piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 4

Bezgraniczna ufność w stosunku do samego siebie nigdy nie jest właściwą drogą.



Sakura zatrzymała się na moment, by objąć wzrokiem okolicę. Granicę wioski Shinrai wyznaczał rozpadający się mur, przywodzący na myśl budowlę z drewnianych klocków, którymi tak chętnie bawiła się w dzieciństwie, przedzielony jedynie dwoma, potężnymi bramami stojącymi na przeciw siebie. Powierzchnia miasteczka była tak mała, że swobodnie można było dostrzec cały jej obszar; głównie sięgające kilku metrów budynki w różnych odcieniach żółci i zwracający na siebie uwagę niewielki, położony centralnie park. Dziewczyna wzdrygnęła się na myśl, że mogłaby mieszkać w takim miejscu, zupełnie pozbawionym w jej odczuciu prywatności, czemu nie radziły znajdujące się w większości mieszkań zasunięte rolety.
            Ruszyła ponownie, tym razem wolniej, starając się ignorować ciekawskie spojrzenia przechodniów. Jako, że jedyni ninja znajdujący się w wiosce byli chunninami wynajmowanymi z innych wiosek, wiedziała, że sam jej ochraniacz wzbudzi zainteresowanie znudzonych monotonią ludzi. Przez chwilę rozważała ściągnięcie go, jak również schowanie broni do plecaka, szybko jednak stwierdziła, że rozpoznanie jej jako kunoichi w niczym jej nie przeszkodzi: domyślała się, że biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia była raczej spodziewana. Mimo to liczne pary oczu bez krępacji śledzące jej sylwetkę wprawiały ją w swego rodzaju zakłopotanie, powodując, że zaczęła uważniej wypatrywać potencjalnych przeszkód na drodze, o które mogłaby się potknąć.
 - Sakura! – Usłyszała, zasapany głos. Kiedy się odwróciła jej oczom ukazała się szczupła, męska sylwetka wyłaniająca się z pomiędzy budynków. Zatrzymała się, czekając aż chłopak ją dobiegnie.
 - Znamy się? – spytała, gdy stanął koło niej dysząc ciężko. Wyglądał na nie więcej niż piętnaście lat, jednak z uwagi na niewielki wzrost i jasne refleksy w miedzianych włosach, Sakura zastanawiała się, czy nie jest jeszcze młodszy. Dopiero po chwili dostrzegła czarny ochraniacz ze znakiem Konohy przewiązany na jego ramieniu.
 - Nie oficjalnie – odchrząknął i wyprostował się, usilnie starając się ukryć przerywany oddech – Jestem Mito , chuunin Konohy, z polecenia Hokage stacjonuję w tej wiosce już kilka miesięcy. – Mówiąc to wyciągnął do niej rękę w powitalnym geście. Sakura uścisnęła ją niepewnie, w ostatniej chwili dusząc w sobie pytanie skąd chłopak zna jej imię. To chyba efekty tej niezwykłej, powojennej popularności.
  - Nie spodziewałem się, że będziesz tutaj tak wcześnie. Informacja, że opuściłaś Konohę dotarła do mnie niespełna półtorej godziny temu – ciągnął, siląc się na poważny ton. Dopiero, kiedy to wypowiedział dotarło do niej, że zupełnie zignorowała tę część wypowiedzi jej mistrzyni, mówiącą o braku pośpiechu. Bezwiednie przebyła co najmniej trzy czwarte drogi w biegu, rozkoszując się wolnością, jaką daje samotne skakanie po koronach gęstych drzew kraju ognia. Tak naprawdę powrót do wyznaczonych granic przypomniał jej jak bardzo, do niej lgnęła.
 - Faktycznie droga była szybsza, niż przypuszczałam  - odparła wymijająco, na powrót kierując swoją uwagę na Mito, który teraz przeszukiwał swoje kieszenie. W końcu z westchnieniem ulgi wyciągnął niewielki, czarny zwój.
 - Tutaj są moje wszystkie raporty z ostatnich kilku miesięcy – powiedział, podając jej przedmiot – Prawdę mówiąc, do czasu znalezienia tego faceta nie działo się tutaj zupełnie nic wartego uwagi.
Sakura  pokiwała głową, chowając zwój do kabury.
 - To ty go znalazłeś? – zapytała, z rozbawieniem zauważając, że chłopak całą swoją uwagę poświęca jej nogom. Prawdopodobnie jeszcze kilka lat temu, Sakura dopilnowałaby, żeby te nogi wysłały go do szpitala, co, być może, nauczyłoby go patrzenia na twarz osoby, z którą się rozmawia. Teraz jednak śmianie w duchu wydawało jej się lepszym wyjściem. Czując na sobie jej wzrok, Mito odwrócił się, nieporadnie ukrywając rumieńce. Tak, mama z pewnością byłaby ze mnie dumna...
 - Nie – odrzekł najbardziej neutralnym tonem, na jaki było go stać.  – Znalazł go przypadkowy przechodzeń, który wracał nad ranem z polowania.
 - Dobrze – odpowiedziała i umilkła na chwilę - Będę potrzebowała dostępu do spisu ludności i kronik wioski – dodała w końcu.
 - Archiwum jest już zamknięte.
Dopiero jego słowa sprawiły, że dostrzegła słońce chowające się za zasłoną widnokręgu. Chwilowa konsternacja, którą ją ogarnęła szybko znikła, kiedy uświadomiła sobie jak późno opuściła wioskę.
 - Bardzo zależy mi na tych papierach dzisiaj – odparła, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Może i robiło się ciemno, ale to nie znaczyło, że może zmarnować najbliższe kilka godzin swojego życia. Poza tym, miała wrażenie, że ciężko byłoby jej tutaj znaleźć jakiekolwiek inne, pożyteczne czy też nie, zajęcie.
 - Zobaczę co da się zrobić.
 - Dziękuję.


Godzinę później siedziała z Mito w jednej z głównych knajp Shinrai, jedząc coś, czego nazwa wypadła jej z głowy. Wolała nie przyglądać się posiłkowi, wiedząc, że jej nowo-nabyta mania sprawdzania żywności prawdopodobnie sprawiłaby, że nie jadłaby nic przez kilka dni. Zamiast tego przeglądała niedbale plik dokumentów leżący na stole koło talerza. Chłopak zagadywał ją co chwilę nieporadnie, najwyraźniej uznając ciszę między nimi za krępującą, a ona starała się mu odpowiadać możliwie najmniej zdawkowo, domyślając się, że jest jego najlepszą rozrywką od kilkunastu tygodni. Uważała jednak żeby utrzymywać tor rozmowy z dala od tematu misji, zważywszy że ludzie przy sąsiadujących stolikach nawet nie próbowali udawać, że się im nie przysłuchują.
Szybko stwierdziła, że próba wyłowienia choćby szczątkowych informacji z papierów nie ma prawa powodzenia. Drażniący zapach spalonego oleju, strzępy rozmów, dźwięk obijanych o siebie sztućców  - to wszystko sprawiało, że nie mogła się skupić. Z przerażeniem stwierdziła, że za bardzo przywykła do nienaturalnej ciszy biblioteki i swojego mieszkania.
 - Jak dobrze znasz mieszkańców tej wioski? – zapytała, z irytacją zamykając teczkę z dokumentami. Potarła energicznie skronie w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
 - Nie najgorzej – odparł – Oczywiście ludzie się ze mną nie przyjaźnią, ale raczej mnie lubią. Zawsze chcą wiedzieć jak najwięcej o mojej pracy – dodał krzywiąc się z niesmakiem. Była pewna, że brak fascynujących szczegółów, którymi mógłby zaimponować innym nie była dla niego powodem do dumy.
 - Świetnie – poinformowała, dopijając pomarańczowy sok ze szklanki – Zapoznasz mnie jutro ze swoimi znajomymi.


