Bezgraniczna ufność w stosunku do samego siebie nigdy nie jest właściwą
drogą.
Sakura zatrzymała się na moment,
by objąć wzrokiem okolicę. Granicę wioski Shinrai wyznaczał rozpadający się
mur, przywodzący na myśl budowlę z drewnianych klocków, którymi tak chętnie
bawiła się w dzieciństwie, przedzielony jedynie dwoma, potężnymi bramami
stojącymi na przeciw siebie. Powierzchnia miasteczka była tak mała, że
swobodnie można było dostrzec cały jej obszar; głównie sięgające kilku metrów
budynki w różnych odcieniach żółci i zwracający na siebie uwagę niewielki,
położony centralnie park. Dziewczyna wzdrygnęła się na myśl, że mogłaby
mieszkać w takim miejscu, zupełnie pozbawionym w jej odczuciu prywatności,
czemu nie radziły znajdujące się w większości mieszkań zasunięte rolety.
Ruszyła
ponownie, tym razem wolniej, starając się ignorować ciekawskie spojrzenia
przechodniów. Jako, że jedyni ninja znajdujący się w wiosce byli chunninami
wynajmowanymi z innych wiosek, wiedziała, że sam jej ochraniacz wzbudzi
zainteresowanie znudzonych monotonią ludzi. Przez chwilę rozważała ściągnięcie
go, jak również schowanie broni do plecaka, szybko jednak stwierdziła, że
rozpoznanie jej jako kunoichi w niczym jej nie przeszkodzi: domyślała się, że
biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia była raczej spodziewana. Mimo to liczne
pary oczu bez krępacji śledzące jej sylwetkę wprawiały ją w swego rodzaju
zakłopotanie, powodując, że zaczęła uważniej wypatrywać potencjalnych przeszkód
na drodze, o które mogłaby się potknąć.
- Sakura! – Usłyszała, zasapany głos. Kiedy
się odwróciła jej oczom ukazała się szczupła, męska sylwetka wyłaniająca się z
pomiędzy budynków. Zatrzymała się, czekając aż chłopak ją dobiegnie.
- Znamy się? – spytała, gdy stanął koło niej
dysząc ciężko. Wyglądał na nie więcej niż piętnaście lat, jednak z uwagi na
niewielki wzrost i jasne refleksy w miedzianych włosach, Sakura zastanawiała
się, czy nie jest jeszcze młodszy. Dopiero po chwili dostrzegła czarny
ochraniacz ze znakiem Konohy przewiązany na jego ramieniu.
- Nie oficjalnie – odchrząknął i wyprostował
się, usilnie starając się ukryć przerywany oddech – Jestem Mito , chuunin
Konohy, z polecenia Hokage stacjonuję w tej wiosce już kilka miesięcy. – Mówiąc
to wyciągnął do niej rękę w powitalnym geście. Sakura uścisnęła ją niepewnie, w
ostatniej chwili dusząc w sobie pytanie skąd chłopak zna jej imię. To chyba efekty tej niezwykłej, powojennej
popularności.
- Nie spodziewałem się, że będziesz tutaj tak wcześnie. Informacja, że
opuściłaś Konohę dotarła do mnie niespełna półtorej godziny temu – ciągnął,
siląc się na poważny ton. Dopiero, kiedy to wypowiedział dotarło do niej, że
zupełnie zignorowała tę część wypowiedzi jej mistrzyni, mówiącą o braku
pośpiechu. Bezwiednie przebyła co najmniej trzy czwarte drogi w biegu, rozkoszując
się wolnością, jaką daje samotne skakanie po koronach gęstych drzew kraju
ognia. Tak naprawdę powrót do wyznaczonych granic przypomniał jej jak bardzo,
do niej lgnęła.
- Faktycznie droga była szybsza, niż
przypuszczałam - odparła wymijająco, na
powrót kierując swoją uwagę na Mito, który teraz przeszukiwał swoje kieszenie.
W końcu z westchnieniem ulgi wyciągnął niewielki, czarny zwój.
- Tutaj są moje wszystkie raporty z ostatnich
kilku miesięcy – powiedział, podając jej przedmiot – Prawdę mówiąc, do czasu
znalezienia tego faceta nie działo się tutaj zupełnie nic wartego uwagi.
Sakura pokiwała głową, chowając zwój do kabury.
- To ty go znalazłeś? – zapytała, z
rozbawieniem zauważając, że chłopak całą swoją uwagę poświęca jej nogom.
Prawdopodobnie jeszcze kilka lat temu, Sakura dopilnowałaby, żeby te nogi
wysłały go do szpitala, co, być może, nauczyłoby go patrzenia na twarz osoby, z
którą się rozmawia. Teraz jednak śmianie w duchu wydawało jej się lepszym
wyjściem. Czując na sobie jej wzrok, Mito odwrócił się, nieporadnie ukrywając
rumieńce. Tak, mama z pewnością byłaby ze
mnie dumna...
- Nie – odrzekł najbardziej neutralnym tonem,
na jaki było go stać. – Znalazł go
przypadkowy przechodzeń, który wracał nad ranem z polowania.
- Dobrze – odpowiedziała i umilkła na chwilę -
Będę potrzebowała dostępu do spisu ludności i kronik wioski – dodała w końcu.
- Archiwum jest już zamknięte.
Dopiero jego słowa sprawiły, że
dostrzegła słońce chowające się za zasłoną widnokręgu. Chwilowa konsternacja, którą
ją ogarnęła szybko znikła, kiedy uświadomiła sobie jak późno opuściła wioskę.
- Bardzo zależy mi na tych papierach dzisiaj –
odparła, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Może i robiło się ciemno,
ale to nie znaczyło, że może zmarnować najbliższe kilka godzin swojego życia.
Poza tym, miała wrażenie, że ciężko byłoby jej tutaj znaleźć jakiekolwiek inne,
pożyteczne czy też nie, zajęcie.
- Zobaczę co da się zrobić.
- Dziękuję.
Godzinę później siedziała z Mito
w jednej z głównych knajp Shinrai, jedząc coś, czego nazwa wypadła jej z głowy.
Wolała nie przyglądać się posiłkowi, wiedząc, że jej nowo-nabyta mania
sprawdzania żywności prawdopodobnie sprawiłaby, że nie jadłaby nic przez kilka
dni. Zamiast tego przeglądała niedbale plik dokumentów leżący na stole koło
talerza. Chłopak zagadywał ją co chwilę nieporadnie, najwyraźniej uznając ciszę
między nimi za krępującą, a ona starała się mu odpowiadać możliwie najmniej
zdawkowo, domyślając się, że jest jego najlepszą rozrywką od kilkunastu tygodni.
Uważała jednak żeby utrzymywać tor rozmowy z dala od tematu misji, zważywszy że
ludzie przy sąsiadujących stolikach nawet nie próbowali udawać, że się im nie
przysłuchują.
Szybko stwierdziła, że próba
wyłowienia choćby szczątkowych informacji z papierów nie ma prawa powodzenia.
Drażniący zapach spalonego oleju, strzępy rozmów, dźwięk obijanych o siebie
sztućców - to wszystko sprawiało, że nie
mogła się skupić. Z przerażeniem stwierdziła, że za bardzo przywykła do
nienaturalnej ciszy biblioteki i swojego mieszkania.
- Jak dobrze znasz mieszkańców tej wioski? –
zapytała, z irytacją zamykając teczkę z dokumentami. Potarła energicznie
skronie w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
- Nie najgorzej – odparł – Oczywiście ludzie
się ze mną nie przyjaźnią, ale raczej mnie lubią. Zawsze chcą wiedzieć jak
najwięcej o mojej pracy – dodał krzywiąc się z niesmakiem. Była pewna, że brak
fascynujących szczegółów, którymi mógłby zaimponować innym nie była dla niego
powodem do dumy.
- Świetnie – poinformowała, dopijając pomarańczowy
sok ze szklanki – Zapoznasz mnie jutro ze swoimi znajomymi.
Jej pokój w jedynym hotelu wioski
był niewielki, ale na szczęście połączony z łazienką. Wychodząc z niej
odetchnęła głęboko, czując jak wciąż gorące krople wody wpływające po jej karku
momentalnie zmieniały temperaturę pod wpływem rześkiego powietrza wpadającego
przez uchylone okno. Upewniając się uprzednio, że czerwone rolety są dokładnie
zasunięte, zrzuciła okrywający jej ciało ręcznik i przebrała się w krótkie,
czarne spodenki i wyciągnięty różowy podkoszulek. Następnie podsuszyła lekko
włosy, tak, żeby nadmiar wody z nich nie ściekał na podłogę i pozbierała
wszystkie przedmioty z podłogi, chcąc, aby chociaż w jej tymczasowym miejscu
pobytu zachowana była zachowana względna czystość. W oczekiwaniu na zagotowanie
się wody w jednolitrowym, lekko pożółkłym, jak
wszystko tutaj, czajniku oparła nogę na ramie łóżka i zaczęła się
rozciągać, myśląc, że zakwasy zdecydowanie są czymś, czego wolałaby uniknąć.
Już pewnego rodzaju nieporadność względem innych jak również niemożność
skupienia bez odpowiednich warunków uznawała za wystarczająco uwłaczające.
Zauważając, że nie jest w stanie rozciągnąć się do pełnego szpagatu jęknęła,
przeklinając swoją głupotę. Wszystkie zaniedbane treningi odpłacały się teraz z
nawiązką i to nie tyle co jej ciału jak jej urażonej dumie. Dziękowała w duchu,
że Tsunade nie wpadła na pomysł wysłania z nią Naruto, któremu pierwszy raz w
życiu musiałaby przyznać rację.
Z zamyślenia wyrwało ją głośne
świszczenie czajnika. Podeszła do miniaturowego stolika przykrytego kraciastą
ceratą i zalała wrzątkiem liście melisy wrzucone wcześniej do starannie
wyparzonego przez nią kubka. Postawiła napój na parapecie koło łóżka, ciesząc
się, że delikatny wiatr kierował specyficzną woń naparu prosto na nie.
