełna cisza, przerywana jedynie przez jego przyspieszony oddech. Temari, chociaż sama chciała się na niego wydrzeć, aby nigdy więcej nawet nie próbował tego sugerować, pozostała w tej samej pozycji. Czuła jak całe jej ciało napina się, nie pozwalając na jakikolwiek ruch. Otuliła swoje ciało rękami jeszcze mocniej, potrząsając nieświadomie głową.
Gdzieś na granicy świadomości, zdawała sobie sprawę, jak musi odbierane być jej milczenie. Nigdy wcześniej nie miała z nim tego problemu, on zawsze wiedział, jak się czuła i co chciała przekazać, nawet, jeśli nie potrafiła używać do tego słów. Dzisiaj jednak nie potrafił jej rozgryźć, a ona nie mogła mu mieć tego za złe, bo sama siebie nie rozumiała. Była mistrzynią gry pozorów, jednak ta gra stawała się niemożliwa, gdy nie znała swojej roli.
 - Teraz też mi nie odpowiesz? – usłyszała po bliżej nieokreślonym dla niej czasie. Jego głos brzmiał tak niepewnie, że zmusiła w końcu swoje ciało do ruchu, odwracając głowę w jego stronę. I gdy tylko zobaczyła jego zaciśniętą szczękę i desperację, z jaką powstrzymywał łzy, które formowały się w kącikach oczu, stwierdziła, że siebie nienawidzi.
 - Uważasz, że nie mamy sensu?
Nie! Nie, nie, jak możesz tak myśleć?! Kocham cię, kretynie, najmocniej na świecie!
A jednak się nie odezwała. Patrzyła jak różowe niebo odbija się w przezroczystej ścieżce na jego policzku, bez słowa. Ta racjonalna część jej umysłu, której myślała, że potrzebuję, podpowiadała jej, że tak jest lepiej, że to i tak kiedyś musiało się skończyć, że za dużo przeszkód, nad którymi nie mogli zapanować, było między nimi Że z każdą wizytą, każdym słowem, zbliżali się do siebie coraz to bardziej, odkładając nieuniknione w czasie. Że swoim ściśniętym gardłem ich ratuje.
Spojrzał na nią po raz ostatni, wyzywając, żeby zmieniła zdanie. Jej turkusowe oczy zdawały się być większe, niż kiedykolwiek wcześniej, a klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko. Chciał dać jej finalną szansę, wręcz modlił się, że wstanie i nawrzeszczy za wciskanie słów w jej usta i za to, że pierwszy raz zebrało mu się na impulsywność. Impulsywność, której przecież nigdy w sobie nie miał, a która, jak chciał wierzyć, wydusiłaby od niej w końcu odpowiedź co dla niej znaczy. Nie byli już dziećmi, które miały nie przeżyć jutra, byli dorośli i gra w kotka i myszkę, prawdę czy wyzwanie, chore domysły: to wszystko musiało się skończyć. Zaśmiał się gorzko na myśl, że pierwszy raz udało mu się zatkać Temari usta.
Obserwowała jak odchodzi, jak z każdym jego krokiem kontury jego sylwetki zacierały się zarówno przez odległość, jak i przez jej własne łzy, które psuły jej widoczność. Wraz z momentem, kiedy straciła go z oczu kompletnie, dotarło do niej jak wielkim jest tchórzem, pozwalając mu odejść tylko i wyłącznie ze strachu. I tego przed własną przeszłością, której nie potrafiła zostawić za sobą i przed własnymi uczuciami, których nie umiała wyjawić. Głupie dwa słowa, dziewięć liter, sprawiłyby, że nie leżałaby teraz na piasku, trzęsąc się z emocji i próbując zrozumieć co właśnie się stało.
Zerwała się gwałtownie z ziemi, ocierając oczy jedną ręką, a drugą podnosząc z ziemi wachlarz. Słońce już dawno temu ustąpiło miejsca księżycowi, a zimne, nocne powietrze sprawiło, że jej palce zsiniały. Chciała ruszyć za śladami, które zostawił na piasku, jednak te już dawno się zatarły.
W końcu z pełną świadomością, że nikt na nią nie czeka, ruszyła do wioski, pozwalając, aby jej łzy malowały szlak na zimnym piasku.