Jej pokój w jedynym hotelu wioski był niewielki, ale na szczęście połączony z łazienką. Wychodząc z niej odetchnęła głęboko, czując jak wciąż gorące krople wody wpływające po jej karku momentalnie zmieniały temperaturę pod wpływem rześkiego powietrza wpadającego przez uchylone okno. Upewniając się uprzednio, że czerwone rolety są dokładnie zasunięte, zrzuciła okrywający jej ciało ręcznik i przebrała się w krótkie, czarne spodenki i wyciągnięty różowy podkoszulek. Następnie podsuszyła lekko włosy, tak, żeby nadmiar wody z nich nie ściekał na podłogę i pozbierała wszystkie przedmioty z podłogi, chcąc, aby chociaż w jej tymczasowym miejscu pobytu zachowana była zachowana względna czystość. W oczekiwaniu na zagotowanie się wody w jednolitrowym, lekko pożółkłym, jak wszystko tutaj, czajniku oparła nogę na ramie łóżka i zaczęła się rozciągać, myśląc, że zakwasy zdecydowanie są czymś, czego wolałaby uniknąć. Już pewnego rodzaju nieporadność względem innych jak również niemożność skupienia bez odpowiednich warunków uznawała za wystarczająco uwłaczające. Zauważając, że nie jest w stanie rozciągnąć się do pełnego szpagatu jęknęła, przeklinając swoją głupotę. Wszystkie zaniedbane treningi odpłacały się teraz z nawiązką i to nie tyle co jej ciału jak jej urażonej dumie. Dziękowała w duchu, że Tsunade nie wpadła na pomysł wysłania z nią Naruto, któremu pierwszy raz w życiu musiałaby przyznać rację.
Z zamyślenia wyrwało ją głośne świszczenie czajnika. Podeszła do miniaturowego stolika przykrytego kraciastą ceratą i zalała wrzątkiem liście melisy wrzucone wcześniej do starannie wyparzonego przez nią kubka. Postawiła napój na parapecie koło łóżka, ciesząc się, że delikatny wiatr kierował specyficzną woń naparu prosto na nie. Prawdopodobnie była jedną z niewielu osób, które piły melisę dla smaku, a nie jej właściwości uspokajających. Zresztą, na jednej z posiadówek Naruto stwierdził, że jeśli ona dziennie wypija co najmniej dwie filiżanki ziół, to albo jest na nie odporna, albo ich magiczne działanie wcale nie jest takie magiczne. Na myśl o przyjacielu kąciki jej ust uniosły się do góry. Zastanowiła się jak to się stało, że Hinata wytrzymała z nim już prawie pół roku.
 - Tak Sakura, bo z ciebie jest wielka specjalistka do spraw związkowych – mruknęła cierpko, siadając po turecku na łóżku. Upewniając się, że wszystkie potrzebne jej papiery leżą w odległości ramienia, przykryła nogi grubym, szorstkim kocem i upiła niewielki łyk herbaty. Chłodne, wieczorne powietrze zdążyło doprowadzić
 ją do idealnej temperatury.
Po mimo spokoju przez następne kilkadziesiąt minut nie udało jej się dowiedzieć niczego niezwykłego. Ichiro Kakuei był niczym niewyróżniającym się członkiem społeczności, pracował – jak większość – w kopalni uranu, wieczorami wychodził ze współpracownikami do tego samego baru, z którego wracał przed północą, tak, żeby przygotować się na następny dzień. Corocznie, zawsze w czerwcu, opuszczał wioskę na dwa tygodnie, zazwyczaj wybierając większe, turystyczne miasteczka położone nad morzem. Jeśli Sakura narzekała na powtarzalność swoich dni, musiała w tej chwili zwrócić honor tej części swojej podświadomości, którą ją za to wyśmiewała. Jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało, najciekawszą częścią życiorysu Kakuei’ego był jego przedwczesny zgon.
Podniosła wzrok z nad dokumentów, czując, że jej oczy coraz ciężej rozróżniają drobne znaki wyrysowane na pergaminie. Nie była pewna, która jest godzina, a zegarek nie stał nigdzie na widoku. Nie sądziła jednak, żeby mogła przysłużyć się w tej chwili misji w inny sposób, niż dając swojemu organizmowi odpocząć. Poranna wizyta u Raidena zmęczyła ją niewiele mniej niż podróż do wioski Shinrai. Wstała ostrożnie i owinęła koc wokół bioder, czując jak jej nogi pokrywają się gęsią skórką. I wtedy to poczuła. Instynktowne, wręcz paraliżujące wrażenie, że nie jest sama. Zaśmiała się w duchu, próbując przemówić sobie samej do rozsądku. Jej zachowanie było co najmniej irracjonalne; nikt nie widział gdzie teraz jest, a nawet gdyby ktoś jakoś się dowiedział, wątpiła, żeby uznał tę informację za przydatną. Zacisnęła zęby, dziękując za tę misję. Bazując na jej dzisiejszym zachowaniu poza murami Konohy, gdyby posiedziała w domu jeszcze kilka tygodni zmieniłaby się w prawdziwą paranoiczkę. Jednak nawet najbardziej logiczne argumenty nie były w stanie spowolnić jej serca, które napierało na żebra w poszukiwaniu wyjścia. Parsknęła, tym razem na głos, kiedy dotarło do niej jak głupie stają się jej myśli. Drugi raz tego dnia pragnęła znaleźć się w posiadaniu choćby szczątkowych zdolności sensorycznych. Przez chwilę rozważała podejście do okna i tradycyjne objęcie wzrokiem okolicy, szybko jednak stwierdziła, że robienie z siebie idiotki poprzez wychylanie się na, bądź co bądź, głównej ulicy wioski nie wchodziło w grę. Zacisnęła pięści i niemal tupiąc bosymi stopami bo wykładzinie zgasiła światło, uderzając w wyłącznik zdecydowanie mocniej niż było to konieczne. Kiedy położyła się w końcu na łóżku spróbowała dla własnego spokoju sumienia skupić się na najbliższym otoczeniu. Przekonując samą siebie, że jest sama, westchnęła z irytacją. Ty naprawdę wariujesz...


Tak jak podejrzewała, ranek nie przyniósł żadnych nowych informacji. Przed efektem deja vu w trakcie sekcji powstrzymało ją tylko to, ze biuściastą blondynkę zastąpiło dwóch niedoświadczonych pielęgniarzy, przez co cała procedura zajęła więcej czasu niżby Sakura sobie tego życzyła. Wnioski mogłaby przepisać z kart znajdujących się w Konosze. Zdecydowanie większe rozczarowanie przyniosła dla niej reszta dnia, z którą wiązała tak duże nadzieje. Żadna z osób z którymi rozmawiała nie była w stanie dostarczyć jej choćby szczątkowych wyjaśnień, przez co zaczynała wątpić we wpojoną jej w czasie treningu zasadę o nieistnieniu czegoś takiego jak przypadek. Bo czym potencjalnie mogliby się kierować shinobi, którzy zabili jednego z mieszkańców cywilnej wioseczki na granicy kraju ognia? Nie wątpiła w to, że dzieje się tutaj coś dziwnego, jednak nie widziała racjonalnego wyjaśnienia, dla którego wybrano akurat tego człowieka. Podejrzewała, że znalazł się tylko w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, których wybór padł drogą losowania. Nie zdziwiłaby się, gdyby ktoś po prostu przewiązał oczy opaską i po omacku błądził ołówkiem po mapie. Mając do dyspozycji daty i miejsca znalezienia ośmiu ciał w nieregularnych odstępach czasowych i tak nie byłaby w stanie znaleźć jakiegoś schematu, nawet, gdyby założyła, że on istnieje. Spraw dziwnych zaginięć wolała nawet nie analizować: ludzie opuszczali wioski z różnych powodów, o tym wiedziała aż za dobrze.
Mieszkańcy, z którymi rozmawiała byli pełni dobrej woli. Wszyscy doskonale znali siebie nawzajem i pragnęli, aby osoba, która to zrobiła poniosła konsekwencje swojego czynu. Poczucie zjednoczenia wciąż było rozbudzone, nie tylko wśród shinobi, ale i zwyczajnych, pragnących spokoju ludzi. Możliwe, że zwłaszcza wśród nich, jako, że wiedzieli, że są zdani na łaskę innych. Szczególnie wśród młodszych osób dało się wyczuć objawy zbiorowej paniki, tak jakby jej pojawienie się zapowiadało więcej zabójstw. Znajdując się wśród zwykłych ludzi czuła się jak anioł śmierci; wiedziała, że jej ręce, którymi wyleczyła tyle osób, są mimo wszystko splamione krwią. Osoby, których pozbawiła życia można by było policzyć na palcach jednej ręki, będąc w domu nigdy nie odczuwała potrzeby, żeby to analizować. Jednak kiedy znajdowała się poza murami wioski, z daleka od przyjaciół, uświadamiała sobie jak inne jest jej życie, od tego, które wiodą jej rówieśnicy z pomniejszych wiosek. Poza jej światem, światem ninja, nie było czegoś takiego jak uprawnienie do zabójstwa. Zabawne, że będąc medykiem, potrzebowała wpływu innych, żeby to do niej dotarło. Nie traktowano jej jako kogoś złego, raczej jako przedstawiciela równoległej rzeczywistości. A przecież byli pewni, że szuka zwykłego zabójcy, być może złodzieja albo pijanego krewnego.
Popijając popołudniową herbatę westchnęła przeciągle. Było tylko jedno miejsce, gdzie mogła się jeszcze czegoś dowiedzieć. Nie znosiła tego sposobu zdobywania informacji, bardzo długo odmawiała w ogóle szkolenia w tym zakresie. Wykorzystywanie swojej płci i wątpliwej, przynajmniej w jej mniemaniu, urody uznawała za poniżające i nad wyraz krępujące. Po mimo osiągniętej pełnoletniości i niejednokrotnym obcowaniu z ludźmi w stanie upojenia alkoholowego, wciąż z trudem przyjmowała do wiadomości informację, że butelka sake i nachalny dekolt, który w jej przypadku musiał być poprawiony niewygodnym push-upem, w wielu przypadkach osiągały zamierzony efekt z równą skutecznością jak tortury. Mito, przekonany, że jej pojawienie się ma głównie charakter polityczny a morderca Ichiro jest już daleko stąd, dopytywał ją o to co ma napisać w raporcie.
 - Nie pędź tak – przerwała mu w końcu, podnosząc z ziemi czarny plecak ze wszystkimi swoimi rzeczami – Chcę sprawdzić jeszcze jedną opcję.
Pióro, dotąd poruszające się szybko po pergaminie zamarło w jego dłoni.
 - Jaką? – spytał zaintrygowany, przypatrując jej się błękitnymi oczami.
 - Wiesz, gdzie tutaj odbywa się nocne życie?
Zmieszał się lekko, słysząc jej pytanie. Czuł, że nie powinien wiedzieć, w końcu był tylko nieśmiałym nastolatkiem. Mimo tego, odpowiedź znajdowała się na końcu języka.
 - Na pewno faceci z wioski coś o tym wspominali. – Zachęciła go, uważając, żeby na niego nie patrzeć. Domyślała się, że jego już i tak pokryta rumieńcami twarz wybuchłaby pod naporem jej wzroku.
 - Coś przebąkiwali  - wymamrotał, drapiąc się po głowie – Wiem, że dużo ludzi pojawia się  w knajpie na skraju wioski, blisko kopalni. „Ojeru”? Coś takiego. Mogę się dowiedzieć gdzie to dokładnie jest i cię zaprowadzić.
 - Poradzę sobie – odparła rozbawiona, wyciągając w końcu z plecaka poszukiwany przedmiot. – Będę musiała się przyszykować – dodała, patrząc na niego wymownie. Jednym duszkiem dopił wodę z szarawej szklanki, po czym pożegnał się i wyszedł.
Gdy tylko usłyszała zamykające się za nim drzwi, podeszła do nich i zamknęła je na klucz. Nie wiedziała, kto mógłby jej potencjalnie przeszkodzić, jednak nie miała zamiaru dawać swojej wybujałej wyobraźni pola do popisu. Zgarnęła uprzednio wyjętą z plecaka czarną bluzkę i leżącą na łóżku kosmetyczkę po czym ruszyła do łazienki. Lustro, wiszące nad umywalką, było tak małe, że wiedziała, że nie będzie w stanie objąć wzrokiem swojej sylwetki. Próbując przypomnieć sobie wszystkie rady Anko Mitarashi, zastąpiła żółtą, luźną koszulkę, dopiero co wyjętą, która dokładnie opinała jej ciało. Po chwili namysłu zdecydowała, że nie zmieni czerwonej, krótkiej spódniczki, którą miała na sobie. Miała nadzieję, że kabura przewiązana na jej udzie, jak również ciężkie buty na obcasach pozwolą jej na uzyskanie efektu „pociągającej femme fatale”, co podobno, było celem każdej kobiety idącej na podryw. Miała wyglądać na seksowną i niedostępną, jednocześnie dając mężczyźnie sygnały, że jest jedynie mimozą, którą trzeba się zaopiekować. Jej feministyczna dusza kopała i krzyczała w proteście, jednak Sakura zmusiła się do ignorowania jej. Zadowolona, że osiąganie kompromisu z samą sobą idzie jej coraz lepiej sięgnęła po kosmetyki. Nie było tego dużo, tylko niezbędnik, którym i tak stosunkowo niedawno nauczyła się posługiwać. Po części z niechęci, a po części z braku umiejętności wykonała najprostszy z możliwych makijaży, jedynie delikatnie podkreślając oczy czarną kredką. Przez chwilę trzymała w ręku czerwoną szminkę, jednak ostatecznie zdecydowała, że nie chce wyglądać jak wampir. Przyjrzała się sobie uważnie, jednak nie mogła ocenić, czy jej własne odbicie w lustrze jej się podobało. Dziwiła się, że kiedyś na poprawianiu wyglądu spędzała pół dnia. Teraz przypatrywanie się poszczególnym kosmykom włosów zdawało jej się zbyt nudne. Od swojej nauczycielki usłyszała kiedyś, że jej nietypowe włosy i duże oczy powinny poradzić sobie ze wszystkim i uznała, że najłatwiej będzie temu zaufać.