Prawdopodobnie była jedną z niewielu osób, które piły melisę dla smaku, a nie
jej właściwości uspokajających. Zresztą, na jednej z posiadówek Naruto
stwierdził, że jeśli ona dziennie wypija co najmniej dwie filiżanki ziół, to
albo jest na nie odporna, albo ich magiczne działanie wcale nie jest takie
magiczne. Na myśl o przyjacielu kąciki jej ust uniosły się do góry. Zastanowiła
się jak to się stało, że Hinata wytrzymała z nim już prawie pół roku.
- Tak Sakura, bo z ciebie jest wielka specjalistka
do spraw związkowych – mruknęła cierpko, siadając po turecku na łóżku.
Upewniając się, że wszystkie potrzebne jej papiery leżą w odległości ramienia,
przykryła nogi grubym, szorstkim kocem i upiła niewielki łyk herbaty. Chłodne,
wieczorne powietrze zdążyło doprowadzić
ją do idealnej temperatury.
Po mimo spokoju przez następne
kilkadziesiąt minut nie udało jej się dowiedzieć niczego niezwykłego. Ichiro
Kakuei był niczym niewyróżniającym się członkiem społeczności, pracował – jak
większość – w kopalni uranu, wieczorami wychodził ze współpracownikami do tego
samego baru, z którego wracał przed północą, tak, żeby przygotować się na
następny dzień. Corocznie, zawsze w czerwcu, opuszczał wioskę na dwa tygodnie,
zazwyczaj wybierając większe, turystyczne miasteczka położone nad morzem. Jeśli
Sakura narzekała na powtarzalność swoich dni, musiała w tej chwili zwrócić
honor tej części swojej podświadomości, którą ją za to wyśmiewała. Jakkolwiek
brutalnie by to nie zabrzmiało, najciekawszą częścią życiorysu Kakuei’ego był
jego przedwczesny zgon.
Podniosła wzrok z nad dokumentów,
czując, że jej oczy coraz ciężej rozróżniają drobne znaki wyrysowane na
pergaminie. Nie była pewna, która jest godzina, a zegarek nie stał nigdzie na
widoku. Nie sądziła jednak, żeby mogła przysłużyć się w tej chwili misji w inny
sposób, niż dając swojemu organizmowi odpocząć. Poranna wizyta u Raidena
zmęczyła ją niewiele mniej niż podróż do wioski Shinrai. Wstała ostrożnie i
owinęła koc wokół bioder, czując jak jej nogi pokrywają się gęsią skórką. I
wtedy to poczuła. Instynktowne, wręcz paraliżujące wrażenie, że nie jest sama.
Zaśmiała się w duchu, próbując przemówić sobie samej do rozsądku. Jej
zachowanie było co najmniej irracjonalne; nikt nie widział gdzie teraz jest, a
nawet gdyby ktoś jakoś się dowiedział, wątpiła, żeby uznał tę informację za
przydatną. Zacisnęła zęby, dziękując za tę misję. Bazując na jej dzisiejszym
zachowaniu poza murami Konohy, gdyby posiedziała w domu jeszcze kilka tygodni
zmieniłaby się w prawdziwą paranoiczkę. Jednak nawet najbardziej logiczne
argumenty nie były w stanie spowolnić jej serca, które napierało na żebra w
poszukiwaniu wyjścia. Parsknęła, tym razem na głos, kiedy dotarło do niej jak
głupie stają się jej myśli. Drugi raz tego dnia pragnęła znaleźć się w
posiadaniu choćby szczątkowych zdolności sensorycznych. Przez chwilę rozważała
podejście do okna i tradycyjne objęcie wzrokiem okolicy, szybko jednak
stwierdziła, że robienie z siebie idiotki poprzez wychylanie się na, bądź co
bądź, głównej ulicy wioski nie wchodziło w grę. Zacisnęła pięści i niemal
tupiąc bosymi stopami bo wykładzinie zgasiła światło, uderzając w wyłącznik
zdecydowanie mocniej niż było to konieczne. Kiedy położyła się w końcu na łóżku
spróbowała dla własnego spokoju sumienia skupić się na najbliższym otoczeniu.
Przekonując samą siebie, że jest sama, westchnęła z irytacją. Ty naprawdę wariujesz...
Tak jak podejrzewała, ranek nie
przyniósł żadnych nowych informacji. Przed efektem deja vu w trakcie sekcji powstrzymało ją tylko to, ze biuściastą
blondynkę zastąpiło dwóch niedoświadczonych pielęgniarzy, przez co cała
procedura zajęła więcej czasu niżby Sakura sobie tego życzyła. Wnioski mogłaby
przepisać z kart znajdujących się w Konosze. Zdecydowanie większe rozczarowanie
przyniosła dla niej reszta dnia, z którą wiązała tak duże nadzieje. Żadna z
osób z którymi rozmawiała nie była w stanie dostarczyć jej choćby szczątkowych
wyjaśnień, przez co zaczynała wątpić we wpojoną jej w czasie treningu zasadę o
nieistnieniu czegoś takiego jak przypadek. Bo czym potencjalnie mogliby się
kierować shinobi, którzy zabili jednego z mieszkańców cywilnej wioseczki na
granicy kraju ognia? Nie wątpiła w to, że dzieje się tutaj coś dziwnego, jednak
nie widziała racjonalnego wyjaśnienia, dla którego wybrano akurat tego
człowieka. Podejrzewała, że znalazł się tylko w niewłaściwym miejscu o
niewłaściwym czasie, których wybór padł drogą losowania. Nie zdziwiłaby się,
gdyby ktoś po prostu przewiązał oczy opaską i po omacku błądził ołówkiem po
mapie. Mając do dyspozycji daty i miejsca znalezienia ośmiu ciał w
nieregularnych odstępach czasowych i tak nie byłaby w stanie znaleźć jakiegoś
schematu, nawet, gdyby założyła, że on istnieje. Spraw dziwnych zaginięć wolała
nawet nie analizować: ludzie opuszczali wioski z różnych powodów, o tym
wiedziała aż za dobrze.
Mieszkańcy, z którymi rozmawiała
byli pełni dobrej woli. Wszyscy doskonale znali siebie nawzajem i pragnęli, aby
osoba, która to zrobiła poniosła konsekwencje swojego czynu. Poczucie
zjednoczenia wciąż było rozbudzone, nie tylko wśród shinobi, ale i zwyczajnych,
pragnących spokoju ludzi. Możliwe, że zwłaszcza wśród nich, jako, że wiedzieli,
że są zdani na łaskę innych. Szczególnie wśród młodszych osób dało się wyczuć
objawy zbiorowej paniki, tak jakby jej pojawienie się zapowiadało więcej
zabójstw. Znajdując się wśród zwykłych ludzi czuła się jak anioł śmierci;
wiedziała, że jej ręce, którymi wyleczyła tyle osób, są mimo wszystko splamione
krwią. Osoby, których pozbawiła życia można by było policzyć na palcach jednej
ręki, będąc w domu nigdy nie odczuwała potrzeby, żeby to analizować. Jednak
kiedy znajdowała się poza murami wioski, z daleka od przyjaciół, uświadamiała
sobie jak inne jest jej życie, od tego, które wiodą jej rówieśnicy z
pomniejszych wiosek. Poza jej światem, światem ninja, nie było czegoś takiego
jak uprawnienie do zabójstwa. Zabawne, że będąc medykiem, potrzebowała wpływu
innych, żeby to do niej dotarło. Nie traktowano jej jako kogoś złego, raczej
jako przedstawiciela równoległej rzeczywistości. A przecież byli pewni, że
szuka zwykłego zabójcy, być może
złodzieja albo pijanego krewnego.
Popijając popołudniową herbatę
westchnęła przeciągle. Było tylko jedno miejsce, gdzie mogła się jeszcze czegoś
dowiedzieć. Nie znosiła tego sposobu zdobywania informacji, bardzo długo
odmawiała w ogóle szkolenia w tym zakresie. Wykorzystywanie swojej płci i
wątpliwej, przynajmniej w jej mniemaniu, urody uznawała za poniżające i nad
wyraz krępujące. Po mimo osiągniętej pełnoletniości i niejednokrotnym obcowaniu
z ludźmi w stanie upojenia alkoholowego, wciąż z trudem przyjmowała do
wiadomości informację, że butelka sake i nachalny dekolt, który w jej przypadku
musiał być poprawiony niewygodnym push-upem, w wielu przypadkach osiągały
zamierzony efekt z równą skutecznością jak tortury. Mito, przekonany, że jej
pojawienie się ma głównie charakter polityczny a morderca Ichiro jest już
daleko stąd, dopytywał ją o to co ma napisać w raporcie.
- Nie pędź tak – przerwała mu w końcu,
podnosząc z ziemi czarny plecak ze wszystkimi swoimi rzeczami – Chcę sprawdzić
jeszcze jedną opcję.
Pióro, dotąd poruszające się
szybko po pergaminie zamarło w jego dłoni.
- Jaką? – spytał zaintrygowany, przypatrując
jej się błękitnymi oczami.
- Wiesz, gdzie tutaj odbywa się nocne życie?
Zmieszał się lekko, słysząc jej pytanie.
Czuł, że nie powinien wiedzieć, w końcu był tylko nieśmiałym nastolatkiem. Mimo
tego, odpowiedź znajdowała się na końcu języka.
- Na pewno faceci z wioski coś o tym
wspominali. – Zachęciła go, uważając, żeby na niego nie patrzeć. Domyślała się,
że jego już i tak pokryta rumieńcami twarz wybuchłaby pod naporem jej wzroku.
- Coś przebąkiwali - wymamrotał, drapiąc się po głowie – Wiem,
że dużo ludzi pojawia się w knajpie na
skraju wioski, blisko kopalni. „Ojeru”? Coś takiego. Mogę się dowiedzieć gdzie
to dokładnie jest i cię zaprowadzić.
- Poradzę sobie – odparła rozbawiona,
wyciągając w końcu z plecaka poszukiwany przedmiot. – Będę musiała się
przyszykować – dodała, patrząc na niego wymownie. Jednym duszkiem dopił wodę z
szarawej szklanki, po czym pożegnał się i wyszedł.