 - Twoja herbata – usłyszała, niepewny głos, wyrywający ją z zamyślenia. Potrząsnęła delikatnie głową, przenosząc wzrok z białej ściany, w którą się wpatrywała przez ostatnie kilkanaście minut, na przyjaciółkę. Midori patrzyła na nią zdziwiona, wyraźnie zastanawiając się, czy powinna się spytać o powód jej zadumy, czy też jest to zbędne. Szybko jednak jej ciekawość zwyciężyła.
 - O czym tak zawzięcie myślisz? – spytała, siadając koło niej i zakładając za ucho pasmo czarnych włosów.
- Wspominałam – odparła blondynka krótko, upijając łyk herbaty. Przymknęła na chwile oczy i wzięła głęboki, uspokajający oddech.
 - Chodzi o twojego byłego? – ciągnęła, nie dając za wygraną. Temari, nie widząc sensu w kłamaniu, przytaknęła.
 - Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że stracisz głowę dla jakiegoś faceta, to bym go wyśmiała – stwierdziła Midori, uśmiechając się delikatnie i próbując rozluźnić atmosferę. Kiedy jednak zauważyła, że jej działania nie przynoszą pożądanych rezultatów, zbliżyła się do niej nieznacznie.
 - Boisz się go spotkać?
Temari zamarła, rozważając pytanie dziewczyny. Nigdy nie zastanawiała się, co będzie gdy się ponownie zobaczą. Starała się zrobić wszystko, żeby powrócić do dawnej siebie, z przed spotkania Shikamaru. Powrót do wioski Midori był jedynym szczęśliwym zbiegiem okoliczności, który jej to ułatwił. Nadrobienie straconych lat i wyjątkowo rygorystyczny plan treningowy sprawiły, że czas na myślenie miała tylko wieczorami, kiedy leżąc na boku wyobrażała sobie, że on śpi obok.
 - Nie – odrzekła w końcu – Jestem na to przygotowana. Właściwie, mogę się założyć, że obie będziemy z nim pracować. Wiedziałam na co się piszę, przyjeżdżając tutaj – dodała pewnie. Czego jak czego, ale na pewno nie będzie się bała spotkania z facetem – resztki godności jeszcze miała.
 - Więc dlaczego jesteś taka... niepewna?  - drążyła Midori, przyglądając jej się badawczo.
Dziewczyna niemal jęknęła, słysząc kolejne pytanie, na które nie potrafiła odpowiedzieć. Kiedyś dało się je policzyć na palcach jednej ręki, a w przeciągu ostatnich kilku miesięcy, zaczęło ich przybywać jak grzybów po deszczu.
 - Nie jestem niepewna – odparła, stwierdzając, że zaprzeczenie będzie najszybszą drogą do wyswobodzenia się z kłopotliwych pytań.
 - Wiesz, całkiem sporo wiem o nieszczęśliwych związkach. Mam dziecko na dowód.
 - Nasze sytuacje nie są w ogóle podobne – stwierdziła Temari rzeczowo, wiedząc, że ma rację.
 - Chcesz mi o tym opowiedzieć?
 - Nie teraz. Mam dosyć tych pytań – powiedziała, dopijając do końca herbatę i opierając się plecami o ścianę. Spojrzała w sufit, obracając kubek w rękach. Czuła się osaczona i zbyt zmęczona, żeby o tym rozmawiać. Jak widać sześć miesięcy to za mało, żeby wyrzucić z głowy ukochaną osobę. W takich chwilach zastanawiała się, czy jest to w ogóle możliwe.
 - Chcesz się przytulić i popłakać? – zapytała pół żartem, pół serio Midori, przypatrując się dziewczynie uważnie. Temari zamarła, posyłając jej spojrzenie godne bazyliszka. Chciała coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili ugryzła się w język. Zamiast tego podniosła się z łóżka i zgarnęła broń leżącą przy drzwiach.
 - Idę trenować – poinformowała, kierując się w stronę wyjścia.
 - Tylko pamiętaj o zakupach wieczorem! – krzyknęła za nią brunetka, mając nadzieję, że jej słowa dotarły do współlokatorki zanim drzwi się za nią zatrzasnęły.
Przeczesując dłonią gęste włosy, rozmyślała nad tym, czy jeszcze kiedykolwiek uda im się ponownie do siebie zbliżyć.





Oficjalnie nawet nie próbuję zgadywać dat publikacji rozdziałów. Jestem w tym beznadziejna, przepraszam.
Ten rozdział... Zawiera w sobie prawdopodobnie najbardziej uczuciową scenę, jaka kiedykolwiek się na tym blogu pojawi. Przyznaję, że pisanie o ShikaTema, nawet w takim wydaniu, sprawia mi jednak za dużą frajdę, żebym z tego zrezygnowała. W każdym razie teraz, kiedy mam już Saska, następny rozdział będzie już skoncentrowany wokół misji.
Chciałam jeszcze napisać, że zdaję sobie sprawę, że mam największe zaległości na blogach chyba od zawsze – naliczyłam cztery, ale to wszystko dlatego, że bardzo zdolne ze mnie dziewczę i udało mi się zarobić trzy pały z fizyki w tydzień. Jako, że u mnie pała ze sprawdzianu = zagrożenie, to teraz muszę pokazać swoje zdolności znowu i się tego pozbyć – również w tydzień. A że na innych przedmiotach wytrąca mi się słoma zamiast brunatnego osadu(jeśli kiedykolwiek będziecie miały podejrzenia, ze probówka jest niedomyta – nie używajcie jej!) to... no cóż, nie wiem w co ręce włożyć.
I jeszcze raz, bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie znaki życia na tym blogu. Każdy komentarz to dla mnie powód do uśmiechu przez co najmniej dwadzieścia cztery godziny.
Pozdrawiam! (:



34 komentarze:

  1. Dzieeńń dobry!
    Pewnie będę pierwsza, z czego bardzo się cieszę :D Stwierdziłam, że zrobię dzisiaj coś niespodziewanego i dla odmiany skomentuję o pierwszej w nocy. Tak ogólnie, to komentarz miałam już w połowie napisany (a zostawiam tu całkiem długie komentarze), ale mój laptopik kochany się zaciął ( po raz czwarty dzisiaj, zawsze gdy piszę jakiś komentarz -.- PRZYPADEK?) i tworzę go od początku. Choć chciałam to wszystko rzucić i iść spać. Ale nie ma mowy. Muszę skomentować tutaj!
    Znów chciałabym zacząć od czegoś, co nie było początkiem rozdziału. Hmm, pewnie dlatego, że ten rozdział całkowicie został przejęty przez Shikamaru i Temari. Tyle do napisania, tyle do napisania!
    Ale zacznę od tego, że wchodziłam na Twój blog codziennie(nie powinnam się przyznawać do takiej obsesji ;__;), by sprawdzić, czy procenty drgnęły trochę, czy też nie. Gdy tak – miałam niezły zaciesz :D
    Piękne uczucie mnie ogarnia, gdy widzę u Ciebie nowy rozdział. Jakieś niespotykane, jakbyś otwierała mi drzwi, którymi mogę uciec od rzeczywistości. Piękne, bardzo piękne.
    Sasuke to dupek. Ja rozumiem, że on ogólnie jest dupkowaty, oziębły, oschły, ale i tak mógłby nie mówić niektórych rzeczy. Gdy powiedział Sakurze, że już od roku jest w Konoha, to miałam ochotę wyjść z siebie, stanąć obok, wejść do opowiadania, spoliczkować, nawrzeszczeć na niego i wrócić. Albo nie! Nie będę wracać, zbyt szaro w naszym świecie. Dobrze, że Sakura próbowała go chociaż uderzyć w brzuch. A to bezczelny, arogancji, zadufany w sobie dupek, który oczywiście jest bossem i nie dałby się tak łatwo uderzyć. A szkoda!
    W dodatku Sakura zgodziła się na ten „spisek”. Huh, chociaż wcześniej się upierała, że nie i dobrze. Podobała mi się jej postawa.
    Nie jestem pewna, czy cieszę się, że się zgodziła, ale możesz być pewna, że będę wyczekiwać tych spotkań Sasuke i Sakury. Bardzo, bardzo niecierpliwie.
    To spotkanie Temari i Shikamaru było piękne z początku i takie romantyczne i jednocześnie pełne pasji! Spodziewałam się, że Shikamaru przerwie jej te gierki, nie wiem nawet, dlaczego, ale się spodziewałam. I cóż, musze powiedzieć, że Temari mnie denerwuje swoją postawą, w przeciwieństwie do Sakury. Tym swoim milczeniem zerwała z Shikamaru. Patrzyła jak Shikamaru płacze! Och, Shikamaru, ogólnie, Shikamaru! Ten to wie jak pokierować rozmową, jednocześnie sprawiając, że gubią się myśli. Matko, jak ona tak mogła nic nie mówić, a później go nie gonić. Miała Shikamaru! Kaman, to nie jest byle jaki mężczyzna. Mając go, nie można go ta po prostu odrzucić. Nie mogła po prostu powiedzieć na głos, że go kocha? Dobra, mam super bulwers. Zrujnować związek z Shikamaru. Naprawdę!
    Może dlatego tak bardzo ciekawi mnie, jak będzie wyglądać ich spotkanie. Czy będzie porywające i namiętne, czy też może ciche, smutne i ponure? Temari idzie potrenować! Czy może spotka po drodze Narę? Znów mam tyle pytań i znów chcę znać na nie odpowiedzi, a po raz kolejny skończył mi się rozdział. Gdzie sprawiedliwość na tym świecie się pytam, no gdzie?
    Huh, coraz bardziej interesuje mnie postać Midori, ale nie oszukujmy się. Bardziej mnie jednak interesuje Sasuke, Sakura, Shikamaru, Temari, sprawa morderstw, Raiden i och, no wszystko mnie ciekawi! Masz mnie.
    Czy Sasuke naprawdę zainteresował się tymi morderstwami, bo mu się nudziło? A może ma to jakieś drugie dno? Może jednak chciał spotkać się z Sakurą (jestem naiwną osobą)? Och, chciałabym to wszystko już wiedzieć!
    Życzę Ci powodzenia z tą fizyką. Sama mam z nią problemy, ale bardziej wynikające z tego, że nauczyciel jest beznadziejny :/ Mam nadzieję, że uda Ci się poprawić te jedyneczki. Każdemu zdarza się zarobić trzy jedynki w jednym tygodniu XD Hey, w sumie, chyba tak kiedyś zarobiłam ;__; .Ale z różnych przedmiotów ;)
    Nie przedłużając, bo pewnie i tak wyszło zbyt długo.
    Pozdrawiam i czekam standardowo, czyli niecierpliwie na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huh, krótko jakoś wyszło. Nie pokazał mi się nawet limit słów O.o
      Wybacz, poprawię się przy następnych ;)

      Usuń
    2. Uwielbiam Cię! Serio, Ciebie, twoje komentarze, to że mi prawisz tyle komplementów, że wyczekujesz tych rozdziałów! Jako osóbka schorowana, sfizykowana na śmierć i ogólnie zastanawiająca się ostatnio "co ja w ogóle robię?" nie wiem nawet jak wyrazić to ile to dla mnie znaczy.

      Tak się odnosząc do treści:
      - Sasuke jest w Kraju Ognia, nie w Konoha. (:
      - Uwierz mi, cieszysz się, że Sakura się na spisek zgodziła. xd
      - Rozumiem maksymalny bulwers na Temari. Chociaż sama to napisałam, przy jednym zdaniu było już "Dobra, co ty wyrabiasz?"
      - Od spotkania ShikaTema zacznie się następny rozdział. Gdyby nie fizyka ta scena byłaby jeszcze w tym rozdziale, ale wtedy publikacja by się o dobry tydzień przesunęła.