Już na wejściu uderzyła ją dusząca mieszanka alkoholu, potu i męskich perfum. Starając się nie krzywić, zamknęła za sobą drzwi i patrząc przez siebie podeszła do baru, kątem oka dostrzegając zaintrygowane spojrzenia posyłane w jej kierunku. W otoczeniu samych mężczyzn, których mięśnie rozrosły się dzięki codziennej pracy fizycznej poczuła się wyjątkowo drobna. Ninja w większości nie byli tak umięśnieni, wiedząc, że w ten sposób narażaliby się na utratę szybkości i zbyt duże zużycie tlenu, a w towarzystwie normalnych facetów nie była od... zawsze. Ściągając łopatki i pamiętając, żeby trzymać głowę wysoko usiadła na pustym krzesełku, zakładając nogę na nogę. Poprosiła, oceniając pobieżnie, trzydziestoletniego barmana o whisky z colą, pamiętając, że przy jej tolerancji – tudzież jej braku – na alkohol, zamawianie drinków, które się szybko kończą było samobójstwem, o czym wielokrotnie przypominali jej wszyscy, z którymi miała okazję pić. W oczekiwaniu na swoje zamówienie rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby się okazać przydatny. Nigdy nie umiała oceniać po pozorach, było to jej udręka od najmłodszych lat i pewnie gdyby nie jej zawód po prostu by tego nie robiła, a nie uznawała jako wadę. Zdecydowaną większość lokalu stanowili mężczyźni, a nieliczne kobiety miały już towarzystwo, co stawiało ją w centrum zainteresowania.
 - Relaks po pracy, kochanie? – usłyszała zza siebie. Odwróciła niby to leniwie, mierząc wzrokiem rozmówcę. Nawet kiedy siedział, mogła dostrzec, że przerasta ją o co najmniej trzydzieści centymetrów, a obwód jego bicepsa zapewne jest większy niż jej uda. Patrząc obiektywnie musiała mu przyznać, że był przystojny, a pewność siebie, którą epatował wskazywała na to, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
 - Kochanie? Czy coś przegapiłam? – spytała uszczypliwie, ciesząc się, że ma okazję na odpowiedź w jej stylu. Szkoda tylko, że została ona uznana – jak zakładała – za zachętę.
 - Niczego, czego nie moglibyśmy nadrobić – odparł, upijając łyk piwa. Sakura zaśmiała się, mrużąc nieznacznie oczy. Nie była w stanie stwierdzić, czy może się czegoś od niego dowiedzieć, jednak postanowiła zaufać regule, że w takich sytuacjach, to okazje garną się do niej, a nie ona do okazji.
 - Nic o tobie nie wiem – rzekła, biorąc do ręki postawionego przed nią drinka. Zaklęła w myślach, przypominając sobie, że kieliszek w kobiecej dłoni wygląda bardziej pociągająca niż gruba szklanka. Na szczęście mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na takie drobiazgi, zbyt zajęty wpatrywaniem się w jej oczy.
 - Jestem Taki. – Przedstawił się, jednak nie wyciągnął w jej stronę ręki.
 - Sakura – odpowiedziała prosto.
 - Tak więc, Sakuro, obowiązki już wykonane? – zapytał, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Kiedy odpalał jednego z nich, przyjrzała się uważnie jego palcom, z ulgą przyjmując brak obrączki. Jej brak doświadczenia dawał się jej we znaki; nie wiedziała, czy ma to potraktować jako wyraźną sugestię pójścia do łóżka(„Jeśli nie wiesz o co chodzi to chodzi o seks, pamiętaj”) czy próbę wyciągnięcia od niej informacji. Szybko uznała drugą opcję za wygodniejszą.
 - Czy myślisz, że popijałabym drinka w barze, gdyby było inaczej?
Ku jej zdziwieniu Taki zaśmiał się głośno.
 - Nie! Słyszałem, że shinobi Konohy są wyjątkowo poukładani – odparł, po czym zaciągnął się mocno i strzepnął popiół z peta do stojącej obok popielniczki. Przypomniała sobie, że nie miała na sobie ochroniacza.
 - Sporo o mnie wiesz.
 - Wszyscy się przejmujemy kiedy ginie ktoś z naszych – wytłumaczył. Och, więc jednak ta misja cię interesuje... Dopiła swojego drinka i spojrzała wymownie na pustą szklankę, modląc się, żeby jej głowa wytrzymała tę próbę. Na pożądaną reakcję nie musiała długo czekać.
 - Może coś mocniejszego?
 - Tylko, jeśli do mnie dołączysz.
Ponownie usłyszała jego śmiech. Gestem przywołał barmana i zamówił dwa shoty, w czasie kiedy Sakura próbowała odgadnąć, czy wypił już coś wcześniej.
 - Wracając do tematu: znalazłaś go? – ciągnął, przyglądając jej się badawczo. Sakura westchnęła ciężko, opuszczając wzrok.
 - Niestety nie i, między nami, wątpię, żeby to się kiedykolwiek udało. Wszystko wskazuje na to, że wdał się w nocy w bójkę, a w takich wypadkach rzadko kiedy udaje się wytropić sprawcę.  – powiedziała cicho, mając nadzieję, że wygląda na wystarczająco przygnębioną. Kłamstwo zawsze przychodziło jej z wielkim trudem, nawet w stosunku do nieznajomego, który prawdopodobnie przerabiał w głowie kamasutrę z jej udziałem. – To musi być dla was wielki cios – dodała.
 - Taka piękna dziewczyna nie powinna się tym zadręczać – odparł, uśmiechając się do niej. Odwzajemniła ten gest nieśmiało. Nawet nie zauważyła, kiedy Taki poprosił barmana o ponowne zapełnienie kieliszków. Wypili bez słowa.
 - Moja odpowiedź cię zawiodła, prawda? – spróbowała. Mężczyzna wyglądał na lekko zbitego z tropu. Niemal widziała przeładowania w jego mózgu, kiedy próbował się skupić. Żeby do rozpraszającej mikstury dorzucić jeszcze szczyptę pożądania, oparła się o brat, przez co znalazła się niebezpiecznie blisko niego. Jego wzrok bezczelnie omiótł całą jej sylwetkę, na dłużej zatrzymując się na jej ustach. Sakurze przeszło przez myśl, że trzeba było jednak je podkreślić czymś mocniejszym.
 - Wiesz kochanie, nie wszyscy lubią zakopywać brudy pod ziemią.  – odparł tajemniczo, nachylając się nad nią.
 - Co masz na myśli? – spytała szybko, machinalnie odsuwając się na kilka centymetrów. Nawet nie spoglądając w bok poprosiła o kolejną kolejkę. Z zamglonych oczu i spowolnionych reakcji wywnioskowała, że jej towarzysz jest dużo bardziej pijany niż ona sama. Teraz albo nigdy.
 - Nic konkretnego. Mówię tylko, że nie każdemu pasuje wasze podejście.
Sakura rozchyliła delikatnie usta, zastanawiając się, czy jej konsternacja była wynikiem rozprzestrzeniającego się po jej organizmie etanolu, czy też Taki zupełnie zmienił temat.
 - Kochanie – mruknęła, łapiąc go za rękę – Chyba nie wiem o czym do mnie mówisz.
 - O niczym – odparł niemal niezrozumiale. Widząc, jak z trudem utrzymuje się w pionowej pozycji wywnioskowała, że już niczego więcej się nie dowie, a jeśli szybko się nie przewietrzy, może i zapomnieć to co istotne. Powtórzyła kilkakrotnie w myślach jego słowa.
 - Idę do toalety. Nie ruszaj się stąd – szepnęła mu do ucha, mając nadzieję, że to załatwi sprawę. Upewniając się, że nie patrzy w jej kierunku skierowała się pospiesznie do wyjścia.




