niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 2

2. Tak dyplomatyczna równość, nie jest prawdziwa. Kierowanie się słowem ludzi, których natur obdarzyła w specjalne zdolności, jest kluczem do zachowania równowagi.

Patrzyła na chłopaka zbliżającego się z na przeciwka zastanawiając się, kiedy dorośli. Kiedy jego blond włosy ściemniały delikatnie, kiedy rękawy pomarańczowej koszulki zaczęły opinać się na ramionach, a piskliwy głos przestał drażnić uszy. I kiedy zaczęła wspinać się wysoko na palce, aby móc przytulić go na powitanie.
 - Sakura-chan!  - krzyknął, obejmując ją w talii i unosząc bez wysiłku do góry. Delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy. Jak można zmienić się i jednocześnie wciąż być takim samym?
 - W końcu jesteś! – odpowiedziała, kiedy jej stopy w końcu dotknęły podłoża.  – Tęskniłam. – dodała, poprawiając mu przy okazji kaptur czarnej bluzy, która sprawiała wrażenie o kilka rozmiarów za dużej. Chłopak zaśmiał się znowu, ukazując głębokie dołeczki.
 - Ja też! Mogłabyś czasem ze mną gdzieś pojechać. Sai zrobił się nudny.
 - Wiesz, że nie mogę. Mam tutaj dużo pracy – odparła, robiąc wszystko, aby grymas na jej twarzy pozostał szczery, kiedy w głowie znowu pojawiła się deprymująca myśl, że tak naprawdę jest mu niepotrzebna. I nigdy nie była – a już na pewno nie jako kompan.
 - Oj wiem, wiem. Ktoś w końcu musi składać flaki do kupy zanim zajmą miejsce na cmentarzu- krzyknął. Sakura z trudem zdusiła w sobie chęć popchnięcia go na najbliższą ścianę.
 - Mógłbyś się jednak czasem zamknąć – warknęła zamiast tego. Wojna zmieniła ich podejście do śmierci – Naruto starał się traktować ją tak lekko jak tylko może,  Sakura na jej wspomnienie stała się wręcz uczulona. Żadne z nich jej nie zaakceptowało.
 - Wiesz co, Sakurka? – zapytał, a ona uniosła delikatnie brwi – Zawsze jak wyjeżdżam ma nadzieję, że po powrocie zastanę cię milszą. I od sześciu lat się zawodzę!
Tym razem impuls wygrał z logiką i już po chwili chłopak przykładał rękę do pokrywającego się czerwienią ucha
 - I do tego dalej cierpię za prawdę!
 - Ty już się lepiej nie odzywaj – stwierdziła rzeczowo, jednocześnie przeklinając w duchu tę tak mało odporną na zaczepki cząstkę siebie.  – Opowiedz lepiej jak misja.
 - Pojechaliśmy, naprawiliśmy, wróciliśmy. Sai po drodze się trochę poobijał, ale spokojnie, to nic takiego! – sprostował widząc jej minę. – Właściwie to zaczynam żałować, że Madara nie żyje. Te misje stają się teraz coraz nudniejsze...  – westchnął teatralnie.
 - To może czas zostać na dłużej w wiosce? – zapytała, przeczesując ręką włosy. Wzrokiem błądziła po kamienistej ścieżce, którą przemierzali, nie chcąc spojrzeć mu w oczy. Wyobraźnia wystarczyła jej do zilustrowania odbijającej się w nich odpowiedzi.
 - Myślałem o tym.
Podziękowała w duchu za to, że wcześniej opuściła głowę, bo gdyby nie to z pewnością potknęłaby się o najbliższą skałkę. Szok jednak musiał wstrząsnąć jej ciałem na tyle mocno, że Naruto zbliżył się do niej nieznacznie, gotowy, żeby ją przytrzymać.
 - Chcesz przyjąć propozycję Tsunade? – wykrztusiła, spoglądając na niego. Chociaż starała się, żeby jej ton był spokojny, zielone tęczówki musiały ją zdradzić, bo Naruto ponownie westchnął i pokręcił głową.
 - Nie. Po prostu tęsknie za wioską – rzekł, ku jej zdziwieniu wyjątkowo ostro. Nie znosiła tego tonu, nie u Naruto. Miała wrażenie, że momentalnie wytworzyła się między nimi ściana z ciężkiego powietrza. I po raz kolejny zastanawiała się, jak można odrzucić coś, do czego tak desperacko dążyło się przez całe życie. Dlaczego to jedno ziarno nadziei zakopane gdzieś pod gruzami wojny wciąż próbowało się przedrzeć? Czasami wolałaby, żeby umarło zatrute prochami ofiar - nie tylko tych z sprzed trzech lat.
 - Rozumiem.
Tak naprawdę nie rozumiała, ale zmęczenie i desperacja w zatrzymaniu przyjaciela wydusiła kłamstwo z jej ust. Dodatkowo podparte uściskiem jego szorstkiej dłoni brzmiało wyjątkowo przekonująco. Przynajmniej taką miała nadzieję.
 - Skoro już jesteś – odezwała się, chcąc przerwać krępującą ciszę – może wybierzemy się na ramen? Mam co prawda zmianę w szpitalu, ale mogłabym się zamienić z Shizune. Na pewno by zrozumiała.
 - Wiesz Sakurka – podrapał się zakłopotany po głowie – bardzo chętnie, ale już się umówiłem. Obiecałem Hinacie, że wybierzemy się gdzieś wieczorem, jak tylko wrócę. Dlatego z tobą chciałem zobaczyć się wcześniej – wyjaśnił, a dziewczyna mogłaby przysiąc, że na jego opalonej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce.
 - Rozumiem – powtórzyła drugi raz tego dnia – Tylko nie zepsuj sobie randki – zaśmiała się, chcąc uniknąć przykrej niezręczności.
 - Wiedziałem, że zrozumiesz!  - krzyknął uradowany, jakby wiedział, że właśnie zrywa tą nie zapisaną i nie wypowiedzianą nigdy zasadę, że pierwszy wieczór po jego powrocie, należy do nich. Do przyjaciół.
 - To ja już będę leciał! Zobaczymy się jak najszybciej, prawda?
 - Tak, oczywiście.
I odszedł szybkim krokiem w kierunku swojego mieszkania, a ona machając mu i pokazując wszystkie zęby w najbardziej fałszywym uśmiechu świata poczuła się jeszcze gorzej, niż przed godziną. Odwróciła się i podążyła w kierunku szpitala starając się odepchnąć wszystkie negatywne wrażenia. Ty mnie już nie potrzebujesz, prawda?