      Pozdrawiam! ;*

      Usuń
    3. Weno, weno, przyzywam Cię!

      Usuń
    4. Jeszcze trochę to tu odprawię rytuał z użyciem kadzidełek, przelewania wosku przez klucz i czego tam jeszcze nie znajdę w internecie...

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Mogę nawet kupić kadzidełka B|

      Usuń
  2. Dobry (wieczór? 4 rano to chyba jeszcze wieczór, nie? xD),
    Grace! Jak mogłaś?! Miałam taki plan, aby pierwsza skomentować ten cudowny rozdział, ale oczywiście musiałaś mnie wyprzedzić -.- ...
    Ten rozdział był taki uroczy i piękny, a zarazem taki smutny ... Jak ty to robisz kochana, co?
    Grr... Sasek jest dupkiem. Co ja mówię, dupkiem to mało powiedziane ...
    Na początku gra z Sakurą w jakąś głupią grę, którą tylko on rozumie, potem ŚMIE uniknąć ataku różowowłosej, by na koniec wyskoczyć z tekstem, że siedzi sobie od roku w Kraju Ognia. Nosz kurde, wciec się można. Dobrze, że Haruno się opierała przez trochę, a nie od razu poddała jego urokowi osobistemu. A tak swoją drogą co z Raidonem? Tęsknię!
    Teraz czas na mój ulubiony fragment. ShikaTema <3! Zaczęłaś z niezłym romantyzmem. Już skrycie podejrzewałam jakąś pikantniejszą scenę, a ty tu mi wyskakujesz z kłótnią. WHY?! xD
    "Temari! Co z tobą?! Ogarnij się babo i leć za nim!" - Takie oto myśli kłębiły się w mojej głowie czytając ten rozdział. Ooo, Temari idzie trenować ^^. Coś czuję, że bez spotkania z Narą się nie obejdzie. Liczę na to, że nie karzesz nam długo czekać w niepewności ^^.
    Uuu, przykro mi z powodu fizy. Wierzę, że dasz radę to poprawić. Sama nienawidzę tego przedmiotu. Każda godzina spędzona w pracowni dłuży mi się nie miłosiernie :/.
    Dzisiaj będzie krótko, no już klawiszy nawet nie widzę. Życzę dużej ilości weny, czasu i przede wszystkim chęci do pisania.
    Pozdrawiam seerdecznie, willownight :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4:03. o.O Nie wierzę. Jak pierwszy raz ten komentarz czytałam(w drodze do szkoły) to pięć razy się upewniałam, że to na pewno ta godzina. Dziękuję za chęci i podziwiam, że miałaś siłę na cokolwiek o tej porze.
      Raiden będzie w przyszłym rozdziale. Sama tęsknie za pisaniem o nim. xd
      "Temari! Co z tobą?! Ogarnij się babo i leć za nim!" --> podejrzewam, że moje myśli wyglądałyby dość podobnie.

      Również pozdrawiam! ;*

      Usuń
    2. Haha, kochana. Ja o tej porze pisałam fanfica, a jak zobaczyłam u ciebie rozdział to przerwałam wszystko i leciałam przeczytać ^^.
      Jeee! Będzie Raiden! xD. Nie mogę się doczekać ^^.
      Weny i czasu <3.
      ~willownight :*

      Usuń
  3. Hejooo gomen że nie komentowałem wcześniejszych notek no ale grype mam i mi się wstawać nie chciało[kurde akurat w ferie],kichanie co 5 minut jest wkurwiające, bardzo fajny rozdział i jak go przeczytałem to mi od razu się lepiej zrobiło[w końcu ile mozna oglądać wolf's rain] ok pozdro i czekam na next tu oraz na kakashi world,ok idę zanim cały monitor od kompa obsmarkam[warczenie] nara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huh, coś mi się wydaje, że trochę Ci się pomieszały blogi.

      Usuń
  4. A i zapomniałem się podpisać ok sory
    TSUME

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurwa bez kitu sory ale z tej gorączki już nie myślę normalnie sory,sory i jeszcze raz sory.ja pierdzielę zaliczyłem wpadkę wybacz.
    TSUME

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry, cześć i czołem! :D
    Tak troszkę mam dość przedstawiania się od „jestem nowa na tym blogu”, także napiszę, że przepraszam za nieodzywanie się przez jakieś dwa rozdziały, ale nie zostałam stworzona do pisania krótkich komentarzy pod każdym rozdziałem. Aleale wiem, że każdy się cieszy nawet z takiego komentarza-inwalidy, więc dam jakiś znak.
    Zanim skomentuję ten rozdział i w ogóle wszystko, zanim zapomnę co chciałam napisać: Twoi czytelnicy (łącznie ze mną, oczywiście) to chyba jacyś fanatycy. Komentarze o drugiej i czwartej w nocy. Party hard u Cashmire. XD