- Nieźle się tutaj urządziłaś – stwierdziła, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Po mimo kilkumilimetrowej warstwy kurzu, która zdążyła się osiąść na podłodze i meblach, mieszkanie sprawiało wrażenie ciepłego i przyjaznego. Okna, które Temari właśnie otwierała na oścież, chcąc wpuścić świeże powietrze, były trochę większe niż w standardzie Konohy. – Nawet u nas nie masz mieszkania na własność.
 - To też nie jest moje, tylko Suny – odparła blondynka.
 - Co nie zmienia faktu, że widać tu twoją rękę – rzekła podchodząc do parapetu – Tylko ty mogłabyś przynieść tutaj rośliny – dodała, przyglądając się niewielkim, pokurczonym kaktusom. Temari stanęła za nią i omiotła doniczki krytycznym wzrokiem.
 - Idę po konewkę – poinformowała. Midori pokiwała tylko głową, po czym kontynuowała badanie kwatery. Mieszkanie było urządzone minimalistycznie, przez co sprawiało wrażenie większego niż w rzeczywistości. Z balkonu rozchodził się widok na całą Konohę, która w blasku zachodzącego słońca prezentowała się imponująco. Wiedziała, że to wszystko bardzo odpowiadało Temari, która zawsze była przeczulona na punkcie estetyki.
            Midori skierowała się w stronę, z której dochodził dźwięk lejącej się wody. Zaczekała aż przyjaciółka napełni naczynie do końca, po czym zajęła jej miejsce przy umywalce. Zwilżyła dłonie niemal lodowatą wodą lejącą się z kranu i przeczesała gęste włosy, próbując je choć trochę ujarzmić. Po kilku minutach, kiedy po konsultacji z niewielkim lustrem wiszącym nad umywalką doszła do wniosku, że się poddaje wyszła z łazienki i zgarniając z przedpokoju torbę, którą ze sobą przyniosła, skierowała się w stronę niewielkiego pokoiku, pełniącego rolę sypialni. Rzuciła rzeczy na łóżko, ignorując gęste tumany kurzu wzbijające się z materaca i podeszła do wyjątkowo dużej, starej szafy znajdującej się na przeciwko. Wiedziała, że nim będzie mogła w niej coś ułożyć, czeka ją żmudny dzień poświęcony sprzątaniu, jednak wolała wiedzieć ile ma miejsca do dyspozycji. Obie nie zabrały za dużo rzeczy, dochodząc do wniosku, że jeśli misja się przedłuży to wybiorą się na zakupy, jednak nie wiedziała, czy Temari nie trzymała w niej czegoś innego. Otworzyła drzwi i przejrzała dokładnie wszystkie pułki, ostatecznie natykając się na miękką tkaninę, która, jak założyła, była pozostałością po poprzedniej wizycie lokatorki. Dopiero kiedy wyciągnęła ją z szafy i pozbawiła wierzchniej warstwy brudu mogła ocenić, że co w założeniu miało być zapomnianą sukienką, z pewnością nią nie było.
 - Temari! – zawołała, wystawiając przedmiot na przeciw siebie.
 - Co jest? – odkrzyknęła, zmierzając w stronę pokoju. Midori nie odpowiedziała, czekając aż do niej podejdzie.
 - Nie wiedziałam, że zbierasz trofea. – Zaśmiała się, unosząc brwi. Ku jej zdziwieniu reakcja blondynki była zgoła odmienna niż zakładała. Spodziewała się sarkastycznej odpowiedzi i lekkiego uśmiechu, a nie zaciśniętych szczęk.
 - Ty tutaj kogoś masz – niemal szepnęła Midori, czując mimowolne ukłucie w sercu. Nie była głupia, wiedziała, że jej decyzje podjęte lata temu zniszczyły ich przyjaźń, jednak wciąż tliła się w niej iskierka nadziei, że Temari ufa jej bardziej, niż przeciętnej osobie. W końcu przeszłość, którą dzieliły musiała coś znaczyć. Tym czasem gdyby nie przypadkowo znaleziona męska, czarna koszulka pewnie jeszcze długo nie dowiedziałaby się o tym, że jej przyjaciółka nie była już singielką. I to od dawna. Dałaby się nabierać, że jej świetna znajomość Konohy to zasługa częstych wizyt o charakterze czysto politycznym.
 - Miałam – usłyszała po chwili. Midori uniosła głowę, omiatając ją wzrokiem. Ton jakim wypowiedziała był neutralny, jednak zamglone spojrzenie utkwione we wciąż trzymanej przez nią części garderoby wyrażało nostalgię, którą z całych sił starała się ukryć. Temari podeszła i odebrała od niej koszulkę, przyglądając się jej przez chwilę. Westchnęła głośno i rzuciła ją na łóżko. – Potem pomyślę, co z nią zrobić – mruknęła.
 - Długo byliście razem? – spytała, próbując dopasować znane sobie informacje niczym puzzle. Wizja Temari w związku była dla niej niemal nierealna, ale wizja Temari, która ten związek zakończyła to czysta abstrakcja. Wielokrotnie dała jej do zrozumienia, że nie pozwoli nikomu wejść z butami w jej życie. Midori była pewna, że jeśli komuś uda się wywiercić otwór w murze, który budowała przez te wszystkie lata to zostanie z nią na zawsze.
 - Oficjalnie czy nieoficjalnie?
No tak, mogła się domyślić, że musieli się znać na długo przed tym, jak zostali parą.
 - Oficjalnie
 - Dwa i pół roku.
 - Długo – parsknęła Midori, próbując rozładować napięcie, które wypełniło niewielki pokój. Widziała, że Temari nawiedzała teraz cała gama różnorakich wspomnień, z których desperacko próbowała się wyplątać – Ja w tym czasie zdążyłabym urodzić dwójkę dzieci.
 - Na szczęście nie jestem tobą – rzekła Temari i chociaż uśmiechała się lekko, na myśl, że sprawy mogłyby przybrać taki obrót wyraźnie się wzdrygnęła. I tak łączyło je już za dużo. Siedziały przez chwilę w ciszy, w czasie której Midori zrozumiała więcej, niż w przeciągu sześciu ostatnich miesięcy. Z trudem powstrzymała się, żeby nie uderzyć otwartą pięścią w czoło. Myślała, że wciąż zna ją tak dobrze, a jednak nie domyśliła się, że docinki i złość na widok przedstawicieli płci męskiej to efekt zwykłej tęsknoty. Zdobycie serca Temari można byłoby porównać do wyprawy kosmicznej, ale złamanie jego złamanie wbrew pozorom nie stanowiło aż takiej trudności. Było jak najbardziej kruchy kryształ, otoczony wieloma warstwami diamentu.
 - Ty z nim zerwałaś czy on z tobą? – zapytała, chociaż widziała, że dziewczyna jest już zmęczona tym przesłuchaniem. Już nawet nie próbowała udawać, że ta rozmowa jest dla niej równie lekka jak temat pogody. Opuściła na chwilę gardę wiedząc, że dookoła jest pełno ludzi, którym będzie mogła udowodnić jak bardzo jej to nie rusza.
 - Wspólna decyzja – odparła i zamarła na chwilę, jakby rozważając, czy powinna coś dodać – To po prostu nie miało sensu – stwierdziła w końcu pewnie. Midori domyśliła się, że to zdanie wcale nie było skierowane do niej – Skończmy ten temat – jęknęła w końcu.
 - A szkoda, bo chciałam spytać, czy twoim ideałem dalej jest ciemnooki i długowłosy brunet. Powiedz, że będę miała okazję go poznać!
Ku jej szczeremu zdziwieniu głośny śmiech Temari wypełnił pomieszczenie.
 - Uwierz mi, że to że jesteśmy tu od godziny a jeszcze na niego nie wpadłyśmy, należy rozpatrywać w kategorii cudu