Gdy tylko usłyszała zamykające
się za nim drzwi, podeszła do nich i zamknęła je na klucz. Nie wiedziała, kto
mógłby jej potencjalnie przeszkodzić, jednak nie miała zamiaru dawać swojej
wybujałej wyobraźni pola do popisu. Zgarnęła uprzednio wyjętą z plecaka czarną
bluzkę i leżącą na łóżku kosmetyczkę po czym ruszyła do łazienki. Lustro,
wiszące nad umywalką, było tak małe, że wiedziała, że nie będzie w stanie objąć
wzrokiem swojej sylwetki. Próbując przypomnieć sobie wszystkie rady Anko
Mitarashi, zastąpiła żółtą, luźną koszulkę, dopiero co wyjętą, która dokładnie
opinała jej ciało. Po chwili namysłu zdecydowała, że nie zmieni czerwonej,
krótkiej spódniczki, którą miała na sobie. Miała nadzieję, że kabura
przewiązana na jej udzie, jak również ciężkie buty na obcasach pozwolą jej na
uzyskanie efektu „pociągającej femme fatale”, co podobno, było celem każdej
kobiety idącej na podryw. Miała wyglądać na seksowną i niedostępną,
jednocześnie dając mężczyźnie sygnały, że jest jedynie mimozą, którą trzeba się
zaopiekować. Jej feministyczna dusza kopała i krzyczała w proteście, jednak
Sakura zmusiła się do ignorowania jej. Zadowolona, że osiąganie kompromisu z
samą sobą idzie jej coraz lepiej sięgnęła po kosmetyki. Nie było tego dużo,
tylko niezbędnik, którym i tak stosunkowo niedawno nauczyła się posługiwać. Po
części z niechęci, a po części z braku umiejętności wykonała najprostszy z
możliwych makijaży, jedynie delikatnie podkreślając oczy czarną kredką. Przez chwilę
trzymała w ręku czerwoną szminkę, jednak ostatecznie zdecydowała, że nie chce
wyglądać jak wampir. Przyjrzała się sobie uważnie, jednak nie mogła ocenić, czy
jej własne odbicie w lustrze jej się podobało. Dziwiła się, że kiedyś na
poprawianiu wyglądu spędzała pół dnia. Teraz przypatrywanie się poszczególnym
kosmykom włosów zdawało jej się zbyt nudne. Od swojej nauczycielki usłyszała
kiedyś, że jej nietypowe włosy i duże oczy powinny poradzić sobie ze wszystkim
i uznała, że najłatwiej będzie temu zaufać.
Już na wejściu uderzyła ją
dusząca mieszanka alkoholu, potu i męskich perfum. Starając się nie krzywić,
zamknęła za sobą drzwi i patrząc przez siebie podeszła do baru, kątem oka
dostrzegając zaintrygowane spojrzenia posyłane w jej kierunku. W otoczeniu
samych mężczyzn, których mięśnie rozrosły się dzięki codziennej pracy fizycznej
poczuła się wyjątkowo drobna. Ninja w większości nie byli tak umięśnieni,
wiedząc, że w ten sposób narażaliby się na utratę szybkości i zbyt duże zużycie
tlenu, a w towarzystwie normalnych facetów nie była od... zawsze. Ściągając
łopatki i pamiętając, żeby trzymać głowę wysoko usiadła na pustym krzesełku,
zakładając nogę na nogę. Poprosiła, oceniając pobieżnie, trzydziestoletniego
barmana o whisky z colą, pamiętając, że przy jej tolerancji – tudzież jej braku
– na alkohol, zamawianie drinków, które się szybko kończą było samobójstwem, o
czym wielokrotnie przypominali jej wszyscy, z którymi miała okazję pić. W
oczekiwaniu na swoje zamówienie rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby
się okazać przydatny. Nigdy nie
umiała oceniać po pozorach, było to jej udręka od najmłodszych lat i pewnie
gdyby nie jej zawód po prostu by tego nie robiła, a nie uznawała jako wadę.
Zdecydowaną większość lokalu stanowili mężczyźni, a nieliczne kobiety miały już
towarzystwo, co stawiało ją w centrum zainteresowania.
- Relaks po pracy, kochanie? – usłyszała zza
siebie. Odwróciła niby to leniwie, mierząc wzrokiem rozmówcę. Nawet kiedy
siedział, mogła dostrzec, że przerasta ją o co najmniej trzydzieści
centymetrów, a obwód jego bicepsa zapewne jest większy niż jej uda. Patrząc
obiektywnie musiała mu przyznać, że był przystojny, a pewność siebie, którą
epatował wskazywała na to, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Kochanie? Czy coś przegapiłam? – spytała
uszczypliwie, ciesząc się, że ma okazję na odpowiedź w jej stylu. Szkoda tylko,
że została ona uznana – jak zakładała – za zachętę.
- Niczego, czego nie moglibyśmy nadrobić –
odparł, upijając łyk piwa. Sakura zaśmiała się, mrużąc nieznacznie oczy. Nie
była w stanie stwierdzić, czy może się czegoś od niego dowiedzieć, jednak
postanowiła zaufać regule, że w takich sytuacjach, to okazje garną się do niej,
a nie ona do okazji.
- Nic o tobie nie wiem – rzekła, biorąc do
ręki postawionego przed nią drinka. Zaklęła w myślach, przypominając sobie, że
kieliszek w kobiecej dłoni wygląda bardziej pociągająca niż gruba szklanka. Na
szczęście mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na takie drobiazgi, zbyt
zajęty wpatrywaniem się w jej oczy.
- Jestem Taki. – Przedstawił się, jednak nie
wyciągnął w jej stronę ręki.
- Sakura – odpowiedziała prosto.
- Tak więc, Sakuro, obowiązki już wykonane? –
zapytał, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Kiedy odpalał jednego z nich,
przyjrzała się uważnie jego palcom, z ulgą przyjmując brak obrączki. Jej brak
doświadczenia dawał się jej we znaki; nie wiedziała, czy ma to potraktować jako
wyraźną sugestię pójścia do łóżka(„Jeśli nie wiesz o co chodzi to chodzi o
seks, pamiętaj”) czy próbę wyciągnięcia od niej informacji. Szybko uznała drugą
opcję za wygodniejszą.
- Czy myślisz, że popijałabym drinka w barze,
gdyby było inaczej?
Ku jej zdziwieniu Taki zaśmiał
się głośno.
- Nie! Słyszałem, że shinobi Konohy są
wyjątkowo poukładani – odparł, po czym zaciągnął się mocno i strzepnął popiół z
peta do stojącej obok popielniczki. Przypomniała sobie, że nie miała na sobie ochroniacza.
- Sporo o mnie wiesz.
- Wszyscy się przejmujemy kiedy ginie ktoś z
naszych – wytłumaczył. Och, więc jednak
ta misja cię interesuje... Dopiła swojego drinka i spojrzała wymownie na
pustą szklankę, modląc się, żeby jej głowa wytrzymała tę próbę. Na pożądaną
reakcję nie musiała długo czekać.
- Może coś mocniejszego?
- Tylko, jeśli do mnie dołączysz.
Ponownie usłyszała jego śmiech.
Gestem przywołał barmana i zamówił dwa shoty, w czasie kiedy Sakura próbowała
odgadnąć, czy wypił już coś wcześniej.
- Wracając do tematu: znalazłaś go? – ciągnął,
przyglądając jej się badawczo. Sakura westchnęła ciężko, opuszczając wzrok.
- Niestety nie i, między nami, wątpię, żeby to
się kiedykolwiek udało. Wszystko wskazuje na to, że wdał się w nocy w bójkę, a
w takich wypadkach rzadko kiedy udaje się wytropić sprawcę. – powiedziała cicho, mając nadzieję, że
wygląda na wystarczająco przygnębioną. Kłamstwo zawsze przychodziło jej z
wielkim trudem, nawet w stosunku do nieznajomego, który prawdopodobnie
przerabiał w głowie kamasutrę z jej udziałem. – To musi być dla was wielki cios
– dodała.
- Taka piękna dziewczyna nie powinna się tym
zadręczać – odparł, uśmiechając się do niej. Odwzajemniła ten gest nieśmiało.
Nawet nie zauważyła, kiedy Taki poprosił barmana o ponowne zapełnienie
kieliszków. Wypili bez słowa.
- Moja odpowiedź cię zawiodła, prawda? –
spróbowała. Mężczyzna wyglądał na lekko zbitego z tropu. Niemal widziała
przeładowania w jego mózgu, kiedy próbował się skupić. Żeby do rozpraszającej
mikstury dorzucić jeszcze szczyptę pożądania, oparła się o brat, przez co
znalazła się niebezpiecznie blisko niego. Jego wzrok bezczelnie omiótł całą jej
sylwetkę, na dłużej zatrzymując się na jej ustach. Sakurze przeszło przez myśl,
że trzeba było jednak je podkreślić czymś mocniejszym.
- Wiesz kochanie, nie wszyscy lubią zakopywać
brudy pod ziemią. – odparł tajemniczo,
nachylając się nad nią.
- Co masz na myśli? – spytała szybko,
machinalnie odsuwając się na kilka centymetrów. Nawet nie spoglądając w bok
poprosiła o kolejną kolejkę. Z zamglonych oczu i spowolnionych reakcji
wywnioskowała, że jej towarzysz jest dużo bardziej pijany niż ona sama. Teraz albo nigdy.
- Nic konkretnego. Mówię tylko, że nie każdemu
pasuje wasze podejście.
Sakura rozchyliła delikatnie
usta, zastanawiając się, czy jej konsternacja była wynikiem
rozprzestrzeniającego się po jej organizmie etanolu, czy też Taki zupełnie
zmienił temat.
- Kochanie – mruknęła, łapiąc go za rękę –
Chyba nie wiem o czym do mnie mówisz.
- O niczym – odparł niemal niezrozumiale.