    Więc, rozdział. Właśnie, był świetny (jak każdy zresztą). Początek ShikaTema był piękny, ale oczywiście nic nie może trwać wiecznie i z pięknego stał się smutno-piękny. Bo pięknie nadal został napisany. Ogólnie masz cudowne pióro. Razem z Chusteczką i Niah należysz do mojej czołówki najlepszych. Ale rozdział.
    Początek z Sakurą i Sasikiem jakoś mnie za bardzo nie przejął, nie mogłam się w niego wczuć (choć może to przez kochaną Zochan, która spamiła mi coś o szablonach, podczas kiedy ja czytałam tę scenę). Ale o dziwo – albo nie-o-dziwo – wydawał mi się lepiej napisany niż ShikaTema. Chyba nie powinnam mówić o tym, gdzie masz co lepiej napisane, więc się ogarnę i napiszę coś logiczniejszego (bardzo śmieszne).
    Nie wiem naprawdę jak skomentować fragment o Sakurze (głupia Zochan ;_;), biorę się za te wspomnienia Temari. Czytając je, chciałam tak jak Willow krzyczeć do niej, żeby coś zrobiła, żeby on nie odszedł.
    Może to dziwne, ale tak się zastanawiam nad postacią Midori. Kim ona właściwie jest? Z kim ma to dziecko? Itakdalej. Pewnie coś o niej było, ale moja pamięć jest obłędna i nic nigdy nie pamiętam. <3

    Ten komentarz nie ma żadnego ładu i składu, wiem, ale innych nie ptorafię pisać. ;___;

    Pozdrawiam! C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Dziękuję, że znalazłaś czas i się zmusiłaś, żeby te kilka(dziesiąt) słów napisać. To naprawdę dużo dla mnie znaczy! (:

      Co do twoich odczuciach dotyczących tego, który fragment był lepiej napisany - prawdopodobnie masz rację, że się mocno różnią. SasuSaku pisałam wolniej i jednak skupiałam się tam głównie na "akcji". drugi fragment był bardziej uczuciowy i sama stwierdziłam, że pisanie takich scen w trzeciej osobie jest trudne. Nie, nie usprawiedliwiam się. Ciesze się, że mi mówisz o takich rzeczach, bo będę mogła zwrócić na to uwagę przy pisaniu następnego rozdziału.
      I cieszę się, że zwróciłaś uwagę na Midori. Z dwóch nowych postaci, zdecydowanie większa uwagą cieszy się Raiden. (:

      Również pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję! (:

      Usuń
  7. Może komentuję o normalnej porze, ale przeczytałam jakoś koło północy, bo przypomniało mi się, że blogger może dać znać o nowych rozdziałach w każdej chwili xD Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam nowy rozdział na Twoim blogu, bo cholernie byłam ciekawa jak się potoczy scena Sasuke i Sakury.
    Zaskoczyłaś mnie, bo nie spodziewałam się, że Sasuke zgłosi się na "ochotnika" na misję z nudów. Myślałam, że chce przeszkodzić Sakurze. "Pierwsza lepsza"- jak on mógł tak powiedzieć?! No, jak?! Stwierdzam także, że z tej dwójki to Sasuke jest bardziej irytujący. Żałuję tylko, że Sakurze nie udało się przywalić, w tę jego idealną twarz. Z chęcią pomogłabym jej w tamtym momencie.
    Poruszyły mnie także uczucia Sakury, gdy Sasuke był na odchodnym- kolejny raz patrzenie, jak się oddala- aż chciałam powiedzieć za nią, żeby mimo wszystko został ;__;
    Teraz będę z niecierpliwością czekać na to, jak będą wyglądać ich spotkania :D

    Shikamaru i Temari... Nie wiem, co napisać. W tym rozdziale (mimo mojej miłości do SasuSaku) to ten paring zdobył moje serce. W sposób jaki opisujesz uczucia Temari, czy Shikamaru jest taki... och! Bardzo spodobały mi się porównania, których użyłaś. Były takie naturalne i w łatwy sposób wpasowywały się w klimat sytuacji :)
    Całe to wspomnienie uświadomiło mi, że wciąż tak mało wiemy o Temari... Nie pamiętam, czy o tym wspominałam, ale uwielbiam jej charakter w Twoim opowiadaniu- taki racjonalny, często analityczny i mimo podobieństw inny od Shikamaru, którego jest mi bardzo żal. Biedny chce zbudować silny związek, ale... Temari, miałaś od razu za nim pobiec! :(
    Midori w tym rozdziale skojarzyła mi się z psem pałętającym się u nogi. Niby dobrze, że jest, ale nieraz ma się ochotę go pozbyć. Po prostu taki inny typ relacji xD Więc nie dziwię się, że poszła trenować (powiedz, że spotka tam Narę! ^^).
    Oczywiście w dalszym ciągu czekam na przeszłość obu dziewczyn, co tak bardzo skutkuje na ich obecną sytuację.
    Co raz, to bardziej wciągasz mnie swoim opowiadaniem :D
    Pozdrawiam i weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke jako ochotnik na misję - musi sobie biedak znaleźć zajęcie, jak olał wioskę. (:

      A porównanie Midori do psa mnie rozbawiło. xd Lubię psy. Chyba czas im dać jakąś poważną rozmowę, gdzie Midori będzie miała okazję się zaprezentować, bo bez kitu jest jak taki bezpański kundelek.

      Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam! ;*

      Usuń
  8. Przede wszystkim… Jak to najbardziej uczuciową scenę?! Ja tu liczyłam na jakieś konkretne ShikaTema w trakcie! Tak mało się dobrych blogów zrobiło o tej parce ;((

    Ogólnie, to wybacz, ze dopiero teraz komentuję. Czytam i piszę zawsze nocami, a od jakiegoś czasu non stop mnie głowa boli (pewnie od tego siedzenia po nocach), że dopiero wczoraj przeczytałam Twój rozdział.
    Jak zaczęłam, tak nie mogłam się oderwać. Strasznie krótko, kochana. Taki fajny rozdział mi serwujesz, że zawsze będzie za krótki.
    Pierwsza scena… Trochę wkurza mnie, że Sasuke wciąż ma władzę nad Sakurą. Chyba wolałabym ją w nieco twardszej wersji. Ale cóż… każdy ma jakieś słabości, a pech chciał, że jej jest właśnie Uchiha. Niemniej jednak, scena bardzo mi się podobała (w ogóle, lubię Twój styl pisania!). Jednak tak omówiona sprawa z tymi morderstwami, w trakcie rozmowy wydaje się o wiele ciekawsza, niż opisanie jej w tekście ciągłym. Fajnie w sumie, że będą się widywali. Zastanawiam, się tylko, dlaczego Sasek taki pewnym, skoro ona naprawdę może mieć akurat jakiś dyżur??
    No i spodobał mi się moment, kiedy powiedział, że jest w Kraju Ognia już od roku. Wyobrażam sobie, jak musiała się czuć. Tak blisko, a tak daleko….

    Druga scena - rządząca tymże rozdziałem! Ach, jakież to było słodkie i romantyczne. Normalnie, rozpływałam się. Jaki troskliwy był ten Shikamaru. Chciał ją lepiej poznać, jej przeszłość. Przedstawiłaś to w taki sposób, że zarówno dla niego jak i dla niej odczułam współczucie. Ona nie chce wywlekać przeszłości, nawet jeśli o niej myśli, to wypowiedzenie tego na głos wcale nie jest takie proste. To jak wypuszczenie potwora z klatki, którą nosi się w sercu.
    Z kolei Shikamaru mógł naprawdę czuć się odtrącony. Niby mu ufa, kocha go, ale nie zdradza mu jakiejś ważne części swojej przeszłości. Nawet jeśli Temari tak tego nie odbiera, on czuje się w tej kwestii, jakby był zupełnie obcym :(
    Swoją drogą… Co się wydarzyło? Co ma znaczyć ta blizna na udzie? To musiała być jakaś poważna rana. Będzie to wyjaśnione?? Kiedy???;>

    Ostatnia scena była taka… w sumie normalna. Lubię tą Midori. Ciągle kojarzy mi się z taką małą, wesołą koleżaneczką Temari. Musisz mi kiedyś przesłać dokładny jej opis, bo chętnie bym ją narysowała, żeby lepiej sobie wyobrażać xD
    Wracając do sceny… Nie mogę doczekać się spotkania Temari i Shikamaru. Pewnie będzie chłodno jak na biegunie i biedna Midori poczuje się jak piąte koło u wozu.
    No… krótko, więc się nie rozpisuję ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo naprawdę już zaczynam się wkręcać xD
    Pozdrawiam!;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytałam komentarz od Ciebie to aż przyklasnęłam ze szczęścia!
      Wiesz, jakie to jest niesamowite uczucie, kiedy ktoś zrozumie Twój rozdział w dokładnie taki sposób, jaki chciałaś, prawda? Mam ochotę skakać, bo ja naprawdę chciałam, żeby to tak została odebrane: Sakura, której słabością jest Uchiha, to "tak blisko a tak daleko" i Temari, dla której wypowiedzenie tego jest zwyczajnie za trudne i Shikamaru, który odbiera to jako odtrącenie i brak zaufania.

      Wszystko kiedyś będzie wyjaśnione. xD Chociaż przyznaję, że w jakiej kolejności(chodzi mi o te prywatne wątki) to sama do końca nie wiem.