Sakura szła wolno, mając nadzieję, że nie myli drogi do jej hotelu wyznaczonej przez niewielkie, ciasne uliczki, których podobieństwo przywodziło na myśl labirynt. Właśnie na ich identyczność, jak również zupełny brak orientacji w terenie zrzucała wątpliwości w obraniu drogi, przekonując samą siebie, że alkohol nie ma z tym nic wspólnego. Z drugiej strony, Tsunade zawsze tłumaczyła jej, że siedemdziesiąt procent sukcesu pijanego człowieka stanowiła umiejętność przyznania się do bycia pod wpływem. Tylko, że ja nie jestem pijana!  Przez chwilę poważnie zastanawiała się nad możliwością, że została zwyczajnie przechytrzona i jakimś cudem w jej żyłach znalazły się inne używki aniżeli zwykły alkohol. W końcu nie zwracała sobie głowy poczynaniami barmana zbyt skupiona na udawaniu flirciary. Opcja dosypania czegoś do jej drinka była o tyle kojąca, że pozwalała uniknąć upokorzenia spowodowanego zwykłym upiciem się trzema kieliszkami wódki. W jej głowie pojawiła się idiotyczna wizja wydzierającego się Naruto, że w przeszłości trzeba jej było jeszcze mniej. Potrząsnęła energicznie głową, stwierdzając, że wyimaginowane krzyki przyjaciela są dla niej nie do zniesienia. Zatrzymała się na chwilę i wzięła głęboki, uspokajający oddech.
 - Jesteś zupełnie trzeźwa – upomniała się wbrew radom mistrzyni. Jako, że w zasięgu wzroku na próżno było szukać żywej duszy miała nadzieję, że mówienie do siebie ujdzie jej płazem.  Z zadowoleniem stwierdziła, że ziemia pod jej stopami jest zupełnie stabilna. Więc jeszcze nie jest tak źle...
 - Kochanie – usłyszała niespodziewanie, jak tylko na powrót uwierzyła, że dotrze bezpiecznie do łóżka. – Ode mnie się nie ucieka.
Zaklęła na głos słysząc znajomy głos. Miała nadzieję, że jej towarzysz wieczoru nie będzie jej sprawiał problemów. Po stanie, w którym się znajdował kiedy wychodziła, założyła, że nie będzie w stanie jej śledzić. Jej ogłupione alkoholem szare komórki w roztargnieniu szukały najlepszego wyjścia z tej sytuacji.
 - Obiecuję, że te usta mogą ci się przysłużyć znacznie bardziej.
Zaciśnięcie pięści – bezwarunkowa reakcja jej ciała – sprawiło, że ciszę między nimi przeciął gruchot jej paliczków. Z trudem powstrzymała chęć naparcia na niego i pozbawienia przytomności. Logika, którą alkohol i adrenalina chciały odepchnąć jak najdalej, tłumaczyła jej jak małej dziewczynce, że jeśli uszkodzi, któregoś z mieszkańców tylko narobi kłopotów wiosce. Zdecydowała, że obezwładnienie go i pozostawienie na ławce w parku będzie najlepszą opcją. W końcu wyszli niezależnie od siebie.
 - Jeśli ty nie chcesz się do mnie zbliżyć – ja to zrobię – zdecydował, ruszając ku niej chwiejnym krokiem. Widząc, w jakim jest stanie, była pełna podziwu, że dał radę ją dogonić. Stała spokojnie, w dłoni kumulując odpowiednią ilość chakry. W momencie, kiedy był niespełna metr od niej uniosła dłoń w górę, gotowa do ataku.
 - Dobranoc – wyszeptała, uderzając go w brzuch.
Widząc, jak upada kilkadziesiąt metrów od niej zakryła sobie usta dłonią. Czy naprawdę, aż tak źle wymierzyła siłę?
 - Nie, nie, nie – powtarzała gorączkowo, nachylając się nad nim – Nie możesz, do cholery, skończyć w szpitalu!
 - Szpital już mu nie pomoże – usłyszała zza siebie. Będąc na pograniczu szoku spojrzała na twarz Takiego po czym na kilka sekund zamarła. Puste oczy, bezwładne ciało bez żadnych oznak życia. Ktoś mnie wyprzedził. Odzyskując panowanie nad sobą jednym, zgrabnym ruchem wyjęła kunai’a z kabury i odwróciła  się gwałtownie. Widok, który zobaczyła sprawił jednak, że broń wyślizgnęła się jej z dłoni. Modląc się, aby wszystko co się dzieje było jedynie wynikiem czegoś, czym poczęstowano ją w barze uszczypnęła się w ramię, jednak ani to, ani rozpaczliwe pocieranie oczy nie zdematerializowało człowieka przed nią. Przełykając głośno ślinę próbowała odzyskać panowanie nad sobą.
 - Co ty tu robisz? – wychrypiała, dodając w myślach jego imię. Sasuke.





No cóż, z życzeniami świątecznymi się nie wyrobiłam, więc złożę wam noworoczne: Przede wszystkim, żeby rok 2014 był lepszy niż 2013 niezależnie od tego, czy możecie ten uznać za udany czy też nie. Żebyście wytrwały we wszystkich postanowieniach(od siebie obiecuję, że na samym szczycie mojej listy jest „pisać regularnie!”) i tych błahych i tych całkiem poważnych. Żeby wasz świat był pełen przyjaciół i czekolady.
Takie są właśnie moje nieskładne życzenia. Zawsze w tym byłam beznadziejna, niestety.

A co to rozdziału piątego... No cóż, do szkoły wracam 7 stycznia. Biorąc pod uwagę, że ten rozdział powstał w trzy dni do kupa czasu, więc zrobię co mogę, żeby się chociaż minimalnie zrehabilitować. O dziwo na brak weny nie mogę narzekać, nie wiem tylko, czy mogę to w pełni uznać jako plus. Zawsze w takich wypadkach mam wrażenie, że mój styl robi się zbyt beztroski i taki... dziecinny? Tak, to chyba dobre słowo.

Pozdrawiam i dziękuję każdej, pojedynczej osobie, która poświęciła chwilę, żeby tę moją pisaninę przeczytać. Wbrew pozorom daje mi to więcej, niż jestem w stanie wyrazić. 

16 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam u Ciebie rozdział 4! Czułam się kompletnie jak dziecko, które zauważyło, że największy prezent pod choinką należał właśnie do niego. Po przeczytaniu z kolei byłam dzieckiem, które rozpakowało już owy, prezent i zobaczyło, że są nim, dajmy na to, wymarzone klocki LEGO.
    Ach, całe to opowiadanie ma taki swój klimat, rodem z kryminałów. A ja uwielbiam kryminały! Wraz z tym rozdziałem zauważyłam tą różnorodność poszczególnych postaci, której wcześniej nie widziałam. Ślepa ja.
    Mito przywodzi mi na myśl takiego nieśmiałego nastolatka, który pierwszy raz otwarcie rozmawia z kobietą. Uroczy jest z tymi swoimi rumieńcami i ogólnie polubiłam go. Em... nie jestem raczej zbyt dużą feministką. Zależy pod jakim kątem patrzyć na feministki. W każdym razie cieszę się, że Sakura nic mu nie zrobiła, czego nie można powiedzieć o drogim panu podrywaczu... ale o tym później. Czytałam dużo opowiadań, w których Sakura ubierała się wyzywająco, a następnie warczała na każdego, kto się na nią spojrzał. Weź tu kieruj się logiką! Niebywale mnie to denerwowało, więc z ulgą przyjęłam wiadomość, że nie ma czegoś takiego u Ciebie. Zresztą, halo! To przecież zupełnie inny poziom, co ja tu porównuję!
    Ktoś ją obserwuje! Powstrzymam się jeszcze przed okrzykami i powtarzaniem w kółko tego samego imienia, choć naprawdę korci, bo aż obgryzam skórki z ekscytacji (bardzo, bardzo głupi nawyk). Bardzo dobry opis wysysającego prywatność miasta. Wszyscy wszystkich znają. Dar czy przekleństwo? Zawsze się nad tym zastanawiałam.
    Tak się wciągnęłam w sytuację Sakury, że akapit rozpoczynający część Temari wywołał u mnie żal.
    Niesłusznie! Oczywiście, że niesłusznie, powinnam się tego spodziewać. Ponieważ to co się tam działo było równie interesujące, o ile nie bardziej. Zresztą im dalej w treść, tym ciekawiej się robiło. Związek Shikamaru i Temari nie miał sensu? Że co proszę? Pisałaś już o jakże ważnej przeszkodzie w ich związku, będącą trzy dniowym marszem między wioskami, ale żeby od razu rezygnować przez to z miłości? Jego koszula, w szafce! Och, jak mnie to rozbudziło! Ciekawa jestem przyjaźni, a raczej relacja, między Midori a Temari, ale nie okłamujmy się. Jestem jeszcze bardziej ciekawa związku Shikamaru i Temari. Jak do tego doszło? Dlaczego tak naprawdę zerwali? Gdzie ta miłość?!
    Wrócę teraz do Sakury, choć jednak nie wyszło tak chronologicznie jak bym chciała. Dziewczyna idzie na miasto, by zdobyć informacje. Jak ja rozumiem jej niechęć przed takim poniżaniem się. Ha! Jednak odrobina feminizmu we mnie jest! Takie zachowanie uważam, za dosyć niemądre, żeby nie powiedzieć głupie i zdzirowate, ale nie odnoszę się tu do Sakury! Nie zachowywała się wcale źle, plus robiła to po to by zdobyć informacje. W ostateczności wyszło na to, że to ona miała ich udzielić. Na szczęście ninja okazał się mieć dużo słabszą głowę niż ona. Nie spodziewałam się tego! A jeśli już mówimy o rzeczach niespodziewanych to przejdźmy do sytuacji, w których ten umięśniony facet, całkowicie kojarzący mi się z napakowanym koksem praktykującym "zimny łokieć", zaczął ją gonić zapewne oczekując czegoś więcej tego wieczoru niż... no właśnie, niż tego śmiercionośnego uderzenia. Tylko nie za bardzo rozumiem. Pewnie nie powinnam się do tego przyznawać, bo być może wynika to z czystej głupoty. Kto w końcu zadał to uderzenie? Zdanie "Ktoś mnie wyprzedził" zbiło mnie z pantałyku.
    Ekhem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz czas na coś, co chciałam napisać już od razu, na początku tego komentarza, ale wyszłoby wtedy tak chaotycznie, że biorąc kilka oddechów uspokoiłam się trochę i powstrzymałam podniecenie. "Szpital już mu nie pomoże". Ja się rozpływałam na krześle domyślając się, kto to powiedział i jednocześnie pochłaniałam kolejne zdania. Sasuke! Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, ach Sasuke! Moja radość nie zna granic! Mam ochotę płakać, bo nie mogę natychmiast przeczytać kolejnego rozdziału. Musisz lubić zadawać ludziom ból, że kończysz w takim momencie. Pojawił się! Uwielbiam ten moment, uwielbiam! Aż mi oczy zaszły łzami. W ciągu pisania tego komentarza, przeczytałam go jeszcze ze trzy razy. Po prostu nie mogę uwierzyć! Tak cudownie, tak niesamowicie. Teraz to już całkowicie na poważnie, muszę znaleźć lepsze przymiotniki, nie uciekając się do bluźnierstw. W końcu przybył Sasuke!
      Z Twojej dopiski wynika, że mogę się spodziewać rozdziału jeszcze przed zakończeniem przerwy, czy to tylko moja złudna nadzieja? Powiedz, proszę, że to prawda, bo ja tu umrę.
      Bardzo dobre postanowienie! Jestem całkowicie za! Pisz, pisz, pisz ile tylko możesz <3
      Świat pełen czekolady, aż się rozmarzyłam. A i przyjaciół! Tylko tych prawdziwych, a nie takich co obrabiają za plecami. Też Ci tego życzę! Ale dopiszę tylko, że miłość bywa przydatna. Obyś miała jej dużo!
      Co do Twojego pisania pod wpływem weny: nie mogę uwierzyć, że tak to ujęłaś! Przecież pisanie powinno sprawiać przyjemność i jeśli Twój styl zmienia się, gdy piszesz go pod wpływem weny, to może właśnie oznacza, że jest tym prawdziwym stylem. Od razu dziecinnym! Może po prostu lżejszym. Nie będę tutaj dawać jakichś rad, bo zbyt bardzo ten Twój styl pisania kocham, ale proszę mi nie marudzić na wenę!
      Pozdrawiam Cię serdeczne i bardzo liczę na to, że już niedługo ujrzę rozdział 5.