Widząc, jak z trudem utrzymuje się w pionowej pozycji wywnioskowała, że już
niczego więcej się nie dowie, a jeśli szybko się nie przewietrzy, może i
zapomnieć to co istotne. Powtórzyła kilkakrotnie w myślach jego słowa.
- Idę do toalety. Nie ruszaj się stąd –
szepnęła mu do ucha, mając nadzieję, że to załatwi sprawę. Upewniając się, że
nie patrzy w jej kierunku skierowała się pospiesznie do wyjścia.
- Nieźle się tutaj urządziłaś –
stwierdziła, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Po mimo kilkumilimetrowej
warstwy kurzu, która zdążyła się osiąść na podłodze i meblach, mieszkanie
sprawiało wrażenie ciepłego i przyjaznego. Okna, które Temari właśnie otwierała
na oścież, chcąc wpuścić świeże powietrze, były trochę większe niż w
standardzie Konohy. – Nawet u nas nie masz mieszkania na własność.
- To też nie jest moje, tylko Suny – odparła
blondynka.
- Co nie zmienia faktu, że widać tu twoją rękę
– rzekła podchodząc do parapetu – Tylko ty mogłabyś przynieść tutaj rośliny –
dodała, przyglądając się niewielkim, pokurczonym kaktusom. Temari stanęła za
nią i omiotła doniczki krytycznym wzrokiem.
- Idę po konewkę – poinformowała. Midori
pokiwała tylko głową, po czym kontynuowała badanie kwatery. Mieszkanie było
urządzone minimalistycznie, przez co sprawiało wrażenie większego niż w
rzeczywistości. Z balkonu rozchodził się widok na całą Konohę, która w blasku
zachodzącego słońca prezentowała się imponująco. Wiedziała, że to wszystko
bardzo odpowiadało Temari, która zawsze była przeczulona na punkcie estetyki.
Midori
skierowała się w stronę, z której dochodził dźwięk lejącej się wody. Zaczekała
aż przyjaciółka napełni naczynie do końca, po czym zajęła jej miejsce przy
umywalce. Zwilżyła dłonie niemal lodowatą wodą lejącą się z kranu i przeczesała
gęste włosy, próbując je choć trochę ujarzmić. Po kilku minutach, kiedy po
konsultacji z niewielkim lustrem wiszącym nad umywalką doszła do wniosku, że
się poddaje wyszła z łazienki i zgarniając z przedpokoju torbę, którą ze sobą
przyniosła, skierowała się w stronę niewielkiego pokoiku, pełniącego rolę
sypialni. Rzuciła rzeczy na łóżko, ignorując gęste tumany kurzu wzbijające się
z materaca i podeszła do wyjątkowo dużej, starej szafy znajdującej się na
przeciwko. Wiedziała, że nim będzie mogła w niej coś ułożyć, czeka ją żmudny
dzień poświęcony sprzątaniu, jednak wolała wiedzieć ile ma miejsca do
dyspozycji. Obie nie zabrały za dużo rzeczy, dochodząc do wniosku, że jeśli
misja się przedłuży to wybiorą się na zakupy, jednak nie wiedziała, czy Temari
nie trzymała w niej czegoś innego. Otworzyła drzwi i przejrzała dokładnie
wszystkie pułki, ostatecznie natykając się na miękką tkaninę, która, jak
założyła, była pozostałością po poprzedniej wizycie lokatorki. Dopiero kiedy
wyciągnęła ją z szafy i pozbawiła wierzchniej warstwy brudu mogła ocenić, że co
w założeniu miało być zapomnianą sukienką, z pewnością nią nie było.
- Temari! – zawołała, wystawiając przedmiot na
przeciw siebie.
- Co jest? – odkrzyknęła, zmierzając w stronę
pokoju. Midori nie odpowiedziała, czekając aż do niej podejdzie.
- Nie wiedziałam, że zbierasz trofea. –
Zaśmiała się, unosząc brwi. Ku jej zdziwieniu reakcja blondynki była zgoła
odmienna niż zakładała. Spodziewała się sarkastycznej odpowiedzi i lekkiego
uśmiechu, a nie zaciśniętych szczęk.
- Ty tutaj kogoś masz – niemal szepnęła
Midori, czując mimowolne ukłucie w sercu. Nie była głupia, wiedziała, że jej
decyzje podjęte lata temu zniszczyły ich przyjaźń, jednak wciąż tliła się w
niej iskierka nadziei, że Temari ufa jej bardziej, niż przeciętnej osobie. W
końcu przeszłość, którą dzieliły musiała coś znaczyć. Tym czasem gdyby nie
przypadkowo znaleziona męska, czarna koszulka pewnie jeszcze długo nie
dowiedziałaby się o tym, że jej przyjaciółka nie była już singielką. I to od
dawna. Dałaby się nabierać, że jej świetna znajomość Konohy to zasługa częstych
wizyt o charakterze czysto politycznym.
- Miałam – usłyszała po chwili. Midori uniosła
głowę, omiatając ją wzrokiem. Ton jakim wypowiedziała był neutralny, jednak
zamglone spojrzenie utkwione we wciąż trzymanej przez nią części garderoby
wyrażało nostalgię, którą z całych sił starała się ukryć. Temari podeszła i
odebrała od niej koszulkę, przyglądając się jej przez chwilę. Westchnęła głośno
i rzuciła ją na łóżko. – Potem pomyślę, co z nią zrobić – mruknęła.
- Długo byliście razem? – spytała, próbując
dopasować znane sobie informacje niczym puzzle. Wizja Temari w związku była dla
niej niemal nierealna, ale wizja Temari, która ten związek zakończyła to czysta
abstrakcja. Wielokrotnie dała jej do zrozumienia, że nie pozwoli nikomu wejść z
butami w jej życie. Midori była pewna, że jeśli komuś uda się wywiercić otwór w
murze, który budowała przez te wszystkie lata to zostanie z nią na zawsze.
- Oficjalnie czy nieoficjalnie?
No tak, mogła się domyślić, że
musieli się znać na długo przed tym, jak zostali parą.
- Oficjalnie
- Dwa i pół roku.
- Długo – parsknęła Midori, próbując
rozładować napięcie, które wypełniło niewielki pokój. Widziała, że Temari
nawiedzała teraz cała gama różnorakich wspomnień, z których desperacko
próbowała się wyplątać – Ja w tym czasie zdążyłabym urodzić dwójkę dzieci.
- Na szczęście nie jestem tobą – rzekła Temari
i chociaż uśmiechała się lekko, na myśl, że sprawy mogłyby przybrać taki obrót
wyraźnie się wzdrygnęła. I tak łączyło je już za dużo. Siedziały przez chwilę w
ciszy, w czasie której Midori zrozumiała więcej, niż w przeciągu sześciu
ostatnich miesięcy. Z trudem powstrzymała się, żeby nie uderzyć otwartą pięścią
w czoło. Myślała, że wciąż zna ją tak dobrze, a jednak nie domyśliła się, że
docinki i złość na widok przedstawicieli płci męskiej to efekt zwykłej
tęsknoty. Zdobycie serca Temari można byłoby porównać do wyprawy kosmicznej,
ale złamanie jego złamanie wbrew pozorom nie stanowiło aż takiej trudności.
Było jak najbardziej kruchy kryształ, otoczony wieloma warstwami diamentu.
- Ty z nim zerwałaś czy on z tobą? – zapytała,
chociaż widziała, że dziewczyna jest już zmęczona tym przesłuchaniem. Już nawet
nie próbowała udawać, że ta rozmowa jest dla niej równie lekka jak temat
pogody. Opuściła na chwilę gardę wiedząc, że dookoła jest pełno ludzi, którym
będzie mogła udowodnić jak bardzo jej to nie rusza.
- Wspólna decyzja – odparła i zamarła na
chwilę, jakby rozważając, czy powinna coś dodać – To po prostu nie miało sensu
– stwierdziła w końcu pewnie. Midori domyśliła się, że to zdanie wcale nie było
skierowane do niej – Skończmy ten temat – jęknęła w końcu.
- A szkoda, bo chciałam spytać, czy twoim
ideałem dalej jest ciemnooki i długowłosy brunet. Powiedz, że będę miała okazję
go poznać!
Ku jej szczeremu zdziwieniu
głośny śmiech Temari wypełnił pomieszczenie.
- Uwierz mi, że to że jesteśmy tu od godziny a
jeszcze na niego nie wpadłyśmy, należy rozpatrywać w kategorii cudu
Sakura szła wolno, mając
nadzieję, że nie myli drogi do jej hotelu wyznaczonej przez niewielkie, ciasne
uliczki, których podobieństwo przywodziło na myśl labirynt. Właśnie na ich
identyczność, jak również zupełny brak orientacji w terenie zrzucała
wątpliwości w obraniu drogi, przekonując samą siebie, że alkohol nie ma z tym
nic wspólnego. Z drugiej strony, Tsunade zawsze tłumaczyła jej, że siedemdziesiąt
procent sukcesu pijanego człowieka stanowiła umiejętność przyznania się do
bycia pod wpływem. Tylko, że ja nie
jestem pijana! Przez chwilę poważnie
zastanawiała się nad możliwością, że została zwyczajnie przechytrzona i jakimś
cudem w jej żyłach znalazły się inne używki aniżeli zwykły alkohol. W końcu nie
zwracała sobie głowy poczynaniami barmana zbyt skupiona na udawaniu flirciary.
Opcja dosypania czegoś do jej drinka była o tyle kojąca, że pozwalała uniknąć
upokorzenia spowodowanego zwykłym upiciem się trzema kieliszkami wódki. W jej
głowie pojawiła się idiotyczna wizja wydzierającego się Naruto, że w
przeszłości trzeba jej było jeszcze mniej. Potrząsnęła energicznie głową,
stwierdzając, że wyimaginowane krzyki przyjaciela są dla niej nie do
zniesienia. Zatrzymała się na chwilę i wzięła głęboki, uspokajający oddech.