Przekraczając próg szpitala poczuła trudną do opisania ulgę. Jej napięte mięśnie rozkurczyły się a rozszerzone źrenice wróciły do pierwotnych rozmiarów – po mimo uparcie napierającej na nie bieli ścian. Znalazła się w równoległym wymiarze, gdzie zapach metalu, krwi i potu, którym zdążyła już przesiąknąć, był czymś normalnym, zwykłym powietrzem wdzierającym się do płuc. Nie musiała być bogiem, aby spełnić podjudzane przez ambicję pragnienie bycia potrzebną.
Przemierzała szerokie korytarze z wysoko uniesioną głową i, tym razem szczerym, uśmiechem na ustach. Ta część szpitala, gdzie znajdowały się oddziały dla zdrowych noworodków i lekkich przypadków zawsze wprawiała ją w pozytywne nastrój. Słońce wdzierające się dużymi oknami w dębowych oprawach połączone ze śmiechem dzieci dochodzącym z bawialni zawsze ją rozweselały, co było jednym z  dwóch powodów dla których zawsze nadkładała drogi do swojego gabinetu. Drugi, paradoksalnie, był taki, że była to część położona najdalej od intensywnej terapii. Miejsca, gdzie głucha cisza dzwoniła w uszach a w głowie pojawiały się samolubne myśli: Proszę, nie chcę tam nikogo znać! Ile razy się zawiodła...
Kiedy w końcu stanęła przed ciemnymi drzwiami. Z kabury przywiązanej do lewego uda wyciągnęła metalowy klucz i mechanicznym ruchem wpasowała w dziurkę. Słysząc charakterystyczny szczęk zamka weszła cicho do pomieszczenia od razu zmierzając do szafy położonej za drzwiami, przy której wisiało, nieco zakurzone, lustro. Skrzywiła się delikatnie na ten widok, upominając się w myślach, że dawno tu nie sprzątała. Tu, ani w swoim mieszkaniu. Odłożyła jednak to zadanie na później i skupiła się na swoim odbiciu w lustrze. Poprawiła czarną, sięgającą połowy ud spódniczkę i narzuciła na siebie, poszarzały od wielokrotnego prania, fartuch. Oceniając swój wygląd w lustrze zastanawiała się, czy to że na jej ramionach wisiał jak na wieszaku był winą tego, że się rozciągnął, czy ona po prostu schudła. Szybko jednak doszła do wniosku, że nie ma to żadnego znaczenia. Podeszła do biurka z zamiarem sięgnięcia po kalendarz, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
 - Proszę! – krzyknęła, dopiero później zdając sobie sprawę, że właśnie mogła się wpakować w ręce jakiegoś natrętnego pacjenta. Na jej szczęście zanim zdążyła westchnąć ciężko w progu stanęła Tsunade. Jej długie włosy wyjątkowo związane były w jedna kitkę a piersi, nieporadnie ukryte za materiałem luźnego sweterka, zwracały jeszcze większą uwagę niż zazwyczaj. W ostatnich latach postarzała się lekko, a Sakura nie wiedziała czy było to wynikiem jej wyboru, czy po prostu nie miała siły już utrzymywać wyglądu dwudziestolatki. Jej bursztynowe oczy, chociaż dalej piękne, zdawały się wiecznie zmęczone. Cieszyła się, że udało się przetrwać wiosce, jednak jej ciało zapłaciło za to straszną cenę, której prawdopodobnie nie uda się jej spłacić do końca życia.
 - Tsunade-sama. Nie dostałam informacji, że mam się  z panią spotkać – odpowiedziała, a w jej głosie pobrzmiewało trudne do ukrycia zaskoczenie. W ostatnim czasie nie widywała często swojej mentorki, mijała ją czasem na korytarzu, ale nie rozmawiały od przeszło dwóch tygodni. Teraz, kiedy szpital znajdował się głównie w rękach jej i Shizune, zajmowała się już tylko obowiązkami Hokage, w szpitalu pełniąc funkcję gościa.
 - Bo i nie prosiłam nikogo, żeby ci ją przekazał. Mam chwilę wolnego, a i tak mam tutaj zaległą kartotekę do wypełnienia.
Dziewczyna skinęła głową, wiedząc, że to był sposób Tsunade na przyznanie, że sama chciała się z nią zobaczyć. Jej dokumenty od wielu lat były wypełniane głównie przez Shizune.
 - Coś się stało?
 - Sama nie wiem. – Westchnęła ciężko.  – Dzisiaj rano Anbu znalazło kolejne ciało w lesie, niedaleko bramy. Chłopak, może o dwa lata młodszy od ciebie. Nie był z naszej wioski.
 - W jakim stanie było ciało? – spytała dziewczyna, po mimo niemal stuprocentowej pewności, że zna odpowiedź. Nie byłaby w tej sytuacji, gdyby jej nie znała.
 - Tak jak poprzednie. Nienaruszone, ani jednej kropli krwi. Ani na ciele, ani w okolicy –odparła, jednocześnie zdrapując zębami krwistoczerwony lakier z  palca wskazującego – za pół godziny odbędzie się sekcja. Chciałabym, żebyśmy dołączyły, jak już skończysz swoje obowiązki tutaj – dodała.
 - Oczywiście! – Sięgnęła po kalendarz otwierając na właściwej stronie. „Laboratorium, skrzydło trzecie, 19-21 izba” – przeczytała.  - Laboratorium zajmę się w nocy, na izbie nie będę niezbędna przez cały czas.
 - Mogę być gotowa za jakieś półtorej godziny – powiedziała już na głos.
 - Nie musisz się spieszyć. Zanim reszta zajmie się oczywistymi rzeczami minie trochę czasu. – rzekła i, jakby czytając jej w myślach, dodała – Zajmij się wszystkim teraz. Jeśli potwierdzimy nasze obawy jutro nie będziesz miała czasu.
Dziewczyna spojrzała na nią zdumiona. Ku jej zdziwieniu Tsunade uśmiechała się przyjaźnie.
 - Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci zapuszczać korzenie w tej wiosce do końca życia. Młodość sobie zmarnujesz!
Sakura próbowała zaoponować, ale ledwo otworzyła usta, została wyprzedzona.
 - Daj spokój, będziesz mieć milion lat na wypełnianie nudnych papierów i bawienie się w laboratorium. Poza tym, byłaś tutaj już za długo. Jesteś świetnym medykiem, ale nie przestawaj być kunoichi.
 - Widzę, że nie mam wyboru? – upewniła się zakładając z przyzwyczajenia kosmyk włosów za ucho. Kiedy niemal natychmiastowo się zza niego wysunął przeklęła w myślach decyzję, żeby znowu ściąć swoje odrastające włosy.
 - Nie. Nie chcę angażować w to za wiele osób, przynajmniej na razie. Wysłałam informacje do wszystkich Kage, ale szczerze wątpię, żeby poświęcili temu wystarczającą uwagę. Tylko Gaara odpisał, żebyśmy informowali go na bieżąco – wyjaśniła, na powrót wracając do poważnego tonu. – Możemy zobaczyć się o dziewiętnastej w kostnicy?
 - Mam dyżur na izbie.
 - No cóż, już go nie masz. Do zobaczenia.