      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  9. Jestem i ja!
    Wreszcie zabrałam dupę w troki by móc poczytać trochę nowości... I jak zwykle zabieram sie za to gdy powinnam robic co innego, ale coz to ja i moja logika, ze prace zaliczeniowe napisza sie same hah xD
    Z gory wybacz za brak polskich znakow, ale zwazywszy na pora i to, ze leze juz pod koldra w lozeczku jest ze mnie wymeczony len, ktory jesli teraz nie skomentuje tego rozdzialu, bedzie raczej musial sie powstrzymac z komentarzem do 6'tego rozdzialu. A tego nie chce >.<'
    Jezuuu Cashmire kocham tego bloga! *___* Z jednej strony zaluje, ze wczesniej nie zaczelam czytac, a z drugiej to chyba dobrze bo widzac zakonczenie 4'tego rozdzialu musialam od razu przeczytac 5'ty xD Ale spodziewam sie, ze to nie jedyne takie zakonczenie spogladajac w przyszlosc xD
    W zaden sposob nie zdziwilo mnie stwierdzenie Sasuke, ze mu sie nudzi... bo prawde mowiac, pewnie tak jest, wiec co chlop ma robic? xD Tekst jak bardszo na miejscu i normalnie, zawladnal mym sercem. Takie male zdanie, a tak bardzo potrafi mnie uszczesliwic ha! xD Ale ty... niespodziewalam sie, ze beda miec ten swoj taki maly uklad, jesli chodzi o bycie tym lacznikiem. Ale natomiast bylam w ogromnym szoku gdy przeczytalam jego ostatnia slowa... O.o polubi spotkania po latach? O.o ale tylko z nia bedzie sie widywal, i z nikim innym! AHHH!!! Chce wiecej Cashmire! A tak wlasnie gdy pomalu zmierzalam ku koncowce rozdzialu 4'tego zastanawialam sie kiedy Sasuke sie pojawi, a tu BAM jest xD Jak na zyczenie, normalnie hihihi :)
    Ale co bardziej zawladnelo moim sercem niz boski tekst Sasuke, ze mu sie nudzi to byl flashback z Shika i Temari. Zakochalam sie w nim *__* Ale jak to byla to najbardziej uczuciowa scena jaka sie tu pojawi? Ja chce wiecej takich momentow, ale oczywiscie nie za czesto by nie przeslodzic :)
    Przyznam szczerze, ze intryguje mnie Midori... i to o czym Temari tak niechetnie chciala rozmawiac. Czemu mam wrazenie, ze ta szrama na udzie ma cos z tym wspolnego? Hmmm... spekulacje, spekulacje... Midori unika swojego dziecka. Pytanie tylko dlaczego? Kolejne spekulacje, spekulacje... Czyzby jakis kolejny maly potworek? Czy moze nie jest w stanie patrzec na dziecko bo widzi w nim jego 'ojca?' nieee to raczej nie xD No nic, wpoldo 2 w nocy nie robi zbyt dobrze mojej glowie XD
    Ahh... i jeszcze intryguje mnie ten pacjent/przyjaciel Sakury. Wybacz, ze zapomnialam jego imie, ale tak to jest jak sie czyta caly blog w jeden dzien... ale chyba na R sie zaczynalo, co? Zastanawia mnie ten jego wypadek... Nie wiem czemu, ale wydaje mi sie, ze to ma cos wspolnego (w jakims - moze byc i nawet malym stopniu - z tym co dzieje sie w Kraju Ognia i nie tylko.) Te zaginiecia, przedwczesne smierci... cos tu smierdzi.... I w dodatku slowa Taki'ego. Czyzby ktos po sobie sprzatal? Ale co takiego? Przeciez to byli rozni ludzie z roznych wiosek, w dodatku w roznych wiekach... ahh.... tyle pytan mam Cashmire do ciebie, ze nie ogarniam xD
    Mam nadzieje, ze poradzilas sobie z ta fizyka! :)
    No nic, czekam ze zniecierpliwoscia na 6'ty rozdzial.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh... wybacz jesli komentarz nie ma sensu, ani skladni czy jesli nie mozesz sie polapac o czym mowie xD Ostatnie dwa dni byly dla mnie wyczerpujace :(

      Usuń
    2. Heeeej! Nie masz pojęcia jak się ucieszyłam na twój "widok"!
      "Nudzi mi się" - No a co ma biedaczek zrobić? Olał wioskę, skończyły mu się osoby, na których chce się mścić no to się nudzi. xd
      Co do reszty twoich pytań to powiem tylko tyle, że wszystko się jakoś tam łączy. xd
      Z fizyką jakoś sobie poradziłam - przynajmniej taką mam nadzieję, bo wyników jeszcze nie mam.

      Również pozdrawiam! (:

      Usuń
    3. Hihihi teraz to juz bedziesz mnie tu widywac przy kazdej publikacji :D
      To 'nudzi mi sie' rozwala system! xD Idealnie sie komponuje heh XD
      Oooo wszystko sie ze soba laczy.. hihihi bede knuc dalej xD
      Pociesze cie ja w Polsce tez z fizy orlem nie bylam (Y) 2 na koniec 2 klasy gim to moja ostatnia ocena hah xD
      Pozdrawiam Cashmire! ;)

      Usuń
  10. No więc... przeczytałam od razu jak dostałam powiadomienie na GG, ale z racji, że miałam lenia nie skomentowałam od razu. No weź, na komentarz to trzeba się odpowiednio przygotować, ustawić, nastawić.. słownik wyciągnąć, bo wypada xD Nie można tak z niczym w gości. xD A potem nie miałam czasu, małe problemy życiowe w pracy... no i tak to poszło-poszło, tak to poszło!
    Ale ja wiem, ze ty masz za dobrę serduszko, x-men'ów oglądałaś, ja oglądałam i ty się wcale nie gniewasz na mnie xD poza tym.. ty wstrętna małpko, skąd masz tylu czytelników?1 SKąd ja się pytam?:D Az mnie zatkało! Ja tu wchodze... 20 komentarzy i szok! Normalnie się zaskoczyłam! I ci nagle pozazdrościłam - bo nie byłabym sobą xD - i cię proszę.. zdradź mi tą sztuczkę! ten trick i wabik! Zdradź! xD
    Ale generalnie cieszę się bardzo, że ludzie cię doceniają i teraz pora na mnie!
    Aha! Czyli pt "będę ci słodzić' xD przygotuj się, podciągnij spodnie i jedziemy z tym koksem!