- Jesteś zupełnie trzeźwa – upomniała się
wbrew radom mistrzyni. Jako, że w zasięgu wzroku na próżno było szukać żywej
duszy miała nadzieję, że mówienie do siebie ujdzie jej płazem. Z zadowoleniem stwierdziła, że ziemia pod jej
stopami jest zupełnie stabilna. Więc
jeszcze nie jest tak źle...
- Kochanie – usłyszała niespodziewanie, jak tylko
na powrót uwierzyła, że dotrze bezpiecznie do łóżka. – Ode mnie się nie ucieka.
Zaklęła na głos słysząc znajomy
głos. Miała nadzieję, że jej towarzysz wieczoru nie będzie jej sprawiał
problemów. Po stanie, w którym się znajdował kiedy wychodziła, założyła, że nie
będzie w stanie jej śledzić. Jej ogłupione alkoholem szare komórki w
roztargnieniu szukały najlepszego wyjścia z tej sytuacji.
- Obiecuję, że te usta mogą ci się przysłużyć
znacznie bardziej.
Zaciśnięcie pięści – bezwarunkowa
reakcja jej ciała – sprawiło, że ciszę między nimi przeciął gruchot jej
paliczków. Z trudem powstrzymała chęć naparcia na niego i pozbawienia
przytomności. Logika, którą alkohol i adrenalina chciały odepchnąć jak najdalej,
tłumaczyła jej jak małej dziewczynce, że jeśli uszkodzi, któregoś z mieszkańców
tylko narobi kłopotów wiosce. Zdecydowała, że obezwładnienie go i pozostawienie
na ławce w parku będzie najlepszą opcją. W końcu wyszli niezależnie od siebie.
- Jeśli ty nie chcesz się do mnie zbliżyć – ja
to zrobię – zdecydował, ruszając ku niej chwiejnym krokiem. Widząc, w jakim
jest stanie, była pełna podziwu, że dał radę ją dogonić. Stała spokojnie, w
dłoni kumulując odpowiednią ilość chakry. W momencie, kiedy był niespełna metr
od niej uniosła dłoń w górę, gotowa do ataku.
- Dobranoc – wyszeptała, uderzając go w
brzuch.
Widząc, jak upada kilkadziesiąt
metrów od niej zakryła sobie usta dłonią. Czy naprawdę, aż tak źle wymierzyła
siłę?
- Nie, nie, nie – powtarzała gorączkowo,
nachylając się nad nim – Nie możesz, do cholery, skończyć w szpitalu!
- Szpital już mu nie pomoże – usłyszała zza
siebie. Będąc na pograniczu szoku spojrzała na twarz Takiego po czym na kilka
sekund zamarła. Puste oczy, bezwładne ciało bez żadnych oznak życia. Ktoś mnie wyprzedził. Odzyskując panowanie
nad sobą jednym, zgrabnym ruchem wyjęła kunai’a z kabury i odwróciła się gwałtownie. Widok, który zobaczyła sprawił
jednak, że broń wyślizgnęła się jej z dłoni. Modląc się, aby wszystko co się
dzieje było jedynie wynikiem czegoś, czym poczęstowano ją w barze uszczypnęła
się w ramię, jednak ani to, ani rozpaczliwe pocieranie oczy nie
zdematerializowało człowieka przed nią. Przełykając głośno ślinę próbowała
odzyskać panowanie nad sobą.
- Co ty tu robisz? – wychrypiała, dodając w
myślach jego imię. Sasuke.
No cóż, z życzeniami świątecznymi
się nie wyrobiłam, więc złożę wam noworoczne: Przede wszystkim, żeby rok 2014
był lepszy niż 2013 niezależnie od tego, czy możecie ten uznać za udany czy też
nie. Żebyście wytrwały we wszystkich postanowieniach(od siebie obiecuję, że na
samym szczycie mojej listy jest „pisać regularnie!”) i tych błahych i tych
całkiem poważnych. Żeby wasz świat był pełen przyjaciół i czekolady.
Takie są właśnie moje nieskładne
życzenia. Zawsze w tym byłam beznadziejna, niestety.
A co to rozdziału piątego... No
cóż, do szkoły wracam 7 stycznia. Biorąc pod uwagę, że ten rozdział powstał w
trzy dni do kupa czasu, więc zrobię co mogę, żeby się chociaż minimalnie
zrehabilitować. O dziwo na brak weny nie mogę narzekać, nie wiem tylko, czy
mogę to w pełni uznać jako plus. Zawsze w takich wypadkach mam wrażenie, że mój
styl robi się zbyt beztroski i taki... dziecinny? Tak, to chyba dobre słowo.
Pozdrawiam i dziękuję każdej,
pojedynczej osobie, która poświęciła chwilę, żeby tę moją pisaninę przeczytać.
Wbrew pozorom daje mi to więcej, niż jestem w stanie wyrazić.
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam u Ciebie rozdział 4! Czułam się kompletnie jak dziecko, które zauważyło, że największy prezent pod choinką należał właśnie do niego. Po przeczytaniu z kolei byłam dzieckiem, które rozpakowało już owy, prezent i zobaczyło, że są nim, dajmy na to, wymarzone klocki LEGO.
OdpowiedzUsuńAch, całe to opowiadanie ma taki swój klimat, rodem z kryminałów. A ja uwielbiam kryminały! Wraz z tym rozdziałem zauważyłam tą różnorodność poszczególnych postaci, której wcześniej nie widziałam. Ślepa ja.
Mito przywodzi mi na myśl takiego nieśmiałego nastolatka, który pierwszy raz otwarcie rozmawia z kobietą. Uroczy jest z tymi swoimi rumieńcami i ogólnie polubiłam go. Em... nie jestem raczej zbyt dużą feministką. Zależy pod jakim kątem patrzyć na feministki. W każdym razie cieszę się, że Sakura nic mu nie zrobiła, czego nie można powiedzieć o drogim panu podrywaczu... ale o tym później. Czytałam dużo opowiadań, w których Sakura ubierała się wyzywająco, a następnie warczała na każdego, kto się na nią spojrzał. Weź tu kieruj się logiką! Niebywale mnie to denerwowało, więc z ulgą przyjęłam wiadomość, że nie ma czegoś takiego u Ciebie. Zresztą, halo! To przecież zupełnie inny poziom, co ja tu porównuję!
Ktoś ją obserwuje! Powstrzymam się jeszcze przed okrzykami i powtarzaniem w kółko tego samego imienia, choć naprawdę korci, bo aż obgryzam skórki z ekscytacji (bardzo, bardzo głupi nawyk). Bardzo dobry opis wysysającego prywatność miasta. Wszyscy wszystkich znają. Dar czy przekleństwo? Zawsze się nad tym zastanawiałam.
Tak się wciągnęłam w sytuację Sakury, że akapit rozpoczynający część Temari wywołał u mnie żal.
Niesłusznie! Oczywiście, że niesłusznie, powinnam się tego spodziewać. Ponieważ to co się tam działo było równie interesujące, o ile nie bardziej. Zresztą im dalej w treść, tym ciekawiej się robiło. Związek Shikamaru i Temari nie miał sensu? Że co proszę? Pisałaś już o jakże ważnej przeszkodzie w ich związku, będącą trzy dniowym marszem między wioskami, ale żeby od razu rezygnować przez to z miłości? Jego koszula, w szafce! Och, jak mnie to rozbudziło! Ciekawa jestem przyjaźni, a raczej relacja, między Midori a Temari, ale nie okłamujmy się. Jestem jeszcze bardziej ciekawa związku Shikamaru i Temari. Jak do tego doszło? Dlaczego tak naprawdę zerwali? Gdzie ta miłość?!
Wrócę teraz do Sakury, choć jednak nie wyszło tak chronologicznie jak bym chciała. Dziewczyna idzie na miasto, by zdobyć informacje. Jak ja rozumiem jej niechęć przed takim poniżaniem się. Ha! Jednak odrobina feminizmu we mnie jest! Takie zachowanie uważam, za dosyć niemądre, żeby nie powiedzieć głupie i zdzirowate, ale nie odnoszę się tu do Sakury! Nie zachowywała się wcale źle, plus robiła to po to by zdobyć informacje. W ostateczności wyszło na to, że to ona miała ich udzielić. Na szczęście ninja okazał się mieć dużo słabszą głowę niż ona. Nie spodziewałam się tego! A jeśli już mówimy o rzeczach niespodziewanych to przejdźmy do sytuacji, w których ten umięśniony facet, całkowicie kojarzący mi się z napakowanym koksem praktykującym "zimny łokieć", zaczął ją gonić zapewne oczekując czegoś więcej tego wieczoru niż... no właśnie, niż tego śmiercionośnego uderzenia. Tylko nie za bardzo rozumiem. Pewnie nie powinnam się do tego przyznawać, bo być może wynika to z czystej głupoty. Kto w końcu zadał to uderzenie? Zdanie "Ktoś mnie wyprzedził" zbiło mnie z pantałyku.
Ekhem.
Teraz czas na coś, co chciałam napisać już od razu, na początku tego komentarza, ale wyszłoby wtedy tak chaotycznie, że biorąc kilka oddechów uspokoiłam się trochę i powstrzymałam podniecenie. "Szpital już mu nie pomoże". Ja się rozpływałam na krześle domyślając się, kto to powiedział i jednocześnie pochłaniałam kolejne zdania. Sasuke! Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, Sasuke, ach Sasuke! Moja radość nie zna granic! Mam ochotę płakać, bo nie mogę natychmiast przeczytać kolejnego rozdziału. Musisz lubić zadawać ludziom ból, że kończysz w takim momencie. Pojawił się! Uwielbiam ten moment, uwielbiam! Aż mi oczy zaszły łzami. W ciągu pisania tego komentarza, przeczytałam go jeszcze ze trzy razy. Po prostu nie mogę uwierzyć! Tak cudownie, tak niesamowicie. Teraz to już całkowicie na poważnie, muszę znaleźć lepsze przymiotniki, nie uciekając się do bluźnierstw. W końcu przybył Sasuke!
UsuńZ Twojej dopiski wynika, że mogę się spodziewać rozdziału jeszcze przed zakończeniem przerwy, czy to tylko moja złudna nadzieja? Powiedz, proszę, że to prawda, bo ja tu umrę.