      Usuń
    2. Obgryzanie skórek? Zgadzam się, koszmarny nawyk. Walczyłam z nim przez 10 lat, a dalej się pojawia w sytuacjach stresowych. Tak więc łączę się w bólu.
      Jeśli chodzi o ten podryw w celu zdobycia informacji: Mi się wydaje, że to jest norma dla dorosłych kunoichi. Chcą czy nie chcą, muszę się tego nauczyć. Bo spójrzmy nawet na takiego Jirayię czy Kakashiego: pięknej kobiecie kilka razy łatwiej będzie się do nich zbliżyć.
      Osiłek z baru... Cóż, starałam się, żeby nie wyszedł maksymalnie stereotypowy: dlatego nie podkreślałam jaki jest obleśny ani nic, w sumie nawet zaznaczyłam, że jest przystojny. Ale stereotypowy mimo wszystko jest i biorę to na klatę. Następnym razem przypilnuję się bardziej z tymi postaciami epizodycznymi. xd
      ShikaTema.... Mwahaha "gdzie ta miłość?" - spokojnie, ja mojej parki, której kibicuję odkąd skończyłam dziewięć lat po macoszemu nie potraktuję. Wszystko jest pięknie przemyślane i ładnie się wyjaśni. Trzeba tylko przejść na sceny z perspektywy Shikamaru i Temari. xd
      Co do tego co się stało z tym kolesiem: Sasek go zaatakował sharinganem chwilę przed Sakurą. Dlatego efekt był taki a nie inny. Dopiero teraz widzę, że nie zaznaczyłam tego dość wyraźnie więc dziękuję za zwrócenie uwagi. (:

      I z tą weną: To nie tak, że ja się zmuszam do pisania i naginam swój styl. Jak patrzę z perspektywy czasu na swoje teksty napisane w morzu weny i w bezweniu totalnym to widzę, że te pierwsze są lepsze. Ale jednak jak nie mam weny i muszę myśleć nad każdym zdaniem po kilka razy to mam takie głupie poczucie, że więcej zrobiłam. xd A jak piszę tak szybko, że palce nie nadążają za moją głową, to po skończeniu zawsze wydaje mi się, że "coś za łatwo poszło". Pewnie to głupie wrażenie. xd

      Nie chcę nic obiecywać, ale bardzo się postaram wyrobić do tego 7 stycznia, jeśli nie z publikacją, to chociaż z tym żeby mieć większość rozdziału napisaną.

      I muszę ci bardzo podziękować, za to że jesteś i tak się tą historią ekscytujesz. Zawsze czytając komentarze od Ciebie mam ochotę cię wyściskać mocno za to ile mi dajesz motywacji. Teraz ponownie dzięki Tobie kładę się spać z uśmiechem na ustach. DZIĘKUJĘ!

      Usuń
    3. Ach, ach jak tu się nie ekscytować ulubionym blogiem? Nie da się, nie da :D To tak, masz z tą weną! Hej, to nie martw się każdy tak ma. Myśl "coś za łatwo poszło" bardzo często świta w mojej głowie :)
      Tak, pewnie sama to zauważyłaś, ale oczywiście tak się z tego cieszę, że muszę tu napisać. Ilość obserwatorów u Ciebie rośnie! A ja się przez to szczerze jak idiota <3

      Usuń
  2. A tak właśnie ostatnio myślałam o Twoim blogu i aż się bałam, czy będzie kolejna notka :) Na szczęście jest i to z jaką akcją pod koniec. Uwielbiam kiedy ni z tego ni z owego pojawia się ktoś taki, kto potrafi wywołać ciarki na skórze. Saske! :)

    Ten chłopaczek Mito wydał mi się przeuroczy. Taki podrostek, który zawstydził się, kiedy zapytała o nocne życie wioski <3 Ale widać, że jest z tych porządny, dojrzalszych rzekłabym nawet, skoro nie zgrywał żadnego Alvaro i takie tak. Bardzo pozytywna postać :)
    Ogólnie początek momentami bywał trochę nudnawy, ale takie sceny pojawiają się zawsze i bez nich to nie byłoby już to samo. Ja jednak lubuję się właśnie taki scenach, które pojawiły się w drugiej połowie notki. M.in. z Sakurą w barze :)
    Aż narobiła mi ochoty i chyba sama jutro gdzieś wyskoczę xD
    Ale dobra tam… ten typek… Na początku przypominał mi typowego maczo, takiego pakera, szpanera, który podrywa puste panienki. Sakura ze swoimi różowymi włosami, może dla nie kumatych taka się wydać. Później jednak zrobiło się jakoś podejrzanie. Ja bym się go bała, gdybym spotkała go po jakimś czasie, tak jak Haruno. Jestem ciekawa, czy to był zwyczajny gostek, który po prostu był na nią napalony, czy ktoś, kto miał coś wspólnego z całą sprawą i mógł chcieć uciszyć Sakurę. Nawet w takim stanie mógł się okazać przecież „mistrzem pijanej pięści” xD
    No i ten cios Sakury… Kilkadziesiąt metrów? Faktycznie ostro przegięła. Jeszcze oskarżą ją o morderstwo i będzie musiała ukrywać się razem z Saskiem w jakimś rynsztoku :O
    „Ktoś mnie wyprzedził.” – czyżby więc, to nie Sakura urządziła tak tego typka, czy o co chodzi??
    Pojawienie się Sasuke przyćmiło jednak wszystko. Jestem ciekawa, co on tu robi, czego chce i po czyjej jest stronie.

    A Temari… Temari w Konoha! I miała chłopaka! Shikamaru!<3 Chociaż bardziej do tej sceny z męską odzieżą pasowałyby mi bokserki. Ja na przykład mam kilka męskich, zwykłych koszulek, w których lubię chodzić po domu, czy spać, więc taka koszulka to słaby dowód ;)
    Niemniej jednak, bardzo fajnie, że Temari ma już jakąś przeszłość odnośnie spraw sercowych. Oczywiście mogę się niebawem spodziewać jakiś scen z ShikaTema, prawda?;> Może być ich więcej niż z Sakurą i Saskiem, ja się nie obrażę xD

    Co by tu jeszcze?
    Chyba wszystko już napisałam. Pewnie „spotkamy się” niedługo na konferencji, więc życzenia sobie na razie odpuszczę, chociaż już teraz dzięki za Twoje. Przyjaciółmi nie pogardzę, ale czekoladę będę musiała odrzucić xD
    No i trzymam Cię za słowo, że rozdziały będą częściej! Sama też muszę dodać to do listy moich postanowień.
    Oczekuję więc kolejnych rozdziałów, życzę Weny i pozdrawiam gorąco! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przydatność" pijanego kolesia wyjdzie w następnym rozdziale. Mito taki wyszedł prawdę mówiąc dopiero w trakcie pisania, ale przyznaję, że ja też go polubiłam.
      Z tymi bardzo statycznymi scenami... No właśnie ja niestety lubię je pisać, chociaż wiem, że są nudne,już teraz się pilnuję, żeby nie było scen bez znaczenia dla fabuły. Niestety, tutaj akurat jest taki schemat, że wszystko się kumuluje i kumuluje aż w końcu wybucha, jednak cieszę się, że zwracasz mi na to uwagę, bo już w gimnazjum często dostawałam prace z komentarzem "wodolejstwo!" i boję się myśleć co by wyszło gdyby nikt mnie nie hamował. xd

      DLACZEGO JA NA TE BOKSERKI NIE WPADŁAM?! *wali głową o ścianę* Boże, bez kitu to by było piękne! Ale cóż, jakoś tak pisząc tę scenę i reakcję Temari, widziałam te jej wspomnienia i właśnie Temari ubraną w koszulkę Shiki, dlatego tak nawet nie pomyślałam. A mi teraz szkoda... Co do stosunku scen SasuSaku do ShikaTema.. To też się w przyszłym rozdziale wyjaśni. xd