Stała przed drzwiami kostnicy starając się choć trochę rozmasować zbolały kark. Z założenia przyjemne cztery godziny dyżuru zmieniły się w piekło, kiedy nagle na oddziale pojawiły się dwie czteroletnie dziewczynki, które na wzór wielkich bohaterów trzeciej wojny shinobi rzuciły się na siebie kalecząc wzajemnie kanaiami tak mocno, że Sakura była pewna, że je straci. Patrząc na blade usteczka i zasiniającą się szybko alabastrową skórę musiała panować nad drżeniem rąk, które nie zdarzyło jej się już bardzo długo. Nic nie działało na nią równie mocno jak widok dzieci, z których powoli ulatywało życie. Kiedy już udało jej się ją uratować, oraz upewniła się, że i jej koleżanka jest na właściwej drodze wyszła do rodziców, którzy wina obarczyli... czteroletniego chłopca z ich roku, złodzieja ich malutkich serc. Dla Sakury byłaby to sytuacja wręcz absurdalna, gdyby nie nerwy pewnie zaśmiałaby się na myśl, że jednak kłótnie jej i Ino były wyjątkowo łagodne. Jednak to, że dwie małe istotki stanęły naprzeciw siebie z autentycznym zamiarem walki na śmierć i życie było tylko kroplą w morzu wszystkich negatywnych skutków wojny.
 - Tak, jakby były jakieś pozytywne – mruknęła rozgoryczona. W oczekiwaniu na spóźniającą się Tsunade zaczęła się rozciągać, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego zesztywnienia mięśni.
 - Czyste szaleństwo. – Usłyszała, kiedy odwrócona tyłem robiła skłony. Wyprostowała się i bez słowa skinęła głową.  – Możemy wchodzić?
 - Tak – odpowiedziała, stwierdzając, że kolejne przytaknięcie mogłoby być odebrane jako nieuprzejme.
W progu powitał ich chór sześciu medyków. Na środku pomieszczenia stał szeroki stół, mocno oświetlony przez cztery, zawieszone tuż nad nim lampy. Nie było okien, więc kąty, gdzie stały szafki z narzędziami były niemal niewidoczne. W czasie kiedy Sakura sięgnęła po kartę pacjenta, Tsunade zapytała:
 - Znaleźliście przyczynę zgonu?
 - Wszystko wskazuje na zawał serca – odparł brunet, którego imienia Sakura nie mogła sobie przypomnieć.
 - Więc mamy zawał serca, udar i śmiertelne odwodnienie, które zbiegło się w czasie z zaginięciem dwójki dzieci i odejściem z wioski trzech shinobi. – pomyślała na głos Tsunade, a jej paznokcie ponownie znalazły się niebezpiecznie blisko ust.  – Dobrze, dziękuję. Możecie już iść. Dalej poradzimy sobie same.
 - Tak jest! – odkrzyknęli chórem i uprzednio układając sprzęt na miejsce i wręczając notatki Sakurze, opuścili kostnicę.
 - Jak duże prawdopodobieństwo jest, że to wszystko jest przypadkiem? – zastanowiła się, kiedy już zostały same. Dziewczyna nie odpowiedziała, zbyt skupiona na przeglądaniu wniosków zebranych przez medyków. Otrząsnęła się dopiero, kiedy Hokage wręczyła jej parę lateksowych rękawiczek.
 - Sprawdźmy co przeoczyli.
Po pięciu godzinach musiały jednak przyznać, że nic. Pomimo zbadania ciała chłopaka pod każdym możliwym kątem, z uwzględnieniem dokładnej analizy płynów ustrojowych nie udało im się znaleźć nawet najdrobniejszej rzeczy, która mogłaby mieć udział w jego śmierci. Światełkiem w tunelu było badanie kości, na którego wyniki czeka się kilka dni, jednak mając doświadczenie z poprzednich dwóch zgonów i z nim nie wiązały wielkich nadziei. Jedyne, czego udało im się dowiedzieć było to, że w przeciwieństwie do dwóch poprzednich ofiar, ten nie był ninja, chociaż na pierwszy rzut oka można było tak założyć, z powodu wyraźnie zarysowanych mięśni i licznych blizn pokrywających tors. Głowa zaczęła wyjątkowo ciążyć Sakurze, a kiedy biały zegar z najprostszymi czarnymi wskazówkami wybił północ zdusiła kolejne ziewnięcie.
 - To nie ma sensu. – Tsunade w końcu wypowiedziała na głos to, o czym obie myślały już od dłuższego czasu. Sakura jednak nigdy nie śmiałaby przerwać oględziny zanim zrobi to jej mistrzyni.  – Idź spać, a jutro o dwunastej przyjdź do mnie po mapę miejsca od którego wyruszysz.
 - Tak jest – odpowiedziała i szybko opuściła pomieszczenie, w duchu modląc się, żeby szybko trafiła do ciepłego łóżka w swoim, niezwykle cichym, mieszkaniu.




Słońce napierało na nią niemiłosiernie, wyciskając ostatnie kropelki potu z jej, stosunkowo jasnej jak na tę część świata, skóry. Nawet stopy, pozornie chronione przez grube podeszwy czarnych sandałów, zdawały się płonąć. Dziewczyna obróciła się zirytowana dookoła własnej osi, wzrokiem desperacko poszukując czegoś, co nie było gęstym powietrzem unoszącym się nad jasnym piaskiem. Jednak las, którym wędrowały nocą już dawno zniknął za widnokręgiem, pozostawiając je brutalnie odsłonięte na środku pustyni w samo południe.
 - Ile można? – jęknęła dziewczyna, odgarniając po raz kolejny długie, czarne włosy z pleców. Gdyby nie była tak uparta już dawno by je związała.
 - Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? – spytała, wyraźnie rozbawiona zachowaniem przyjaciółki blondynka. W przeciwieństwie do niej wyglądała na stosunkowo wypoczętą, a opalone ciało pozostawało suche.
 - Do tego piekła nie da się przyzwyczaić  – odburknęła urażona, zakładając ręce na piersi. Fioletowy lakier na jej paznokciach odprysnął w kilku miejscach co sprawiło, że zdenerwowała się jeszcze bardziej. Obsesyjne dbanie o paznokcie na nic się opłaciło.
 - Gdybyś nie wyjechała na tak długo nie byłoby problemu – powiedziała, zgodnie z prawdą, Temari. – Zresztą, wcale nie jest tak źle. Powiedziałabym nawet, że jak na lato jest wyjątkowo chłodno.
 - Powiedz mi, że żartujesz. Albo jesteś masochistką. Błagam! – krzyknęła żałośnie, z nadzieją patrząc się w jej turkusowe oczy. Dziewczyna jednak tylko uśmiechnęła się przyjaźnie.  – Zdążyłam zapomnieć, że wszyscy w Sunie są nienormalni.
 - Uważaj, bo się obrażę.
 - Z takimi wtykami u Kazekage mogłabyś nam załatwić, żebyśmy miały misje w chłodniejszych miejscach.
 - Przecież wiesz, że Gaara jest przekonany, że nie chcesz się za bardzo oddalać od wioski.  – odparła Temari, a jej ton stał się jakby nieobecny. Obie rozumiały się praktycznie bez słów, po mimo pozorów, tak wiele je łączyło. Z jedną tylko znaczącą różnicą.
 - Moja ciotka świetnie radzi sobie z Reiko. 
Midori była matką. Swojej dwuletniej, małej kopii z sięgającymi ramion czarnymi włosami,  które kazała sobie wiązać liliowymi wstążkami, i dużymi bursztynowymi oczami. Dziewczynki, którą widywała tylko nocami, kiedy już spała.
 - Nie wierzę, że skazujesz ją na nasz los  – wyrzuciła Temari. Po mimo swojego dużego dystansu do dzieci, nienawidziła tego, że wzrok małej przypomina ten, który tak dobrze znała ze swoich zdjęć z dzieciństwa. Jednak po mimo wielu kłótni nie udało się jej przekonać dziewczyny do zmiany podejścia. Nigdy też nie powiedziała tego na głos, ale rozumiała jej strach przed córką aż za dobrze, a hipokryzja była czymś, czego nienawidziła ponad wszystko.
 - Będziemy o tym rozmawiać tysięczny raz? – spytała Midori, przewracając teatralnie oczami.  – Chyba widzę bramę!
Temari mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, nienawidząc tego, że nie ma nic do powiedzenia. Wszystkie racjonalne argumenty, które wysuwała od dwóch lat spotykały się tylko z ciętą kontrą, co doprowadzało do niepotrzebnych kłótni. Podniosła więc głowę, mrużąc delikatnie oczy, które walcząc z promieniami słońca, próbowały dostrzec w oddali delikatny zarys ceglanej konstrukcji. Widząc koniec pustyni jej towarzyszka nabrała nowej energii i wysunęła się zdecydowanie do przodu.
 - Midori! – krzyknęła.
 - Tak?
 - Obciągnij sukienkę. Znowu masz cały tyłek na wierzchu.