Bardzo dobre postanowienie! Jestem całkowicie za! Pisz, pisz, pisz ile tylko możesz <3
Świat pełen czekolady, aż się rozmarzyłam. A i przyjaciół! Tylko tych prawdziwych, a nie takich co obrabiają za plecami. Też Ci tego życzę! Ale dopiszę tylko, że miłość bywa przydatna. Obyś miała jej dużo!
Co do Twojego pisania pod wpływem weny: nie mogę uwierzyć, że tak to ujęłaś! Przecież pisanie powinno sprawiać przyjemność i jeśli Twój styl zmienia się, gdy piszesz go pod wpływem weny, to może właśnie oznacza, że jest tym prawdziwym stylem. Od razu dziecinnym! Może po prostu lżejszym. Nie będę tutaj dawać jakichś rad, bo zbyt bardzo ten Twój styl pisania kocham, ale proszę mi nie marudzić na wenę!
Pozdrawiam Cię serdeczne i bardzo liczę na to, że już niedługo ujrzę rozdział 5.
Obgryzanie skórek? Zgadzam się, koszmarny nawyk. Walczyłam z nim przez 10 lat, a dalej się pojawia w sytuacjach stresowych. Tak więc łączę się w bólu.
UsuńJeśli chodzi o ten podryw w celu zdobycia informacji: Mi się wydaje, że to jest norma dla dorosłych kunoichi. Chcą czy nie chcą, muszę się tego nauczyć. Bo spójrzmy nawet na takiego Jirayię czy Kakashiego: pięknej kobiecie kilka razy łatwiej będzie się do nich zbliżyć.
Osiłek z baru... Cóż, starałam się, żeby nie wyszedł maksymalnie stereotypowy: dlatego nie podkreślałam jaki jest obleśny ani nic, w sumie nawet zaznaczyłam, że jest przystojny. Ale stereotypowy mimo wszystko jest i biorę to na klatę. Następnym razem przypilnuję się bardziej z tymi postaciami epizodycznymi. xd
ShikaTema.... Mwahaha "gdzie ta miłość?" - spokojnie, ja mojej parki, której kibicuję odkąd skończyłam dziewięć lat po macoszemu nie potraktuję. Wszystko jest pięknie przemyślane i ładnie się wyjaśni. Trzeba tylko przejść na sceny z perspektywy Shikamaru i Temari. xd
Co do tego co się stało z tym kolesiem: Sasek go zaatakował sharinganem chwilę przed Sakurą. Dlatego efekt był taki a nie inny. Dopiero teraz widzę, że nie zaznaczyłam tego dość wyraźnie więc dziękuję za zwrócenie uwagi. (:
I z tą weną: To nie tak, że ja się zmuszam do pisania i naginam swój styl. Jak patrzę z perspektywy czasu na swoje teksty napisane w morzu weny i w bezweniu totalnym to widzę, że te pierwsze są lepsze. Ale jednak jak nie mam weny i muszę myśleć nad każdym zdaniem po kilka razy to mam takie głupie poczucie, że więcej zrobiłam. xd A jak piszę tak szybko, że palce nie nadążają za moją głową, to po skończeniu zawsze wydaje mi się, że "coś za łatwo poszło". Pewnie to głupie wrażenie. xd
Nie chcę nic obiecywać, ale bardzo się postaram wyrobić do tego 7 stycznia, jeśli nie z publikacją, to chociaż z tym żeby mieć większość rozdziału napisaną.
I muszę ci bardzo podziękować, za to że jesteś i tak się tą historią ekscytujesz. Zawsze czytając komentarze od Ciebie mam ochotę cię wyściskać mocno za to ile mi dajesz motywacji. Teraz ponownie dzięki Tobie kładę się spać z uśmiechem na ustach. DZIĘKUJĘ!
Ach, ach jak tu się nie ekscytować ulubionym blogiem? Nie da się, nie da :D To tak, masz z tą weną! Hej, to nie martw się każdy tak ma. Myśl "coś za łatwo poszło" bardzo często świta w mojej głowie :)
UsuńTak, pewnie sama to zauważyłaś, ale oczywiście tak się z tego cieszę, że muszę tu napisać. Ilość obserwatorów u Ciebie rośnie! A ja się przez to szczerze jak idiota <3
A tak właśnie ostatnio myślałam o Twoim blogu i aż się bałam, czy będzie kolejna notka :) Na szczęście jest i to z jaką akcją pod koniec. Uwielbiam kiedy ni z tego ni z owego pojawia się ktoś taki, kto potrafi wywołać ciarki na skórze. Saske! :)
OdpowiedzUsuńTen chłopaczek Mito wydał mi się przeuroczy. Taki podrostek, który zawstydził się, kiedy zapytała o nocne życie wioski <3 Ale widać, że jest z tych porządny, dojrzalszych rzekłabym nawet, skoro nie zgrywał żadnego Alvaro i takie tak. Bardzo pozytywna postać :)
Ogólnie początek momentami bywał trochę nudnawy, ale takie sceny pojawiają się zawsze i bez nich to nie byłoby już to samo. Ja jednak lubuję się właśnie taki scenach, które pojawiły się w drugiej połowie notki. M.in. z Sakurą w barze :)
Aż narobiła mi ochoty i chyba sama jutro gdzieś wyskoczę xD
Ale dobra tam… ten typek… Na początku przypominał mi typowego maczo, takiego pakera, szpanera, który podrywa puste panienki. Sakura ze swoimi różowymi włosami, może dla nie kumatych taka się wydać. Później jednak zrobiło się jakoś podejrzanie. Ja bym się go bała, gdybym spotkała go po jakimś czasie, tak jak Haruno. Jestem ciekawa, czy to był zwyczajny gostek, który po prostu był na nią napalony, czy ktoś, kto miał coś wspólnego z całą sprawą i mógł chcieć uciszyć Sakurę. Nawet w takim stanie mógł się okazać przecież „mistrzem pijanej pięści” xD
No i ten cios Sakury… Kilkadziesiąt metrów? Faktycznie ostro przegięła. Jeszcze oskarżą ją o morderstwo i będzie musiała ukrywać się razem z Saskiem w jakimś rynsztoku :O
„Ktoś mnie wyprzedził.” – czyżby więc, to nie Sakura urządziła tak tego typka, czy o co chodzi??
Pojawienie się Sasuke przyćmiło jednak wszystko. Jestem ciekawa, co on tu robi, czego chce i po czyjej jest stronie.
A Temari… Temari w Konoha! I miała chłopaka! Shikamaru!<3 Chociaż bardziej do tej sceny z męską odzieżą pasowałyby mi bokserki. Ja na przykład mam kilka męskich, zwykłych koszulek, w których lubię chodzić po domu, czy spać, więc taka koszulka to słaby dowód ;)
Niemniej jednak, bardzo fajnie, że Temari ma już jakąś przeszłość odnośnie spraw sercowych. Oczywiście mogę się niebawem spodziewać jakiś scen z ShikaTema, prawda?;> Może być ich więcej niż z Sakurą i Saskiem, ja się nie obrażę xD
Co by tu jeszcze?
Chyba wszystko już napisałam. Pewnie „spotkamy się” niedługo na konferencji, więc życzenia sobie na razie odpuszczę, chociaż już teraz dzięki za Twoje. Przyjaciółmi nie pogardzę, ale czekoladę będę musiała odrzucić xD
No i trzymam Cię za słowo, że rozdziały będą częściej! Sama też muszę dodać to do listy moich postanowień.
Oczekuję więc kolejnych rozdziałów, życzę Weny i pozdrawiam gorąco! ;*
"Przydatność" pijanego kolesia wyjdzie w następnym rozdziale. Mito taki wyszedł prawdę mówiąc dopiero w trakcie pisania, ale przyznaję, że ja też go polubiłam.
UsuńZ tymi bardzo statycznymi scenami... No właśnie ja niestety lubię je pisać, chociaż wiem, że są nudne,już teraz się pilnuję, żeby nie było scen bez znaczenia dla fabuły. Niestety, tutaj akurat jest taki schemat, że wszystko się kumuluje i kumuluje aż w końcu wybucha, jednak cieszę się, że zwracasz mi na to uwagę, bo już w gimnazjum często dostawałam prace z komentarzem "wodolejstwo!" i boję się myśleć co by wyszło gdyby nikt mnie nie hamował. xd
DLACZEGO JA NA TE BOKSERKI NIE WPADŁAM?! *wali głową o ścianę* Boże, bez kitu to by było piękne! Ale cóż, jakoś tak pisząc tę scenę i reakcję Temari, widziałam te jej wspomnienia i właśnie Temari ubraną w koszulkę Shiki, dlatego tak nawet nie pomyślałam. A mi teraz szkoda... Co do stosunku scen SasuSaku do ShikaTema.. To też się w przyszłym rozdziale wyjaśni. xd
Bardo dobre to jest postanowienie, polecam! xd
Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz! ;*
Nadszedł czas, aby w końcu napisać mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, chociaż obserwatorką jestem od dłuższego czasu. Wiem, trochę to nieładne zachowanie, ale lepiej późno niż wcale. Czasami mam lenia do wszystkiego i nic z tym nie umiem zrobić :(
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że pojawił się u Ciebie ciekawy wątek- dotyczący morderstw owianych tajemnicą. Jako, że kocham wszelkie kryminały (dzisiaj jeden skończyłam czytać ^^) od razu spodobało mi wprowadzenie nietypowych zabójstw, pozornie przypadkowych ludzi, a nie chce mi się wierzyć, że są one przypadkowe- na pewno dobrze wszystko przyszykowałaś, aby czytelnicy łamali sobie głowy (co Ci wyszło). Cały czas zadaję sobie pytania: dlaczego są zabijani? Albo czemu ciała są znajdowane w tylu różnych miejscach? Dlaczego są nienaruszone?
Gdy na początku opowiadania opisywałaś Sakurę idącą do Raidena byłam pewna, że to Sasuke! Nie masz pojęcia, jak mnie zaskoczyłaś, gdy przeczytałam imię (wtedy) nieznanej mi postaci, którą potem polubiłam. Szkoda mi go było, gdy szwy mu popękały- tak, jak Sakura myślałam, że został zaatakowany, do tego jeszcze przez ninja psychopatę, który gdzieś sobie tam krąży między wioskami. Bałam się także, że na Sakurę także może czekać gdzieś w ukryciu. Oj, potrafisz zbudować napięcie, nawet jeśli powodem stanu Raidena były tylko pęknięte szwy. :)
Odnosząc się jeszcze do poprzednich rozdziałów. Więc Naruto sobie podróżuje po świecie, przed objęciem stołka Hokage? Oryginalny pomysł, gdyż w większości blogów opisujących losy shinobi po wojnie zazwyczaj od razu zostaje on Hokage i na nowo buduje wioskę. Trochę w tym momencie żal mi Sakury, którą zostawił i Sasuke, no i Naruto w pewnym sensie też. W końcu w dniu zarezerwowanym tylko dla nich poszedł na randkę z Hinatą, co mi absolutnie nie przeszkadza, no ale jednak złamał ich wspólną zasadę...
Zawsze ekscytuję się, gdy Sakura idzie na jakąkolwiek misję sama, nawet jeśli nie jest ona nie wiadomo jak trudna. Dlatego cieszę się, że Tsunade na taką ją wysłała. Biedna od razu rzuciła się w oczy mieszkańcom Shinrai. Takie gapienie się jest strasznie krępujące i doskonale ją rozumiem.
Mito- jaki on słodki! Tak, nie mam innego określenia ^^ Jego niewinny wygląd i te zawstydzenie przy Sakurze, bardzo to urocze, postać jak najbardziej na plus. Mam wrażenie, że do przyjazdu Sakury niemiłosiernie mu się tam nudziło... Ale teraz przynajmniej Sakura przyciągnęła za sobą wydarzenia i raczej będzie bardziej zabiegany.
To faktycznie coś okropnego- poniżanie się i robienie z siebie łatwej dziewczyny, ale jednak przydatne w życiu kunoichi. Koleś, z którym Sakura rozmawiała... Jestem ciekawa co miał na myśli, mówiąc tak zawile. Zdziwiłam się, że dał się szybko upić- prawie powiedział coś ważnego, chociaż z drugiej strony, nie wydaje mi się, żeby dało się z niego wyciągnąć wartościowe informacje.
Heh, rozbawił mnie moment, gdy dogonił on Sakurę, która miała nadzieję, że ten za nią nie polazł xD W pierwszym momencie, gdy usłyszałam głos "Szpital już mu nie pomoże", to oprócz tego, że zaczęłam się łudzić, że jest to Sasuke, to pomyślałam, że przez alkohol straciła panowanie nad chakrą i za dużo jej użyła w ataku, a tu taki zonk- ktoś ją uprzedził. I jednak to był Sasuke! Chociaż od razy nie załapałam, że jednak to on zaatakował, dobrze że wyjaśniłaś to w powyższej odpowiedzi. :)
Końcówka tego rozdziału aż się prosi, by szybko została wyjaśniona w następnym! Chcę wiedzieć, skąd się tam wziął Sasuke, najlepiej tu i teraz! Ale poczekać też mogę xD
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że to on, używając Sharingana może być winien tych zabójstw oraz że to on obserwował Sakurę, gdy ta myślała, że to jej wyobraźnia.
Jeszcze wątek Temari, Midori i Shikamaru. Bardzo interesująca jest relacja pomiędzy Temari i Midori- dlaczego Midori wcześniej wyjechała, zostawiła Temari, dlaczego ma dziecko, jak Temari jej wybaczył?. Za dużo mam pytań xD Teraz głównie jednak zastanawia mnie czemu Temari już nie jest z Shikamaru? Była z nim przecież tak długo! A teraz ma tylko jego koszulkę i Midori, która chce wszystko wiedzieć (i dobrze!).
Nie wiem, czy one-shot też się wlicza do ogólnej fabuły, do przeszłości Temari i Shikamaru, bo w końcu to tylko one-shot, jednak urzekła mnie historia wymykającej się Temari, aby pocieszyć Shikamaru. Kurde, teraz naprawdę nie wiem, czemu go nie skomentowałam... Przepraszam bardzo za to :(
Kończąc dodam, że podoba mi się szablon- ujęcie głównych bohaterów, jak i kolory.
Czekam na nexta! Pozdrawiam i weny życzę!
P.S. Będę już komentowała na bieżąco ;) I przepraszam za spam, ale limit słów jest niestety ograniczony.
Spam?! Jaki spam?! Gdyby ludzie w ten sposób spamowali, to świat byłby lepszym miejscem. xd
UsuńTak odnosząc się do poprzednich rozdziałów: Ja po prostu nie widzę Naruto rządzącego wioską, w której nie ma Sasuke. A Sasuke w Konosze nie ma.
Gdyby te wszystkie zabójstwa okazały się czystym przypadkiem a Tsunade wyszła na idiotkę, to byłoby za prosto, prawda? xd Ja też mam słabość do kryminałów. xd
Myślę, że na historię Temari i Midori zostanie kiedyś poświęcony praktycznie cały rozdział, bo jest tam sporo do wyjaśnienia, zarówno jeśli chodzi o ich wspólną przeszłość jak i o Reiko(córkę Midori). Czemu Temari nie jest już z Shikamaru? Ha, trzeba czekać!
Co do tego one-shota to jest to scena wpisana w mangę, "Wolna wola" jej kontynuacją, więc można założyć, że są ze sobą powiązane, chociaż powstały niezależnie od siebie.
Szablon - sama w nim jestem zakochana. Niestety jako totalne beztalencie w tym zakresie przyznaję, że nie mam zupełnie nic wspólnego z jego powstaniem. Zawdzięczam go nieziemsko zdolnej Chusteczce. (:
Bardzo dziękuję, że postanowiłaś się odezwać i do tego zostawiłaś taki wyczerpujący komentarz. Również pozdrawiam! (:
Hejka! Za rozdział miałam się wziąć wczoraj wieczorem, ale jak ujrzałam ile napisałaś, to wymiękłam xD. No, ale teraz z wielką radością przeczytałam i muszę powiedzieć, że dalej mi mało ^^. Zatem pisz, pisz! xD. A więc co do rozdziału ...
OdpowiedzUsuńZgodzę się z Grace Wolf. Klimat rzeczywiście przywodzi na myśl jakiś kryminał. Małe miasteczko, owiane tajemnicą i pozbawione jakiejkolwiek prywatności. Jak można w ogóle tam mieszkać? Jestem pełna podziwu dla Sakury, która wytrzymała te wszystkie natrętne spojrzenia i zachowała kamienną twarz ^^. BTW to polubiłam tą różowowłosą w twoim wykonaniu, choć w oryginale budzi we mnie tylko niechęć i zniesmaczenie.
Och, ten Mito taki uroczy nastolatek. Nic dziwnego, że spalił buraka, jak Haruno zapytała o nocne życie wioski xD.
Coś mi się wydaje, że jednak nie wydawało jej się, że jest obserwowana. Zapewne to był Sasek, nie? :D
Haha! Anko znawca xD. Scena w barze była wspaniała ^^. Ten facet skojarzył mi się z typowym podrywaczem. Napakowany, pewny siebie, podrywający każdą laskę, jaka wpadnie mu w oko. No cóż ... przeliczył się :P. Jeszcze miał słabszą głowę niż nasza różowowłosa kunoichi. Aż się zdziwiłam, że to możliwe xD. Hehe, te rozmyślania Sakury o tym, że wcale nie jest nachlana, boskie <3! Ale żeby walnąć gościa na kilkadziesiąt metrów O_o ... troszeczkę przesadziła xD. No ale należało mu się hehe. Taki tam żarcik :P. W każdym razie pojawienie się Saska budzi wiele kontrowersji ^^.
A teraz czas na fragment o Temari ...
Bardzo się cieszę, że wreszcie dotarła do Konohy ... ale przeżyłam szok, gdy napisałaś, że zerwała z Shikamaru. W mojej głowie dalej kłębią się pytania typu: Ale jak to?! Jak mogła?! Dlaczego?! itd. xD. Poza tym zastanawiam się, co tak naprawdę łączy blondynkę z Midori ...
No to było do rozdziału ... A teraz należy Ci się opieprz za to lenistwo! Nawet nie wiesz z jaką niecierpliwością wyczekiwałam tego rozdziału! Haha, dobra koniec xD. Wiesz co, wypatrzyłam kilka błędów. Zacznijmy od tego, że "pomimo" piszę się razem :P. Poza tym "półka" przez "ó" xD. A no i w jednym miejscu (chyba gdzieś na początku) niepotrzebnie dałaś "Enter" i podzieliło Ci jedno zdanie na dwie linijki (taaa ... jak ja świetnie tłumaczę xD. Och, od razu zauważysz o co mi chodzi, jak przelecisz wzrokiem tekst :P).
No chyba o niczym nie zapomniałam ^^. Co do postanowień, to wspaniały pomysł! Także życzę ci fantastycznego Nowego Roku i spełnienia wszystkich marzeń. Och, świat pełen czekolady <3! A no i oczywiście przyjaciół, tylko takich, którzy nie wystawiają Cię na każdym kroku ^^.
Pozdrawiam serdecznie, willownight :*
Taaak, to był Sasek. xd Przyznam szczerze, że ja też bym w takim miasteczku nie wytrzymała. Co do jego pojawienia się.. Och, zacieram rączki, żeby tę scenę zacząć pisać!
Usuń"Anko znawca" - hahahaha, napisałam to, a tak naprawdę dopiero potem o tym pomyślałam. No nikt mi lepiej na nauczycielkę w tej kwestii nie pasował, nawet Tsunade.
Skomentowałabym rozmyślania Sakury na temat bycia trzeźwą, ale gdzieś tutaj podałam swój wiek. (;
"Jak mogła?" - ja sama nie wiem! Przecież Shikamaru się nie rzuca! Nigdy.