      Bardo dobre to jest postanowienie, polecam! xd
      Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  3. Nadszedł czas, aby w końcu napisać mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, chociaż obserwatorką jestem od dłuższego czasu. Wiem, trochę to nieładne zachowanie, ale lepiej późno niż wcale. Czasami mam lenia do wszystkiego i nic z tym nie umiem zrobić :(
    Zacznę od tego, że pojawił się u Ciebie ciekawy wątek- dotyczący morderstw owianych tajemnicą. Jako, że kocham wszelkie kryminały (dzisiaj jeden skończyłam czytać ^^) od razu spodobało mi wprowadzenie nietypowych zabójstw, pozornie przypadkowych ludzi, a nie chce mi się wierzyć, że są one przypadkowe- na pewno dobrze wszystko przyszykowałaś, aby czytelnicy łamali sobie głowy (co Ci wyszło). Cały czas zadaję sobie pytania: dlaczego są zabijani? Albo czemu ciała są znajdowane w tylu różnych miejscach? Dlaczego są nienaruszone?
    Gdy na początku opowiadania opisywałaś Sakurę idącą do Raidena byłam pewna, że to Sasuke! Nie masz pojęcia, jak mnie zaskoczyłaś, gdy przeczytałam imię (wtedy) nieznanej mi postaci, którą potem polubiłam. Szkoda mi go było, gdy szwy mu popękały- tak, jak Sakura myślałam, że został zaatakowany, do tego jeszcze przez ninja psychopatę, który gdzieś sobie tam krąży między wioskami. Bałam się także, że na Sakurę także może czekać gdzieś w ukryciu. Oj, potrafisz zbudować napięcie, nawet jeśli powodem stanu Raidena były tylko pęknięte szwy. :)
    Odnosząc się jeszcze do poprzednich rozdziałów. Więc Naruto sobie podróżuje po świecie, przed objęciem stołka Hokage? Oryginalny pomysł, gdyż w większości blogów opisujących losy shinobi po wojnie zazwyczaj od razu zostaje on Hokage i na nowo buduje wioskę. Trochę w tym momencie żal mi Sakury, którą zostawił i Sasuke, no i Naruto w pewnym sensie też. W końcu w dniu zarezerwowanym tylko dla nich poszedł na randkę z Hinatą, co mi absolutnie nie przeszkadza, no ale jednak złamał ich wspólną zasadę...
    Zawsze ekscytuję się, gdy Sakura idzie na jakąkolwiek misję sama, nawet jeśli nie jest ona nie wiadomo jak trudna. Dlatego cieszę się, że Tsunade na taką ją wysłała. Biedna od razu rzuciła się w oczy mieszkańcom Shinrai. Takie gapienie się jest strasznie krępujące i doskonale ją rozumiem.
    Mito- jaki on słodki! Tak, nie mam innego określenia ^^ Jego niewinny wygląd i te zawstydzenie przy Sakurze, bardzo to urocze, postać jak najbardziej na plus. Mam wrażenie, że do przyjazdu Sakury niemiłosiernie mu się tam nudziło... Ale teraz przynajmniej Sakura przyciągnęła za sobą wydarzenia i raczej będzie bardziej zabiegany.
    To faktycznie coś okropnego- poniżanie się i robienie z siebie łatwej dziewczyny, ale jednak przydatne w życiu kunoichi. Koleś, z którym Sakura rozmawiała... Jestem ciekawa co miał na myśli, mówiąc tak zawile. Zdziwiłam się, że dał się szybko upić- prawie powiedział coś ważnego, chociaż z drugiej strony, nie wydaje mi się, żeby dało się z niego wyciągnąć wartościowe informacje.
    Heh, rozbawił mnie moment, gdy dogonił on Sakurę, która miała nadzieję, że ten za nią nie polazł xD W pierwszym momencie, gdy usłyszałam głos "Szpital już mu nie pomoże", to oprócz tego, że zaczęłam się łudzić, że jest to Sasuke, to pomyślałam, że przez alkohol straciła panowanie nad chakrą i za dużo jej użyła w ataku, a tu taki zonk- ktoś ją uprzedził. I jednak to był Sasuke! Chociaż od razy nie załapałam, że jednak to on zaatakował, dobrze że wyjaśniłaś to w powyższej odpowiedzi. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka tego rozdziału aż się prosi, by szybko została wyjaśniona w następnym! Chcę wiedzieć, skąd się tam wziął Sasuke, najlepiej tu i teraz! Ale poczekać też mogę xD
    Domyślam się, że to on, używając Sharingana może być winien tych zabójstw oraz że to on obserwował Sakurę, gdy ta myślała, że to jej wyobraźnia.
    Jeszcze wątek Temari, Midori i Shikamaru. Bardzo interesująca jest relacja pomiędzy Temari i Midori- dlaczego Midori wcześniej wyjechała, zostawiła Temari, dlaczego ma dziecko, jak Temari jej wybaczył?. Za dużo mam pytań xD Teraz głównie jednak zastanawia mnie czemu Temari już nie jest z Shikamaru? Była z nim przecież tak długo! A teraz ma tylko jego koszulkę i Midori, która chce wszystko wiedzieć (i dobrze!).
    Nie wiem, czy one-shot też się wlicza do ogólnej fabuły, do przeszłości Temari i Shikamaru, bo w końcu to tylko one-shot, jednak urzekła mnie historia wymykającej się Temari, aby pocieszyć Shikamaru. Kurde, teraz naprawdę nie wiem, czemu go nie skomentowałam... Przepraszam bardzo za to :(
    Kończąc dodam, że podoba mi się szablon- ujęcie głównych bohaterów, jak i kolory.
    Czekam na nexta! Pozdrawiam i weny życzę!
    P.S. Będę już komentowała na bieżąco ;) I przepraszam za spam, ale limit słów jest niestety ograniczony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spam?! Jaki spam?! Gdyby ludzie w ten sposób spamowali, to świat byłby lepszym miejscem. xd

      Tak odnosząc się do poprzednich rozdziałów: Ja po prostu nie widzę Naruto rządzącego wioską, w której nie ma Sasuke. A Sasuke w Konosze nie ma.
      Gdyby te wszystkie zabójstwa okazały się czystym przypadkiem a Tsunade wyszła na idiotkę, to byłoby za prosto, prawda? xd Ja też mam słabość do kryminałów. xd
      Myślę, że na historię Temari i Midori zostanie kiedyś poświęcony praktycznie cały rozdział, bo jest tam sporo do wyjaśnienia, zarówno jeśli chodzi o ich wspólną przeszłość jak i o Reiko(córkę Midori). Czemu Temari nie jest już z Shikamaru? Ha, trzeba czekać!
      Co do tego one-shota to jest to scena wpisana w mangę, "Wolna wola" jej kontynuacją, więc można założyć, że są ze sobą powiązane, chociaż powstały niezależnie od siebie.
      Szablon - sama w nim jestem zakochana. Niestety jako totalne beztalencie w tym zakresie przyznaję, że nie mam zupełnie nic wspólnego z jego powstaniem. Zawdzięczam go nieziemsko zdolnej Chusteczce. (:

      Bardzo dziękuję, że postanowiłaś się odezwać i do tego zostawiłaś taki wyczerpujący komentarz. Również pozdrawiam! (:

      Usuń
  5. Hejka! Za rozdział miałam się wziąć wczoraj wieczorem, ale jak ujrzałam ile napisałaś, to wymiękłam xD. No, ale teraz z wielką radością przeczytałam i muszę powiedzieć, że dalej mi mało ^^. Zatem pisz, pisz! xD. A więc co do rozdziału ...
    Zgodzę się z Grace Wolf. Klimat rzeczywiście przywodzi na myśl jakiś kryminał. Małe miasteczko, owiane tajemnicą i pozbawione jakiejkolwiek prywatności. Jak można w ogóle tam mieszkać? Jestem pełna podziwu dla Sakury, która wytrzymała te wszystkie natrętne spojrzenia i zachowała kamienną twarz ^^. BTW to polubiłam tą różowowłosą w twoim wykonaniu, choć w oryginale budzi we mnie tylko niechęć i zniesmaczenie.
    Och, ten Mito taki uroczy nastolatek. Nic dziwnego, że spalił buraka, jak Haruno zapytała o nocne życie wioski xD.
    Coś mi się wydaje, że jednak nie wydawało jej się, że jest obserwowana. Zapewne to był Sasek, nie? :D
    Haha! Anko znawca xD. Scena w barze była wspaniała ^^. Ten facet skojarzył mi się z typowym podrywaczem. Napakowany, pewny siebie, podrywający każdą laskę, jaka wpadnie mu w oko. No cóż ... przeliczył się :P. Jeszcze miał słabszą głowę niż nasza różowowłosa kunoichi. Aż się zdziwiłam, że to możliwe xD. Hehe, te rozmyślania Sakury o tym, że wcale nie jest nachlana, boskie <3! Ale żeby walnąć gościa na kilkadziesiąt metrów O_o ... troszeczkę przesadziła xD. No ale należało mu się hehe. Taki tam żarcik :P. W każdym razie pojawienie się Saska budzi wiele kontrowersji ^^.
    A teraz czas na fragment o Temari ...
    Bardzo się cieszę, że wreszcie dotarła do Konohy ... ale przeżyłam szok, gdy napisałaś, że zerwała z Shikamaru. W mojej głowie dalej kłębią się pytania typu: Ale jak to?! Jak mogła?! Dlaczego?! itd. xD. Poza tym zastanawiam się, co tak naprawdę łączy blondynkę z Midori ...

    No to było do rozdziału ... A teraz należy Ci się opieprz za to lenistwo! Nawet nie wiesz z jaką niecierpliwością wyczekiwałam tego rozdziału! Haha, dobra koniec xD. Wiesz co, wypatrzyłam kilka błędów. Zacznijmy od tego, że "pomimo" piszę się razem :P. Poza tym "półka" przez "ó" xD. A no i w jednym miejscu (chyba gdzieś na początku) niepotrzebnie dałaś "Enter" i podzieliło Ci jedno zdanie na dwie linijki (taaa ... jak ja świetnie tłumaczę xD. Och, od razu zauważysz o co mi chodzi, jak przelecisz wzrokiem tekst :P).

    No chyba o niczym nie zapomniałam ^^. Co do postanowień, to wspaniały pomysł! Także życzę ci fantastycznego Nowego Roku i spełnienia wszystkich marzeń. Och, świat pełen czekolady <3! A no i oczywiście przyjaciół, tylko takich, którzy nie wystawiają Cię na każdym kroku ^^.

    Pozdrawiam serdecznie, willownight :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, to był Sasek. xd Przyznam szczerze, że ja też bym w takim miasteczku nie wytrzymała. Co do jego pojawienia się.. Och, zacieram rączki, żeby tę scenę zacząć pisać!
      "Anko znawca" - hahahaha, napisałam to, a tak naprawdę dopiero potem o tym pomyślałam. No nikt mi lepiej na nauczycielkę w tej kwestii nie pasował, nawet Tsunade.
      Skomentowałabym rozmyślania Sakury na temat bycia trzeźwą, ale gdzieś tutaj podałam swój wiek. (;
      "Jak mogła?" - ja sama nie wiem! Przecież Shikamaru się nie rzuca! Nigdy.

      Te błędy. Uwierz mi, chowam się ze wstydu. Ja nie wiem dlaczego mi word tej "półki"(ałć!) nie podkreślił. "Pomimo" i "Na pewno" to chyba moja udręka od zawsze - nie to nie jest usprawiedliwienie.

      Wiem, że moje lenistwo boli. Ale od Nowego Roku to się zmieni, ha!

      Również pozdrawiam i jeszcze raz Szczęśliwego Nowego Roku! ;*

      Usuń
  6. Oho! No to akcja nam się rozkręca, czyż nie? Ale zanim koniec, to wypada zacząć od początku xd...

    No więc. Początek akurat mnie nieco znużył. Wiem, że to wszystko było potrzebne, żebyśmy zaznajomili się z sytuacją, no ale w odniesieniu do dalszej akcji, to ten początek naprawdę mi się dłużył. Co nie zmienia faktu, że miał też swoje brylanciki ^^ Ten chłoptaś mnie urzekł. Taki młodzik, a na “ty” do Sakury jedzie. No i to, jak się gapił na jej nogi - wygrał chłopaczyna, serio xd I potem, jak Haruno pytała o nocne życie w wiosce. To było naprawdę zabawne, jak tak niby udawał, że nic nie wie i myślał, że nasza sprytna pani doktor uważa go za niewiniątko, kiedy tak naprawdę wszystkiego sama się domyśliła, bo w końcu sprytna dziewoja z niej. No i podoba mi się, jak podkreślasz, że Sakura jest ładna, a zarazem dodajesz, że jest zmizerniała i przeszła sporą zmianę zarówno w wyglądzie jak i psychice. Już nie jest głupiutką nastolatką, która się stroi na misje i lata za przystojniakami, a jest poważną kunoichi, która na dobrą sprawę facetów to ma w dupie i nawet nie wie, jak ich poderwać xd No cóż, mimo wszytsko dryblasa wyrwała...

    Taki. (*Malaga, tiki-TAKI i kasztanki. Dla ciebie i być może dla koleżanki... Wszyscy je kochają i sobie dogadzają! Malaga, tiki-TAKI i kasztankiiiiiiiii.....* - taka drobna, humorystyczna dygresja xd) Rozwaliło mnie stwierdzenie, że jego biceps był większy od uda Sakury. Wierz mi albo nie, ale wtedy odruchowo zerknęłam za swoje udo i stwierdziłam, że facet serio musiał mieć czym się pochwalić! A potem się zaczęłam z siebie śmiać, że serio zerknęłam na to udo....... Nie ważne xd Ten typek wydawał się niegroźny, ale jakoś od początku przeczuwałam, że nie wytrwa w opowiadaniu za długo. Jednak kiedy zaczął iść za Sakurą i mówić, że od niego się nie ucieka, to zaczęłam wątpić i pomyślałam “o kurczę, a jeśli to jest ten morderca?” i już się zaczęłąm o nią obawiać. Ale nie! Zapomniałam, że Haruno w końcu ma w pizdu siły, chociaż to nie ona go ukatrupiła. No i tu pojawia się gwóźdź programu - Sasuke Uchiha. Jak tylko Sakura zobaczyła postać, już wiedziałam, że to o niego chodzi. W końcu wspominałaś mi, że on tu się kiedyś pojawi. Teraz dopiero zacznie się dziać!

    No i najlepsze zostawiłam na koniec <3 I powiem ci, kochana, że scena z Temari była zdecydowanie za krótka! No ej no....... Tyle Sakury i tylko jedna, krótka scena z Temari, to nie fair :( Ale smutni na bok... Kiedy Midori znalazła męską koszulkę w szafie Temari, to już normalnie mi serce zaczęło skakać i gwiazdki miałam w oczach, a w głowie jedna myśl “Shikamaruuuuuuuuuuu!!!!!!!”. Potem Midori zaczęła wypytywać i moja radość rosła, a kiedy doszłam do “Ty tu kogoś masz” to normalnie skakałam na krześle xd A potem co? Potem było “Miałam” i moja radość zrównałą się z zerem. Serio, myślałam, że się popłacze. Pocieszające jest to, że razem zadecydowali o zakończeniu związku, więc jest szansa (a oby była, bo inaczej ci tego szalonego koguta pocztą prześlę!), że się zejdą <3 Liczę na to, dobrze o tym wiesz! No i “- Uwierz mi, że to, że jesteśmy tu od godziny, a jeszcze na niego nie wpadłyśmy, należy rozpatrywać w kategorii cudu”. Mam to uznać za obietnicę? Błagam, tak!

    No, to się trochę rozpisałam ^^” Pisz szybciutko następny rozdział, trzymam kciuki za twoją wenę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieję, że imię Takiego zostanie przemilczane, bo jest najlepszym dowodem na to, że ja się lenię nawet jak się nie lenię. Do około pięciu minut przed publikacją miał na imię "Kaktus Kłujący". xd
      Tak, jest Sasek jest impreza! Długo czekałam na tę scenę. To, jak go w to wszystko wplotę było zaplanowane jak jeszcze byłam pewna, że do liceum wybieram się na humana. xd
      Szczerze nie spodziewałam się, że ktokolwiek na Mito zwróci uwagę, a tu proszę. Chłopczyk by się zarumienił, gdyby przeczytał ile osób go tu uroczym nazywa.
      Początek rozdziału... Cóż, to mój wielki problem. Na szczęście rozdział piąty zaczyna się w momencie, kiedy ten się skończył, więc przynajmniej chwilowo nie mam tego problemu. xd

      Wiedziałam, że ci się wcale nie spodoba to ich zerwanie! Szanse zawsze jakieś są... Trzeba mieć nadzieję. A o koguta poproszę! Tylko powiedz mi, czym takie coś się karmi? I w sumie... Możesz to potraktować jako obietnicę.

      Wena dziękuję za trzymane kciuki. ;*

      Usuń
  7. Twój styl absolutnie nie jest dziecinny. A opowiadanie na wysokim poziomie. Trochę poważne, ale nie wszystko musi być przeładowane śmiechem. A ja lubię jak jest coś innego. Nawet mi się podoba postać Sakury, której osobiście nie znoszę, więc jest świetnie. Życzę weny i do następnej notki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko... naprawdę chciałabym Ci dać godny komentarz. Zasłużyłaś, ale mam grypę i samo to, że zdołałam przeczytać ten rozdział - nie, nie była to męka, to była swoistego rodzaju przyjemność w męce, przynajmniej na chwilkę zapomniałam o bólu mięśni - jest zdumiewające. Także z góry przepraszam Cię ogromnie. Przykro mi, że nie dość, że jestem tu z opóźnieniem, to jeszcze tak marny ślad pozostawiam. Każdy komentarz to motywacja i zawsze staram się dawać taki, jakie sama chciałabym otrzymywać.
    Ale przechodząc do konkretów.
    Oczywiście co mi się mogło spodobać najbardziej? Końcówka. Zdecydowanie. To się nazywa dobrze zakończyć rozdział. Sasuke... w końcu się pojawił, przez co, czuję, że kolejny rozdział będzie niesamowicie ciekawy. Bardzo polubiłam tę dwójkę. Może Sasuke samego w sobie nie tak bardzo, ale Sakura i jej miłość do niego - nie uwierzysz, jak bardzo zmieniłam swój stosunek do niej.
    Uwielbiam ją ^^' Oczywiście Hinata numer jeden, ale trochę mi sie znudziła że tak powiem.
    Także mam nadzieję, że ulżysz mi w chorobie i chociaż dodasz coś prędko. Ostatnio mam parcie na czytanie, w sumie cóż innego mgłabym robić wracając o 21 do domu z pracy? Jedyna forma rozrywki. :)
    Miko - słodki chłopak. Mam nadzieję, że się troszkę ośmieli.
    Mam tylko jedno zastrzeżenie, to znaczy właściwie uwagę, a w zasadzie... nie wiem jak to nazwać. Na pewno nie krytyka, bo każdy lubi co innego, i czasem w opowiadaniach zdarzają się nudnawe momenty - w każdych. Mój ulubiony pisarz czasem przesadza z opisami, ostatnio w książce Misery tak mnie podirytował że rzuciłam książke na całe 15 minut! ;D
    Trochę początek się przeciągał. Wszystko pięknie opisane - to jest najlepsze, fajny, książkowy styl - ale taki opisowy opisujący właśnie. Był czajnik, była melisa, były wiśniowe rolety, czy tam burgundowe haha, był koc raz tu owinięty, raz tutaj, papiery leżały na odległość ramienia, i generalnie budynki nie były wielkie i żółte, a ona miała włąsną łazienkę, ale mało w tym absorbujących rzeczy, przemyśleń, akcji... potem w burdelu już się rozkręciło. I tak, żebyś mnie zrozumiała. Pięknie przedstawiasz świat, bo mogłam rzeczywiście wyobrazić sobie to co Sakura robi i jak to robi - świetnie - ale było to zbyt rozległe jak na tak spokojny rozdzialik. A może jestem po prostu aż tak chora i marudna?

    Kurczę, nie lubię dawać takich uwag, bo potem mam wyrzuty sumienia, że ktoś mnie źle zrozumiał i potem tłumacze się jak dziecko które podebrało ciasteczka.

    Rozdział świetny! i chyba nic więcej nie będę mówiłą bo się bardziej wkopię.
    Mam naddzieje, że nie będzie ci przykro, i odbierzesz moje słowa tak, jak chciałabym żebyś to zrobiła - nie jako krytykę, bo coś mi się nie spodobało, tylko z dystansem. :)

    I DAWAJ SZYBKO ROZDZIAŁ Z SASUREM!

    OdpowiedzUsuń
  9. NO I CZEMU TEMARI NIE JEST Z SHIKĄ>! to takie bolesne i aż dziwne, bo jeszcze nigdy się z tym nie spotkałam, a tak cholernie mi to podpasowało, że sobie nie wyobrażasz. Nawet nie wiem czemu, jak, jak to możliwe że się rozstali? MATKO.

    OdpowiedzUsuń