W budynku Kazekage panował przyjemny chłód, stanowiący przyjemny kontrast z jej nagrzaną skórą. Widok zrozpaczonej Midori, której strój wyglądał, jakby ktoś oblał ją wodą,  sprawił, że zgodziła się zdać raport z misji sama. Kiedy znalazła się przed gabinetem Gaary bez pukania weszła do środka.
 - Cześć braciszku – rzuciła na wejściu podchodząc do niego. Na jej widok wstał z krzesła i, wciąż nieporadnie, przytulił na przywitanie. Temari zaśmiała się, kiedy zorientowała się, że ją przerósł. No ale czego ja się spodziewałam? Że będzie miał metr sześćdziesiąt na wieki? – przeleciało jej przez głowę.
 - Jak misja?  - zapytał przyglądając jej się uważnie. Kiedy upewnił się, że jej ubranie jest całe, a ramion i nóg nie pokrywają nowe blizny usiadł na kanapie pod ścianą, siostrze pokazując miejsca obok.
 - Udało nam się znaleźć kryjówkę Kou, ale niestety nie było go nigdzie w okolicy. Trzeba będzie tam wrócić w najbliższym czasie – powiedziała. Gaara kiwnął w zamyśleniu głową.
 - Wyślę tam w najbliższym czasie drużynę Matsuri.
 - Nie trzeba! Ja i Midori możemy to dokończyć nawet w tym tygodniu – zaoponowała szybko. Nie znosiła, kiedy ktoś dokańczał pracę za nią.
 - Wiem, ale mam dla ciebie inne zadanie. Pamiętasz jak rozmawiałaś z Sakurą o tych dziwnych zaginięciach w Konosze?  - Dziewczyna zmarszczyła brwi.
 - Pamiętam. Jak byłam ostatnio na egzaminie z wioski zginął jakiś chłopiec. Wszyscy wydawali się mocno podenerwowani.  – Przypomniała sobie,
 - Wczoraj znaleźli kolejne ciało. Sekcja nic nie wykazała...
 - No cóż, jakkolwiek jestem zaintrygowana, to już problem Konohy. Sojusz nie zobowiązuje do rozwiązywania ich spraw – upomniała go, wiedząc, że z sympatii dla Liścia i ich mieszkańców Gaara byłby gotów poświęcić własnych ludzi. Albo wyruszyć tam sam, gdyby stwierdził taką konieczność. Przypominając sobie jego nastawienie z przed, zaledwie, pięciu lat stwierdziła, że popadł ze skrajności w skrajność.
 - Też tak myślałem – odrzekł, wyrywając ją z rozmyślań.  – Dopóki nie przejrzałem tej nocy dokładnie wszystkich raportów. Tydzień temu patrole znalazły ciała dwóch nastolatków dziesięć kilometrów na zachód od wioski. Medycy uznali, że ta dwójka się zgubiła i padła z odwodnienia. Nawet o tym nie przeczytałem wcześniej – wyznał, a wielkość jego wyrzutów sumienia odmalowała się od razu w dużych oczach.
 - Przestań – ucięła od razu Temari. – I tak robisz za dużo. Dostajesz ponad dwieście raportów dziennie, z tego może pięć jest wartych uwagi. Mogę cię zapewnić, że Tsunade nie czyta nawet dziesięciu procent ze swoich i gdyby nie Shizune nie miałaby o niczym pojęcia.
 - Skąd ta pewność?
 - Mam swoje źródła – roześmiała się czochrając mu rude włosy. Przez myśl przeszło jej, że pociemniały znacząco od ciągłego siedzenia w biurze. – A co do sprawy, wciąż nie wiadomo czy to nie zwykły zbieg okoliczności.
 - Wiem, że Mizukage też odnotowała odejście dwóch młodych shinobi. Nie chcę się obudzić, kiedy już będzie za późno – stwierdził twardo.
 - Rozumiem więc, że odwiedzę swoją kwaterę w Konoha zanim zdążyła dobrze zarosnąć kurzem?
 - Na to wygląda. Tsunade oczekuje cię za tydzień, chyba najlepiej jeśli pójdziesz z Midori. Masz cztery dni na odpoczynek i byłbym wdzięczny, gdybyś z nich skorzystała  – powiedział i popatrzył na nią oczami przepełnionymi troską. Wstała z kanapy, otrzepała swoją czarno-czerwoną sukienkę i uprzednio cmokając brata w policzek skierowała się do domu.

Ledwie zdążyła przekroczyć próg a już zorientowała się, że zanim odpocznie czeka ją sprzątanie. Domyślała się, że w czasie jej tygodniowej nieobecności i Gaara nie spędził tu za dużo czasu, na co wskazywał stos nieumytych naczyń zalegający w zlewie i kurz pokrywający jesionową podłogę. Gdyby nie znała Kankuro pomyślałaby, że i on jest na misji, jednak bałagan w domu nie był tego potwierdzeniem. Zdjęła więc buty i ułożyła równo zaraz przy wejściu i skierowała się schodami na górę. Minęła drzwi łazienki, wchodząc do pokoju brata. Chaos jaki tam zastała nie mógł się z niczym równać. Wszędzie porozrzucane ubrania, niepościelone łóżko, a na środku pokoju Kankuro otoczony stosem śrubek i drewnianych części. Był tak zaaferowany konstrukcją nowej lalki, że nie zauważył jej wejścia dopóki nie odchrząknęła sugestywnie.
 - Temari! – krzyknął, odkładając szczątki marionetki na podłogę i ściskając ją mocno. – W końcu! Wszystko w porządku? – Potwierdziła skinieniem głową i delikatnym uśmiechem.
 - Widzę, że domem to ty się nie zająłeś. A już myślałam, że wraz z dwudziestką na karku cos się zmieni.
 - Przedwczoraj wróciłem do wioski. Jakiś idiota zniszczył mi lalkę! – usprawiedliwił się szybko. Temari podeszła do okna i otworzyła je chcąc wpuścić do dusznego pomieszczenia choć trochę powietrza. Kiedy jednak stos papierów leżących na stoliku przy łóżku poderwał się do lotu stwierdziła, że nie był to najlepszy pomysł.
 - Tłumacz się ile chcesz. Jestem tylko ciekawa jak utrzymasz dom, kiedy wyjadę na dłużej.
 - Więc już rozmawiałaś z Gaarą? Naprawdę chce cię tam wysłać – upewnił się, patrząc na nią z lekkim niepokojem. Mięsnie Temari napięły się delikatnie, na kolejny tego dnia, w jej opinii bezsensowny, przejaw troski w stronę jej osoby, ale udało jej się tego nie skomentować. – Nie chcę, żebyś spędziła trzy dni w podróży sama.
 - Nie jadę sama, tylko z Midori – wyjaśniła spokojnie. Kankuro prychnął lekceważąco.
 - Oczywiście – syknął, z tak rzadko spotykanym u niego sarkazmem.
 - Tak, doskonale wiem co o niej sądzisz. W końcu nie możesz lubić jedynej laski na tej planecie, która dała ci kosza – warknęła.
 - Doskonale wiesz, że nie o to chodzi – krzyknął, kiedy zbierała się, żeby wyjść z jego pokoju.
 - Jasne. Idę pod prysznic.
I zamykając za sobą drzwi z, nieco za głośnym trzaskiem, skierowała się w stronę łazienki.




No cóż. I jest rozdział drugi. Z niego też nie jestem zadowolona, ale muszę przyznać, że poza pierwszą sceną pisało mi się go nadspodziewanie dobrze. Jedynym zgrzytem jest to, że nagle okazało się, że mam mniej czasu niż myślałam, więc zamiast czekać dzień z publikacją, jak to zazwyczaj robię w celu uniknięcia zbyt wielu błędów, oddaje w wasze ręce coś, co ledwo skończyłam. Pierwsza scena jest, wbrew pozorom, zbyt ważna żebym mogła ją ominąć, a okazało się, że pisanie o Naruto połączone z bezweniem kompletnym jest dla mnie katorgą. Zupełnie nie ogarniam tej postaci. Co do reszty, to zasilona nową wenlistą, pisałam już wszystko ciągiem. Wiem, że Temari może wydawać w scenie z Midori trochę mdła i to mi nie pasuje, ale no cóż, tej sceny już nie zmienię. W ogóle wydaje mi się, że ten rozdział jest napisany stylem rodem z wczesnych klas podstawówki. Co do następnego rozdziału.... Za tydzień wyjeżdżam, a że do tego czasu nie zdążę nic napisać, to niestety, ale rozdział będzie dopiero po 12 sierpnia. Mój dostęp do komputera przez ten miesiąc będzie, albo bardzo ograniczony albo zerowy, więc mogę być bardzo opóźniona z komentarzami u Was, za co bardzo przepraszam, a jak już się pojawią, to pewnie będą krótkie. W czasie wyjazdu postaram się napisać kilka rozdziałów w przód, i tak nie będę miała nic lepszego do roboty.

Dziękuję wam za chęci czytania tych wypocin, za wszystkie ciepłe słowa i rady. Proszę, nie bójcie się objechać mnie jak leci, bo nie jestem w stanie wyłapać wszystkich wad mojego pisania sama, a bardzo bym chciała, móc za kilka rozdziałów powiedzieć, że jestem zadowolona. Pozdrawiam was cieplutko i życzę udanych wakacji! 

15 komentarzy:

  1. He he... nowa wenlista, mówisz? XD Skąd ja to znam? Szkoda, że u mnie nie zaowocowała jak na razie taką fajną weną, jak u Ciebie, ech... Chociaż z drugiej strony - już ruszyłam, a to zawsze coś! Dobra, ale koniec o mnie, bo przecież ja tu dla notki jestem!

    A więc błędziki Ci już wypisałam na gadu i właściwie... ja nie wiem, po co Ty dałaś ten dopisek "rozdział jest napisany stylem rodem z wczesnych klas podstawówki". Wiesz, gdyby ktoś w podstawówce pisał tak jak Ty teraz, to chyba by wygrał wszystkie olimpiady i zgarniał same szóstki u polonistek, albo nawet dostał Nobla za napisanie książki w wieku <11 lat xd Nie, to zdecydowanie nie było na poziomie gówniarzerii, a godne licealistki, którą przecież jesteś! Jak dla mnie: rozdział napisany świetnie :)

    A co do samej treści: Naruto wbrew Twoim jękom też wyszedł Ci dobrze. Wiesz, coś mi się wydaje, że Ty po prostu posiadasz ten sam dar co ja, że wszystko ci "samo wychodzi" XD Bo jak dla mnie Naruto, był bardzo narutowski. Ta jego dziecinna radość, gdy przy witaniu z Sakurą aż uniósł ją ku górze ^^ I nieśmiałe zapytanie, czy się nie obrazi, jak spędzi wieczór z Hinatką - jak zwykle troszczy się o Haruno, mimo swojego nieokrzesanej osobowości xd Tylko trochę mi się przykro zrobiło Sakury - Uzumaki złamał ich niepisaną zasadę "przyjaciele pierwsi" ;<

    Ogólnie zaintrygowała mnie ta sprawa śmierci ludzi. Niby nic, niby nie morderstwa, a jednak wygląda podejrzanie. Nie dziwię się, że Tsunade się tym przejęła i tak dokładnie wszystko sprawdza. No i na pewno nie wdrążasz tego wątku przypadkowo, więc już się zaczynam głowić, o co tu chodzi - nie, nie martw się, nic jeszcze nie wymyśliłam, i zapewne nie wymyślę ;p Wszystko dzieję się na razie tak spokojnie, mimo tych drobnych tajemnic, że nie mam wątpliwości, że to będzie bardzo gruba sprawa. :D

    Temari! Już od wczoraj, jak mi napisałaś, że będzie w rozdziale, to się jarałam jak głupia, a jak w końcu dotarłam do momentu z nią, to zaczęłam piszczeć i skakać na krześle - TAK, SERIO, NIE KŁAMIĘ XD Normalnie miałam zaciesz, jak przy naszych rozmowach o Shikamaru i tylko pochłaniałam literki! I racja, może wyszła w pierwszym fragmencie trochę niemrawo, ale w sumie.. u mnie tez tak czasami wychodzi xd Bo zmęczona biedna była i się użerała z przyjaciółką - swoją drogą, polubiłam już tą dziewczynę, chociaż imienia jeszcze nie zapamiętałam (do tego potrzeba czasu..). No i zauważyłam, że ma bardzo ciepłe stosunki z braćmi. Z Gaarą rozumiem - Kazekage, zapracowany, rzadko się widują, no i to w końcu Gaara! Z nim nie da się mieć stosunków na pieńku xd A jak się o nią troszczy ^^ Bo wolałby, żeby skorzystała z tych kilku dni! No i jezu! Temari jedzie do KONOHY! DO SHIKAMARU! Normalnie gdybyś jeszcze wcisnęła tu scenę z nim, to całowałabym stópki! Ale muszę niestety czekać aż miesiąc, żeby zobaczyć, jak przedstawisz tego kochanego lenia, naszą miłość, te jego oczka... O NIE! Już się rozkręcam, a to zły znak xd

    Kankuro! Oczywiście, że nie posprzątał domu - bo jakże to tak, ON? Mówić o nim można wiele, ale żeby był porządnym mężczyzną - to nie xd Czemu dowodzi fakt, że chciał poderwać tą psiapsiółę xd On to naprawdę, jak Kiba, brałby wszystko co się rusza i skacze xd Ale jedno w tej scenie mnie zaintrygowało: dlaczego tak niechętnie podchodzi do wyjazdu Temari? Że nie chce, żeby trzy dni spędziła sama w podróży? Coś mnie ominęło, czy to jakaś tajemnica, której się dojrzałam, czy już się czepiam, bo mi się nudzi? xd Ech...

    Podsumowując: mi się generalnie bardzo podobało i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, Shikamaru i spotkania ShikaTema <3 Jezu, nadal się nacieszyc nie mogę, że będę czytać historię, w której oni będą mieć dość znaczącą rolę! :D Więc pisz dużo w tej Szwecji, czy Szwajcarii, czy gdzie wyjeżdżasz, bo już nie pamiętam i od razu po przyjeździe dodaj notkę! Tylko dłuższą niż ta poproszę! :)

    Pozdrawiam i WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, to się cieszę, że ten Natutek jakoś się obronił, bo po tej scenie straciłam do niego sporo sympatii, tak się namęczyłam. xd
      Jeśli chodzi o tę trzydniową podróż, to po prostu Kankuro nie chciał, żeby była sama, no bo jasne, trzeba jakoś spać, a samemu to zawsze niebezpieczeństwo. Ale bardziej się wkurzył o Midori, której nie lubi. (;
      "Cieszę się", że było ci szkoda Sakury. O to chodziło.

      Hahah, oj tak, oby mi po drugiej stronie Bałtyku ta wena dopisała.
      Dziękuję bardzo! ;*

      Usuń
  2. Coraz bardziej uwielbiam twoje rozdziały.
    Zaczęło się dość smutno, szkoda mi było Sakury, w końcu Naruto złamał ich "zasadę". Słodkie to było, kiedy tak delikatnie się jej pytał czy się nie obrazi, uważając by różowo włosa nie wybuchła nagle swoim gniewem. ;D Nie masz się co martwić, bo Naruto wyszedł ci bardzo dobrze, dokładnie taki jak powinien być. :)
    Akcja z tymi ciałami wydaje się być zwykłym przypadkiem na pierwszy rzut oka, jednak zapewne nie wtrąciłaś tego wątku bez powodu, więc przypuszczenia Tsunade odnośnie pewnego związku mogą być trafne.
    Temari ma na prawdę fajną przyjaciółkę, coś w stylu " z taką to nigdy nie można się nudzić" :D
    Haha, już polubiłam Kankuro w twoim opowiadaniu! Świetnie go opisałaś, pomimo tego, że wystąpił w zasadzie w krótkim fragmencie.
    Temari wybiera się do Konohy? W takim razie liczę na spotkanie jej i Shikamaru!
    Jak widać niestety na kolejny rozdział musimy poczekać, jednak życzę ci mnóstwa weny i dobrze spędzonego wyjazdu. Pozdrawiam serdecznie. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! Tak, z Midori się nudzić nie można, to prawda. (;
      Hahaha, o spotkanie Temari i Shikamaru nie ma się co martwić. Spokojnie. (;
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Sasame przybywa! Ostatnimi czasy, aż trudno mi znaleźć czas, żeby cokolwiek przeczytać... Chyba długo tak nie pociągnę.
    Co do rozdziału, żal mi trochę Sakury i tej jej świadomości, że nie jest potrzebna Naruto, cóż, mimo iż to smutne, to jednak prawdziwe. Coś nie ma w tym rozdziale tego tajemniczego pana z pierwszej notki... A tak mnie on zaciekawił ;D
    Chyba rutyna Sakury zostanie przerwana i wyjdzie ona z poza mury szpitala - co jej się należy. Ciekawią mnie te porwania dzieci, w końcu nic nie dzieje się przypadkiem...
    Temari! Boże jak ja kocham tę babkę ;D mam nadzieje, że kiedy dotrze do Konohy, natknie się tam na Shikamaru xd
    No i co to za kobieta razem z nią? Wydaje się taka... roztrzepana. I jej córka nie jest przypadkiem Jinchuriki? Cóż mam nadzieję, że w końcu się tego dowiem ;)

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, jej córka nie jest jinchuruki. Gdyby tak było, musiałabym dać duży wątek z Naruto, a tego bym chyba nie zniosła. xd Więcej o tej relacji matka-córka będzie w późniejszych rozdziałach.

      A z tym brakiem czasu to niestety wiem co czujesz.

      Pozdrawiam i miłych wakacji!

      Usuń
  4. No i pora na elegancko spóźnioną Mitshie! ;D Wiem, że na mnie czekałaś!
    A więc! Moja droga...
    Powiem Ci szczerze, że z dwóch fragmentów: jeden opisujący Sakure i jeden opisujący Temari, gdzie jak wiadomo, wolę Temari, to... Sakura była mi bliższa w tym rozdziale i ciekawsza. Wiem, że Cię to zmartwi z jednej strony, bo Ty kochasz Sune i wszystko co z nią związane, ale powinnaś tez to odebrać jako komplement. Ja! Osoba, która za Haruno AŻ TAK nie przepada tutaj ją polubiła, i suma summarum to Ty i chusteczka na powrót przywróciłyście moją sympatię do niej, aż założyłam bloga! xD No więc... sceny z Sakurą, nawet te medyczne - bardziej mnie pochłonęły. Bardzo fajne opisujesz jej postać i nawet pokuszę się, że trochę lepiej niż Temari, no chyba, ze sobie to odkujesz w następnym rozdziale a mi szczena spadnie xD Nie no... mój mistrz? Pierwsza scena! Całokształt. Motyw samotnej i nokomu nie potrzebnej Sakury - tak, jakbyś wydarła to z mojej głowy. W ogóle spotkanie z Naruto było bardzo przykre dla niej, aż sama sobie przypomniałam czasy, gdy nie miałam chłopaka i również czułam się jak piąte koło u wozu, i w dodatku jeszcze jak mi rozdział na bloga nie wyszedł, dostałam złą ocenę i matka spuściła manto - to już w ogóle, w depresje można wpaść! Także cierpiąca postać ktora rozumiem? Sympatia podbiła.
    Podobało mi się w tej scenie jeszcze to, że nie była ona zupełie wykreowana, aby jasno i dosadnie oddać Sakure jako męczennice i ta skrzywdzoną, ale była naturalna, niby zwyczajna, a jednak czytelnikowi na końcu zrobilo się żal, nawet nie mając pretensji do Naruto. Bo niby o co? JUż ten wiek - JUŻ TEN CZAS - aby i Hinata dostała trochę uwagi, ale oczywiście w oczach samotnej Haruno nie wygląda to tak kolorowo.
    Jak dopisałas, że nawet rzadko widuje się ze swoją mentorką i bardzo schudła to już w ogóle odczułam w tym trochę desperacji i pisząc to, naprawdę jej współczuje bo byłam sobie w stanie wyobrazić te puste mieszkanie i te jej myśli o wszystkim i o niczym. Pokazałaś jej ludzką stronę i to jest fajne!
    Narzekasz na styl? Sądzę, że z tą podstawówką to grubo przesadzasz, bo ja tam w podstawówce dostawałam same granatowe słoneczka ze smutną minką za ortografię. Wjednym zdaniu miałam dopuszczalną ilość błędów, więc... jeśli tak pisałaś to jesteś moim guru xD

    Wątek morderstw... Nie wiem czemu ale mnie nigdy takie rzeczy nie interesują. Wybacz, nie tylko u Ciebie, sama jak o nich piszę to się nudzę ;C Może jestem zła i dlatego? No ale bardziej zaciekawił mnie wątek, zapewne połączony z tymi morderstwami, że z wiosek uciekają sporadyczni shinobi. Czyżby wkroczyli na łono jakieś sekty? To już bardziej intrygujące xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Dalej, część przeznaczona na Temari i nową bohaterkę - Mikori. Nie rozumiem, czyżby jej dziecko miało zapieczętowanego demona, że ona się tak go boi, Temari rozumie i zna ten wzrok? W ogóle kim jest Mikori? Na początku pomyliłam ją z Matsuri i myślałam, że to potomek Gaary i wydarzyło się to co z Naruto... no ale jak widać nie ;D Nawet czytając "długie ciemne włosy" to połasiłam się o myśl, że dałaś mi trochę szczęście i umieściłaś tam Hinate, ale szybko wyprowadziłaś mnie z tego błędu ;C Prosze Cię, chociaż jedna mała scena z HHinatą! No nie bądź taka1 Ona jest fajna! xDDD

    Generalnie domyślam się, że teraz to już przychodzi nam czekać na spotkannie Ambasadorów, bo Temari wybiera się do NASZEJ STOLICY! ;D Przywitamy ją należycie! JADŁA DAMY I NAWET CHŁOPAKA DO TOWARZYSTWA <3333333333333333

    Dziwię się, że to mówię... ale WIĘCEJ SCEN Z SAKURĄ! SHIKATEMA no i oczywiście Hinatką!;D

    Rozdział oceniam na solidną czwórę za pierwszą scenę, za to, że już ruszasz z wątkami i za to, że WCALE NIE PISZESZ JAK Z PODSTAWÓWKI, TY DUSZO NIECZYSTA! Czemu nie piątkę?:D bo to sobie zostawiam na spotkanie z Shikamaru xD Tam gdzie nie ma Shikamaru tam nie ma piątki! Zapamiętaj to sobie! hahaha xD

    Pozdrawiam i zyczę Ci udanego wyjazdu i żebyś dużo rozdziałów nastukała! Na wyjazdach zawsze się lepiej pisze i aż ci tego zazdroszcze. Ja jak wyjadę to mi Krzychu będzie truł dupe i co? I CO?1 ale moze uda mi się tym razem przemycić laptopa na plazę i coś tam nastukam xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy Ty kiedykolwiek byłaś zadoowlona z jakieoś rozdziału?:> Nie wiem czemu, ale ja nadal nie potrafię się do Sakury przekonać, walczę z tym tak strasznie, ale jednak jest coś w niej co mnie odpyca, i wclae nie codzi o Twoje opowiadanie, ale jej postać przedstawioną w mandze. Arhrhr. Znowu mi się klawiatura psuje, więc przepraszam za błędy. :( Ale cieszę się, że ktoś porusza temat Temari to taka fajna postać, a mało kto o niej pisze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, zdarzalo mi sie byc zadowolona z poszczegolnych fragmentow, ale chyba faktycznie nigdy z calosci od poczatku do konca. Jak widac wszystko przede mna.
      Rozumiem niechec do Sakury bo u Kishimoto w ostatnim czasie jest kreowana po prostu tragicznie, a poza tym sama przezylam nielubienie fikcyjnej postaci(Ino) i czytac mi o niej niewazne u kogo jest ciezko. Wiec tym bardziej dziekuje za checi! ;*

      Usuń
  7. Hejka! Właśnie zyskałaś nową czytelniczkę :D
    Hmm... od czego by tu zacząć.
    Może najpierw Ci wyjaśnię dlaczego Twój blog wśród stosu innych mnie tak zainteresował. SHIKAMARU! Uwielbiam tego gościa, naprawdę. Jest inteligentny, leniwy i czasami przez to taki zabawny. A tutaj wygląda na takiego skupionego, patrzy na mnie tymi swoimi oczami i zachęca do zobaczenia więcej i więcej. Cały blog utrzymujesz też w ciemnych barwach, do których mam pewną słabość, bo kojarzą mi się z naprawdę dobrymi opowiadaniami :D
    I tu się nie zawiodłam.
    Po przeczytaniu pierwszej notki wiedziałam, że znalazłam cudownego bloga :) Ja jestem dosyć młoda i może przez to fascynuje mnie Twój dojrzały styl pisania. A może to wszyscy tak mają :D
    Strasznie smutny był początek tej notki. Sakura, myśląca, że nie jest już potrzebna swojemu najlepszemu przyjacielowi... to musi być dopiero dobijające.
    Ech, ostrzegam, że ten komentarz będzie bez ładu i składu.
    Uwielbiam Twoje opisy! Są takie przyjemne, zwracasz uwagę na szczegóły i no kocham to!
    Co do morderstw: Czyżby w świecie Naruto niechcący pojawił się Death Note i jakiś niegrzeczny ninja jest jego posiadaczem? :D To było moje pierwsze skojarzenie gdy przeczytałam o zawale serca :P Oczywiście wątpię by tak było i mam wrażenie (i nadzieję), że stoi za tym Sasuke.
    A i ja tak sobie piszę, że kocham Shikamaru, ale nie wiem czy mogę się go spodziewać w przyszłych rozdziałach. Proszę?
    Och, gdybyś ze swoim stylem wprowadziła Nare do tego opowiadania, to bym była totalnie zakochana!
    O ja Cie!
    Zaznaczyłam sobie zdjęcie nagłówka, by przez kontrast łatwiej byłoby mi przeczytać co tam jest o samotności i co ja widzę? SasuSaku i Temari :D
    Nie. Ja Cię kocham, wiesz o tym?
    Tak sobie czytam poprzednie komentarze i dowiaduję się, że Twoim Sakura ostatnimi czasy w mandze jest przedstawiana tragicznie. Całkowicie się nie zgadzam. Właśnie aktywowała pieczęć Byakugo i moim zdaniem stała się naprawdę zajebista. Wcześniej też ją lubiłam, ale teraz darzę ją jeszcze większą sympatią. Ale jak widać zdania są podzielone :)
    O jeju, ostrzegałam, że będzie bez ładu i składu, ale nie przypuszczałam, że aż tak!
    Mam nadzieję, że (jeśli to jeszcze czytasz) to się nie pogubiłaś.
    Skrócę Ci to wszystko: Kocham wygląd bloga, treść, Twój styl pisania i umieram z ciekawości na następną notkę.
    Dodaję Cię do linków na moich blogach:
    http://sasuke-sakura-szukajac-milosci.blogspot.com
    http://dzien-jak-co-dzien-kakashiworld.blogspot.com/
    Czekam na rozdział 3, pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nie spodziewałam się tylu miłych słów! Bardzo dziękuję! ;*

      Wygląd to niestety nie moja zasługa, ale też go kocham. A Shikamaru to moja jedyna miłość także spokojnie jego tu nie zabraknie. Co do przedstawiania Sakury, teraz faktycznie jest z nią lepiej, ale od walki z Sasorim do aktywowania pieczęci miałam wrażenie, że Kishi wręcz ją cofnął w rozwoju, znowu wróciła do płakania i bycia ratowaną i kiedy wszyscy trenowali ona się tak włóczyła bez celu.
      Hahaha, świat Naruto i Death Note? Kuszące, ale nie tym razem. (: Za pochwały dotyczące opisów dziękuję, bo mi się często wydają nudne. ^^
      Kurcze, ale się szczerze jak Ci odpisuję. Chyba muszę ten nowy rozdział szybciej przepisywać.
      Pozdrawiam i bardzo dziękuję! ;*

      Usuń
  8. Cashmire, nawet nie wiesz, jaka jestem na siebie wściekła. Niedługo po Twoim komentarzu u mnie, kiedy skończyła mi się sesja, weszłam na Twojego bloga i z wielkim zaciekawieniem przeczytałam wszystko, co się wtedy zdążyło tu pojawić. Wtedy nie miałam czasu już skomentować (tym bardziej, że mój komentarz pewnie osiągnąłby długość, o jaką bym siebie nigdy nie podejrzewała), a potem pojawiły się wyjazdy wakacyjne i - co jest najgorsze - zapomniałam kompletnie, że odłożyłam sobie tą opinię na później. Te tłumaczenia na pewno są żałosne, ale ostatnio codziennie wchodzę tutaj po kilka razy, w nadziei, że dodasz rozdział trzeci. A ja ten rozdział mogłabym skomentować i wychwalić przy okazji całe opowiadanie, które już przy czytaniu w lipcu podbiło moje serce. Po ataku wstydu i żalu, jakie mnie nawiedziły, doszłam do wniosku, że jednak nie ma co czekać i muszę Cię jakoś zmotywować. ;) Bo ja tu naprawdę wypatruje sobie oczy za tym rozdziałem trzecim! Widzisz, Twój styl, w ogóle Ty sama, już na wstępie dajesz czytelnikowi do zrozumienia, że piszesz dojrzale i cokolwiek byś nie wymyśliła, zawsze będzie to fantastyczne. Z Twojego bloga bije profesjonalizm, który zawsze podziwiałam u wielu blogowych autorek. Pewnie i tak bym na Twojego bloga trafiła, ale ogromnie się cieszę, że dzięki Twoim komentarzom u mnie, mogłam zrobić to znacznie szybciej. Oczywiście ze mnie straszny leń, co powtarzam chyba przy większości swoich opinii, i zazwyczaj, gdy coś przeczytam, potrzebuje czasu, żeby wszystko ułożyło mi się w głowie, bo inaczej wychodzi z tego zwykła paplanina. Ale chyba teraz też wychodzi, prawda? ;)
    Po pierwsze i najważniejsze - zachwycił mnie prolog. Był tajemniczy, napisany stylem, którego się nie spodziewałam i w formie, jaka mnie po prostu i aż zaintrygowała. Naprawdę wspaniale "wcieliłaś się" w psychikę dziecka, a piosenka... no, ta piosenka wbrew pozorom sprawiła, że było mrocznie i przechodziły mnie ciarki. I od razu przyszło mi do głowy, czy będzie to miało jakiś wpływ i znaczenie w fabule (na przykład jakiś ukryty symbol, czy znak w żonkilach).
    Pierwszy rozdział - Raiden i Sakura. Bosko! Sasuke kocham, no ale jak na razie nie ma go w pobliżu, to mogę sobie po wychwalać innych. Ta wizyta Sakura i cała rozmowa z Raidenem miała taki... klimat. Nie umiem tego nazwać, ale wiem, że spodobał mi się ten facet. ^^ I później tajemnicza wiadomość Tsunade do wszystkich Kage... Oczywiście zaraz pojawiło się mnóstwo pytań. Tajemnice są fajne, ale ile ja później mam myślenia nad nimi. ;)
    Rozdział drugi - pierwsze co, to ucieszyłam się, że był taki długi. ^^ Później to były już tylko kolejne zagadki (pomijając chwile, kiedy Sakura rozmawiała z Naruto - to było takie pokrzepiające, ale z drugiej strony smutne. Zrobiło mi się szkoda odtrąconej Sakury). Tym razem wydaje mi się, że najważniejsze wydarzenia miały właśnie miejsce w szpitalu. Bardzo zaintrygowała mnie sekcja zwłok i wnioski, które kobiety wyciągnęły (i bardzo spodobało mi się, jak to opisałaś). To już naświetliło delikatnie obraz sytuacji. Dalej zaintrygowała mnie Midori - samotna matka? O niej wiele nie mogę jeszcze powiedzieć, ale z Temari stworzyły fajny duet. ;) I okropnie podobała mi się scena w gabinecie Gaary między rodzeństwem - była taka naturalna i prawdziwa. Lubię, jak nie zmienia się charakteru postaci z mangi, a Ty ich właśnie przedstawiasz tak, jak powinni być przedstawiani. Kolejny powód, dla którego mogę śmiało dodać Twoje opowiadanie do zakładki najlepszych. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na koniec takie moje przemyślenia, które w sumie naszły mnie w trakcie pisania tego komentarza. W świecie ninja dochodzi do masowych morderstw i... może to zabija to dziecko z prologu? Oczywiście teraz nie musi być już dzieckiem, ale ten chłopczyk wydawał się mieć lekkie problemy z psychiką. Na początku skojarzył mi się z Gaarą w dzieciństwie. Widziałam krew, ból i chorobę. I znowu nie mogę przestać myśleć o tym prologu. Strasznie mnie poruszył i zaintrygował. ;) Nie pozostaje mi nic innego tylko życzyć Ci dużo weny i czasu, bo jednak pospieszanie autorów chyba nie jest dobre. Ale nie zmienia to faktu, że czekam z niecierpliwością.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. O jejku nie spodziewałam się ciebie tutaj! Bardzo, bardzo dziękuję za komentarz, znaczy dla mnie bardzo wiele, po jego przeczytaniu szczerzyłam się jak głupia i aż mi się źle zrobiło, że nie mogę spiąć tyłka i dokończyć tego rozdziału. Najgorsze jest to, że sama nie wiem do końca dlaczego tak jest.
      Co do prologu, to przyznaję, że z tego co tutaj napisałam ja sama jestem z niego zadowolona najbardziej, oddałam w nim to co chciałam, a z resztą rozdziałów mam problem bo wydaje mi się, że nie są tak płynne jak bym chciała...
      Esh, nieważne, jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję. Sama uważam, że kanoniczność postaci to podstawa dobrego ff'a, więc jest to dla mnie wieelki komplement.

      Usuń