Te błędy. Uwierz mi, chowam się ze wstydu. Ja nie wiem dlaczego mi word tej "półki"(ałć!) nie podkreślił. "Pomimo" i "Na pewno" to chyba moja udręka od zawsze - nie to nie jest usprawiedliwienie.
Wiem, że moje lenistwo boli. Ale od Nowego Roku to się zmieni, ha!
Również pozdrawiam i jeszcze raz Szczęśliwego Nowego Roku! ;*
Oho! No to akcja nam się rozkręca, czyż nie? Ale zanim koniec, to wypada zacząć od początku xd...
OdpowiedzUsuńNo więc. Początek akurat mnie nieco znużył. Wiem, że to wszystko było potrzebne, żebyśmy zaznajomili się z sytuacją, no ale w odniesieniu do dalszej akcji, to ten początek naprawdę mi się dłużył. Co nie zmienia faktu, że miał też swoje brylanciki ^^ Ten chłoptaś mnie urzekł. Taki młodzik, a na “ty” do Sakury jedzie. No i to, jak się gapił na jej nogi - wygrał chłopaczyna, serio xd I potem, jak Haruno pytała o nocne życie w wiosce. To było naprawdę zabawne, jak tak niby udawał, że nic nie wie i myślał, że nasza sprytna pani doktor uważa go za niewiniątko, kiedy tak naprawdę wszystkiego sama się domyśliła, bo w końcu sprytna dziewoja z niej. No i podoba mi się, jak podkreślasz, że Sakura jest ładna, a zarazem dodajesz, że jest zmizerniała i przeszła sporą zmianę zarówno w wyglądzie jak i psychice. Już nie jest głupiutką nastolatką, która się stroi na misje i lata za przystojniakami, a jest poważną kunoichi, która na dobrą sprawę facetów to ma w dupie i nawet nie wie, jak ich poderwać xd No cóż, mimo wszytsko dryblasa wyrwała...
Taki. (*Malaga, tiki-TAKI i kasztanki. Dla ciebie i być może dla koleżanki... Wszyscy je kochają i sobie dogadzają! Malaga, tiki-TAKI i kasztankiiiiiiiii.....* - taka drobna, humorystyczna dygresja xd) Rozwaliło mnie stwierdzenie, że jego biceps był większy od uda Sakury. Wierz mi albo nie, ale wtedy odruchowo zerknęłam za swoje udo i stwierdziłam, że facet serio musiał mieć czym się pochwalić! A potem się zaczęłam z siebie śmiać, że serio zerknęłam na to udo....... Nie ważne xd Ten typek wydawał się niegroźny, ale jakoś od początku przeczuwałam, że nie wytrwa w opowiadaniu za długo. Jednak kiedy zaczął iść za Sakurą i mówić, że od niego się nie ucieka, to zaczęłam wątpić i pomyślałam “o kurczę, a jeśli to jest ten morderca?” i już się zaczęłąm o nią obawiać. Ale nie! Zapomniałam, że Haruno w końcu ma w pizdu siły, chociaż to nie ona go ukatrupiła. No i tu pojawia się gwóźdź programu - Sasuke Uchiha. Jak tylko Sakura zobaczyła postać, już wiedziałam, że to o niego chodzi. W końcu wspominałaś mi, że on tu się kiedyś pojawi. Teraz dopiero zacznie się dziać!
No i najlepsze zostawiłam na koniec <3 I powiem ci, kochana, że scena z Temari była zdecydowanie za krótka! No ej no....... Tyle Sakury i tylko jedna, krótka scena z Temari, to nie fair :( Ale smutni na bok... Kiedy Midori znalazła męską koszulkę w szafie Temari, to już normalnie mi serce zaczęło skakać i gwiazdki miałam w oczach, a w głowie jedna myśl “Shikamaruuuuuuuuuuu!!!!!!!”. Potem Midori zaczęła wypytywać i moja radość rosła, a kiedy doszłam do “Ty tu kogoś masz” to normalnie skakałam na krześle xd A potem co? Potem było “Miałam” i moja radość zrównałą się z zerem. Serio, myślałam, że się popłacze. Pocieszające jest to, że razem zadecydowali o zakończeniu związku, więc jest szansa (a oby była, bo inaczej ci tego szalonego koguta pocztą prześlę!), że się zejdą <3 Liczę na to, dobrze o tym wiesz! No i “- Uwierz mi, że to, że jesteśmy tu od godziny, a jeszcze na niego nie wpadłyśmy, należy rozpatrywać w kategorii cudu”. Mam to uznać za obietnicę? Błagam, tak!
No, to się trochę rozpisałam ^^” Pisz szybciutko następny rozdział, trzymam kciuki za twoją wenę! <3
Miałam nadzieję, że imię Takiego zostanie przemilczane, bo jest najlepszym dowodem na to, że ja się lenię nawet jak się nie lenię. Do około pięciu minut przed publikacją miał na imię "Kaktus Kłujący". xd
UsuńTak, jest Sasek jest impreza! Długo czekałam na tę scenę. To, jak go w to wszystko wplotę było zaplanowane jak jeszcze byłam pewna, że do liceum wybieram się na humana. xd
Szczerze nie spodziewałam się, że ktokolwiek na Mito zwróci uwagę, a tu proszę. Chłopczyk by się zarumienił, gdyby przeczytał ile osób go tu uroczym nazywa.
Początek rozdziału... Cóż, to mój wielki problem. Na szczęście rozdział piąty zaczyna się w momencie, kiedy ten się skończył, więc przynajmniej chwilowo nie mam tego problemu. xd
Wiedziałam, że ci się wcale nie spodoba to ich zerwanie! Szanse zawsze jakieś są... Trzeba mieć nadzieję. A o koguta poproszę! Tylko powiedz mi, czym takie coś się karmi? I w sumie... Możesz to potraktować jako obietnicę.
Wena dziękuję za trzymane kciuki. ;*
Twój styl absolutnie nie jest dziecinny. A opowiadanie na wysokim poziomie. Trochę poważne, ale nie wszystko musi być przeładowane śmiechem. A ja lubię jak jest coś innego. Nawet mi się podoba postać Sakury, której osobiście nie znoszę, więc jest świetnie. Życzę weny i do następnej notki.
OdpowiedzUsuńMatko... naprawdę chciałabym Ci dać godny komentarz. Zasłużyłaś, ale mam grypę i samo to, że zdołałam przeczytać ten rozdział - nie, nie była to męka, to była swoistego rodzaju przyjemność w męce, przynajmniej na chwilkę zapomniałam o bólu mięśni - jest zdumiewające. Także z góry przepraszam Cię ogromnie. Przykro mi, że nie dość, że jestem tu z opóźnieniem, to jeszcze tak marny ślad pozostawiam. Każdy komentarz to motywacja i zawsze staram się dawać taki, jakie sama chciałabym otrzymywać.
OdpowiedzUsuńAle przechodząc do konkretów.
Oczywiście co mi się mogło spodobać najbardziej? Końcówka. Zdecydowanie. To się nazywa dobrze zakończyć rozdział. Sasuke... w końcu się pojawił, przez co, czuję, że kolejny rozdział będzie niesamowicie ciekawy. Bardzo polubiłam tę dwójkę. Może Sasuke samego w sobie nie tak bardzo, ale Sakura i jej miłość do niego - nie uwierzysz, jak bardzo zmieniłam swój stosunek do niej.
Uwielbiam ją ^^' Oczywiście Hinata numer jeden, ale trochę mi sie znudziła że tak powiem.
Także mam nadzieję, że ulżysz mi w chorobie i chociaż dodasz coś prędko. Ostatnio mam parcie na czytanie, w sumie cóż innego mgłabym robić wracając o 21 do domu z pracy? Jedyna forma rozrywki. :)
Miko - słodki chłopak. Mam nadzieję, że się troszkę ośmieli.
Mam tylko jedno zastrzeżenie, to znaczy właściwie uwagę, a w zasadzie... nie wiem jak to nazwać. Na pewno nie krytyka, bo każdy lubi co innego, i czasem w opowiadaniach zdarzają się nudnawe momenty - w każdych. Mój ulubiony pisarz czasem przesadza z opisami, ostatnio w książce Misery tak mnie podirytował że rzuciłam książke na całe 15 minut! ;D
Trochę początek się przeciągał. Wszystko pięknie opisane - to jest najlepsze, fajny, książkowy styl - ale taki opisowy opisujący właśnie. Był czajnik, była melisa, były wiśniowe rolety, czy tam burgundowe haha, był koc raz tu owinięty, raz tutaj, papiery leżały na odległość ramienia, i generalnie budynki nie były wielkie i żółte, a ona miała włąsną łazienkę, ale mało w tym absorbujących rzeczy, przemyśleń, akcji... potem w burdelu już się rozkręciło. I tak, żebyś mnie zrozumiała. Pięknie przedstawiasz świat, bo mogłam rzeczywiście wyobrazić sobie to co Sakura robi i jak to robi - świetnie - ale było to zbyt rozległe jak na tak spokojny rozdzialik. A może jestem po prostu aż tak chora i marudna?
Kurczę, nie lubię dawać takich uwag, bo potem mam wyrzuty sumienia, że ktoś mnie źle zrozumiał i potem tłumacze się jak dziecko które podebrało ciasteczka.
Rozdział świetny! i chyba nic więcej nie będę mówiłą bo się bardziej wkopię.
Mam naddzieje, że nie będzie ci przykro, i odbierzesz moje słowa tak, jak chciałabym żebyś to zrobiła - nie jako krytykę, bo coś mi się nie spodobało, tylko z dystansem. :)
I DAWAJ SZYBKO ROZDZIAŁ Z SASUREM!
NO I CZEMU TEMARI NIE JEST Z SHIKĄ>! to takie bolesne i aż dziwne, bo jeszcze nigdy się z tym nie spotkałam, a tak cholernie mi to podpasowało, że sobie nie wyobrażasz. Nawet nie wiem czemu, jak, jak to możliwe że się rozstali? MATKO.
OdpowiedzUsuń