    No więc... Sasuke jest genialny! Tak, zdecydownie to król imprezy, rozodziału i calkowicie mną zawładną. Dokładnie tak go sobie wyobrażam teraz... takiego luzaka co ma niby wszystko w nosie i w głębokim Uchihowskim tyłeczku - zgrabnym xD
    I Sakura która znów chce coś udowodnić, pokazać i ewidentnie kończy sę to fiaskiem i kolejnym upokorzeniem na jej liście - no załamka! ale tak powinno być!
    Generalnie niezmiernię sie cieszę z zapowiadającej się "Współpracy", jestem ciekawa rozwiniecia wątku - romansu! - i niesamowitych przygód - przytulasków.
    Cały wątek - genialny. Wgl... musze cię pochwalić bo jest poprawa! Nie było opisów opisowych, ale wszystko miało sens, ręce i nogi i baaaaardzo przyjemnie się czytało.
    Dalej.. ojej... scena z Temari i Shikamaru mnie zdołowała, ale była jednocześnie taka piękna... chociaz sakura i sasuke zdecydowanie wygrali, to jednak w drugiej scenie bardziej sie wzruszyłam i przejęłam. Już wiemy o co chodziło... zagadka rozwiązania.
    W sumie trochę współczuje Shikamaru... ewidentnie się starał, bardzo, ale to Temari jest popsuta i nie idzie jej tak łatwo "naprawić" jak samochód. Trudna sytuacja, dwaj skrzywdzeni, bo wiem, że ona tego nie chciała, ale mimo wszystko... Nara wyszedł tak biednie ;C aż bym go przytuliła, noo ;C

    Generalnie... rozdział wdechee! haha ;d Robi się coraz ciekawiej i mam nadzieję, że już nie będę musiała tak długo czekać, bo mne coś bierze normalnie na samą myśl ;d

    Tak wgl na marginesie to planujesz dać swojej wiernej czytelniczce odrobineczę hinatk jednak? zasłużyła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a kto ma wybaczyć jak nie ja? Przecież ja sama mam zaległości jak stąd do Afryki, ale dzielnie nadrabiam!
      Cieszę się, że Sasek się podoba. Jakoś tak, nie sądziłam, że pisanie o nim będzie dla mnie aż taką zabawą, a tutaj - fajnie jest mieć postać, którą w dwóch słowach wyraża tyle ile inni w trzydzieści. I tak samo się cieszę, że podobała ci się tutaj Sakura, bo przez chwilę sama miałam wątpliwości, czy nei wyszła na za słabą. Ale będzie miała okazję się wykazać, może nawet przy Sasuke. Niesamowite przygody - przytulaski mnie rozwaliły.
      Brak opisów opisowych - jestem z siebie dumna. Pilnowałam się strasznie, żeby nie opisywać każdego drzewka po kolei.
      Nie wiem jak to będzie z tym czekaniem... W tym tygodniu czasu na życie nie miałam, teraz obiecałam sobie, że robię wszystko na bieżąco, więc jest szansa. xd A jak nie, to mam ferie za dwa tygodnie.
      Obiecuję, że jak wpadnę na pomysł wplecenia Hinatki bez sceny maksymalnego-zapychacza to to zrobię.

      Usuń
  11. Czemu na tak wspaniałe blogi trafiam ostatnia -,-.Heh Sasuke jest booski, a Sakurcia, chce pokazać jak jest :D Scenka z Temari i Shikamaru, aż mnie ciarki przeszły . Przeprasza za to że nie mam za bardzo czasu na komentowanie i za to, że Ci tu spamuję , zapraszam cię na mojego nowego bloga o tematyce MinaKushi :http://kushina-live-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Piszesz genialnie, piszesz genialnie iii.......... piszesz genialnie ;) A tak na poważnie to wyrażę moje słowa krytyki. SasuSaku wychodzi jak na razie bardzo dobrze. Ciekawa interpretacja ShikaTema choć troszkę brakuje tego czegoś między nimi (chodzi mi tu przede wszystkim o wspomnienie. Bo akcja teraźniejsza to istny majstersztyk) I choć wspomnienie o NaruHina był genialny to po cichu liczę na więcej ;) Ale to tylko subiektywne zdanie fana tej pary, bo przecież nie o nich ten blog. Sam się sobie dziwię że dopiero dzisiaj ( TAK DZISIAJ!) trafiłem na tak świetny fanfick i możesz być pewna że długo będe tu zaglądał ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej... Pojawią się tutaj jeszcze kolejne rozdziały?? Bo czekam na nie z utęsknieniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawią... Mam nadzieję, ze w bardzo niedalekiej przyszłości.

      Usuń
    2. Made my life tym komentarzem. To ja czekam!

      Usuń
    3. <3 ! ;*
      *idzie pisać*

      Usuń
  14. Cashimre, gdzie następny rozdział? Buuuuuuuuu. Ja tu umrę z niecierpliwości!

    Kurcze, dziewczyno postanowiłam przeczytać tego bloga od początku i sobie wszystko przypomnieć, i się tak wciągnęłam, że nie mogłam się oderwać. Jak to robisz, co? c:
    Po pierwsze tyle tajemnic! Ja tu umieram z ciekawości!
    Idealnie zbudowałam relacje między Temari i Shikamaru, chociaż się jeszcze nie spotkali, mają wspólną przeszłość... Trochę szkoda, że tak się rozstali, ale cóż, mam jeszcze malutką nadzieję w sercu, że jeszcze się zejdą.
    Co do wątku Sakury, kurcze, nie spodziewałam się, że Sasek będzie chciał od tak współpracować, coś czuję, że on nie jest taki dobroduszny i z czasem będzie chciał coś w zamian. :v I nie powiem, strasznie się zdziwiłam, kiedy się zjawił. XD

    Kurcze, ciekawi mnie postać tego chłopaka, którym Sakura się opiekowała, i co to za "wypadek". Niestety nie zapamiętałam jego imienia. XD

    Życzę sporej dawki weny! Bo ja tutaj nie wytrzymam mentalnie!

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń